Naprawdę głęboka zmiana

Rozmowa z prof. Barbarą Kudrycką, ministrem nauki i szkolnictwa wyższego


W połowie kwietnia przedstawiony został projekt założeń reformy systemu nauki i szkolnictwa wyższego. Odbyło się to w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na spotkaniu blisko 300 przedstawicieli środowiska akademickiego i naukowego z premierem Donaldem Tuskiem. Premier mówił o „determinacji w odważnych zmianach”, „działaniu pro publico bono” i „konieczności zbiorowego wysiłku”. Poznaliśmy na razie tylko założenia, ale już one pokazują, że są to propozycje daleko idące. Czy to ma być zasadnicza zmiana systemu?

– Chciałabym, aby była to zmiana wielopłaszczyznowa i naprawdę głęboka. Zgodziłam się być ministrem nauki po to, by podjąć się tego wyzwania. Myślę, że wszystkim nam zależy na podniesieniu poziomu kształcenia i jakości badań naukowych. Pytanie, jak to zrobić i jakie wprowadzić mechanizmy, by wymuszały jakość w sposób systemowy i ciągły? W wielu kwestiach nawiązujemy do rozwiązań światowych. Potrzebę zmian sygnalizowali w rozmowach ze mną liczni przedstawiciele środowiska akademickiego i naukowego. Ten ton dominował także na konferencji zorganizowanej przez ministerstwo 24 i 25 stycznia w Szkole Głównej Handlowej. To tam padały wypowiedzi o potrzebie reformy, i to reformy głębokiej, oraz wprowadzeniu nowych mechanizmów – choć najczęściej nowych tylko na polskim gruncie. Opinie i analizy dotyczące poziomu nauki i szkolnictwa wyższego są środowisku znane i były publikowane w wielu mediach. Wiem, że duża część środowiska patrzy na stan polskiej nauki i szkolnictwa wyższego krytycznie.

Znalezienie rozwiązań i przedstawienie propozycji to było zadanie, jakie postawiłam przed powołanym przeze mnie 16−osobowym Zespołem do spraw Opracowania Założeń Reformy. Zaprosiłam do niego ludzi, których nazwiska się liczą, znanych z odważnego nastawienia, reprezentujących różne sektory szkolnictwa wyższego i nauki, a także przedstawicieli gospodarki. Sam projekt powstał szybko, w ciągu dwóch miesięcy intensywnej, cotygodniowej pracy grup roboczych – jednej zajmującej się nauką, a drugiej szkolnictwem wyższym – a następnie już wspólnego formułowania wniosków przez cały zespół. Chcę podkreślić, że projekt wskazuje kierunki zmian nie a priori przedstawione przez ministra, ale przynosi propozycje wypracowane przez cały zespół.

Dokument zawiera sto kilkadziesiąt postulatów dotyczących właśnie kierunków przyszłych rozwiązań. Czy są to ostateczne decyzje i w takiej postaci będą wdrażane, czy będą jeszcze konsultowane i mogą ulegać modyfikacji? Jaki jest status tych propozycji?

– Pragnę zaznaczyć, że przedstawiliśmy projekt założeń reformy, z naciskiem na słowo „projekt”. Żeby móc poważnie dyskutować, dobrze mieć w ręku konkretny dokument i konkretne propozycje. I taki dokument stworzyliśmy. Projekt został rozesłany do wszystkich najważniejszych instytucji, uczelni wyższych i instytutów naukowych, jbr−ów; jest też dostępny na stronie internetowej ministerstwa. Przedstawiliśmy konspekt najwyższemu recenzentowi, jakim jest środowisko i to ono ocenia zawarte w nim rozwiązania. Opinii jest coraz więcej. Analizujemy je z najwyższą uwagą. Liczę na to, że po dyskusji wypełnimy propozycje konkretną treścią albo że pojawią się lepsze propozycje rozstrzygnięć konkretnych problemów. Cel i kierunek zmian – nastawienie na wprowadzenie mechanizmów wymuszających jakość i efektywność we wszystkich obszarach – to są warunki sine qua non, jesteśmy natomiast otwarci na dyskusję w sprawach szczegółowych.

Zmiany zakrojone są bardzo szeroko i obejmują niemal pełne spektrum tego, czym zajmują się minister i ministerstwo: od szkolnictwa wyższego, poprzez naukę, w tym i reformę Polskiej Akademii Nauk oraz sfery jednostek badawczo−rozwojowych, aż do zmian w modelu kariery naukowej. Czy to nie jest zbyt szerokie przedsięwzięcie?

– Zabieramy się do dużej modernizacji systemu i trudno założyć, że widzimy gdzieś potrzebę naprawy, ale równocześnie stwierdzamy, że odkładamy to na później, czyli w praktyce na wiele lat. Te zmiany są zresztą ze sobą strukturalnie powiązane. Celem jest podniesienie poziomu polskiego szkolnictwa wyższego i wzmocnienie konkurencyjności polskiej nauki. W nauce priorytetem ma być proinnowacyjność i wdrożenia. Do tego konieczne jest i usprawnienie mechanizmów zarządzania uczelniami oraz instytutami i konkurencyjność realizowana np. przez kontrakty, konkursy czy wyodrębnienie krajowych naukowych ośrodków wiodących. Musimy tak zmieniać instytucje, aby mogły sprostać nowym wyzwaniom. A jednocześnie powinniśmy wprowadzać system mobilności, chcemy uprościć model kariery, ulepszać dydaktykę i programy nauczania. To wszystko musi być robione równolegle, bo inaczej nie osiągniemy spójności zakładanych zmian, a ich efekty będą niezadowalające.

Na razie trwa dyskusja, wpływają opinie poszczególnych instytucji, gremiów i osób, a jaka jest perspektywa czasowa kolejnych kroków i kiedy pojawią się konkretne projekty nowelizacji ustaw, a zwłaszcza kiedy te nowe rozwiązania wejdą w życie?

– Do tych zmian chcemy podejść spokojnie i systematycznie – najpierw je przedyskutować, potem wyciągnąć wnioski, stworzyć projekty ustaw, przejść całą drogę legislacyjną, a następnie po kolei wprowadzać w życie. To jest program na najbliższe 2−3 lata. Pierwsze projekty, np. o Narodowym Centrum Nauki, już są. Myślę, że kolejne pojawią się jesienią i mam nadzieję, że uda się zakończyć proces legislacyjny wiosną przyszłego roku, aby kolejny rok akademicki 2009/10 rozpocząć już pod rządami nowego prawa. Część rozwiązań, np. dotyczących zatrudniania kontraktowego, które wymagają zmiany kodeksu pracy czy modelu kariery naukowej, będzie wchodzić w życie stopniowo, przy respektowaniu zasady praw nabytych.

Przyjrzyjmy się zatem najważniejszym propozycjom. Jedną z kwestii najczęściej i najgoręcej dyskutowanych jest problem zniesienia stopnia doktora habilitowanego. Mamy list 44 profesorów mocno broniących habilitacji, a równocześnie przez wielu krytyków obecnego systemu, zwłaszcza młodych, jej zniesienie traktowane jest jako wyznacznik autentyczności i głębokości reformy. Niejako w miejsce habilitacji pojawiają się uprawnienia promotorskie. Czy to czasem nie będzie tylko niewielka zmiana, głównie w nazwie?

– Zniesienie kolokwium habilitacyjnego i wprowadzenie nowej procedury uzyskiwania uprawnień promotorskich, to elementy proponowanego nowego modelu kariery akademickiej. Chcemy ją przyspieszyć, odformalizować i uprościć tak, aby – jak w wielu krajach – profesorem zostawało się około czterdziestki lub niewiele później. Habilitacja wywołuje najwięcej krytyki, jako nieistniejąca w większości krajów świata i będąca jedynie wymaganiem formalnym, a nie naturalną konsekwencją rozwoju naukowego i prowadzonych badań. Utrudnia także funkcjonowanie w naszym systemie osób z zagranicy, które jej nie posiadają. Po to jednak, aby istniał dobry mechanizm selekcji do tytułu profesora, chcemy wprowadzić uprawnienia promotorskie. Komisja oceni dorobek kandydata, ale już bez przewodu habilitacyjnego i specjalnie pisanej w tym celu pracy czy kolokwium.

Obawiam się, czy ten mechanizm nie będzie krokiem wstecz, bo teraz habilitację zatwierdzają jednostki posiadające uprawnienia, a według tej propozycji miałaby to znowu robić Centralna Komisja. Są przykłady dziedzin, gdzie przez lata wąskie grupy czy wręcz pojedyncze osoby decydowały o tym, kto habilitację ma szansę dostać, a kto nie. W tych dyscyplinach po zniesieniu ostatecznego zatwierdzania habilitacji przez CK w ciągu trzech lat zrobiło ją po kilkaset osób.

– Co do szczegółów dyskusja nie jest zamknięta. Chcemy jedynie, aby była to obiektywna, czytelna procedura. Za tym, aby nadawanie uprawnień odbywało się centralnie, przemawia wymóg porównywalności kryteriów oceny. Jeśli pojawi się lepsza propozycja niż zatwierdzane przez jedną komisję uprawnienia promotorskie, to jesteśmy na nią otwarci. Chcemy, aby wszystkie procedury związane z ocenianiem były przejrzyste. Dlatego postulat jawności działań będzie rozciągnięty na wszystkie obszary, aż do jawności obrad i działań CK oraz konieczności upublicznienia całego dorobku naukowego uczonych poprzez obowiązkowe opublikowanie go w Internecie. Chcemy też, aby konkursy na stanowiska były rzeczywistymi konkursami, wprowadzimy zatem wymóg ogłaszania ich z odpowiednim wyprzedzeniem w jednym miejscu, na stronach portalu internetowego ministerstwa, pod rygorem unieważnienia konkursu.

Zyskała akceptację koncepcja okrętów flagowych, nazwanych teraz KNOW−ami (krajowe naukowe ośrodki wiodące), czyli najlepszych jednostek mających szansę na lepsze finansowanie. To będą ostatecznie jednostki czy całe uczelnie?

– Zapisaliśmy w założeniach, że będzie to rozpoczęcie akcji wyodrębniania krajowych naukowych ośrodków wiodących poprzez wyłonienie jednostek prowadzących najlepsze kierunki studiów i najwyższej jakości badania, mających najwyższy poziom innowacyjności oraz najnowocześniej zarządzanych. A zatem rozpoczynamy od jednostek. Z czasem, kiedy okaże się, że w danej uczelni mamy znaczący procent takich jednostek – np. 50 proc. – za taki okręt flagowy ma szansę zostać uznana cała uczelnia. Ta koncepcja budzi sporo kontrowersji, zwłaszcza dotyczących finansowania. Jej celem jest silne wspieranie jednostek i uczelni mających być naszą wizytówką, zdolnych sprostać konkurencji międzynarodowej, np. plasować się odpowiednio wysoko w międzynarodowych rankingach. Ich lepsze finansowanie będzie się równocześnie wiązać z większymi wymaganiami w stosunku do nich, np. w sprawie ograniczenia wieloetatowości czy ostrych kryteriów dotyczących efektów pracy naukowej. A zatem coś za coś.

Znacznie szerzej ma być upowszechnione zatrudnienie kontraktowe, zastępujące umowę o pracę czy dotychczasowe mianowanie, a także kadencyjność na stanowiskach kierowników katedr i zakładów. Dopiero osiągnięcie tytułu profesora gwarantowałoby stabilizację i nominowanie aż do emerytury, a dodatkowo gwarantowałoby też tzw. stan spoczynku, czyli specjalne, wyższe świadczenia emerytalne. To duże zmiany.

– To są postulaty zgłoszone przez przedstawicieli środowiska w trakcie prac zespołu. Odwołują się one do zasad funkcjonujących od lat w wielu najlepiej rozwiniętych krajach. Tam się sprawdzają, więc nie wątpię, że sprawdzą się i u nas. Powszechnie krytykowane jest skostnienie struktur w uczelniach i instytutach. W obecnym systemie stanowiska piastuje się niemal dożywotnio, a to przecież nie jest twórcze. Powinni je zajmować wybitni naukowcy, kompetentni, dynamiczni i zdolni. Warto zwrócić uwagę, że część kadry w największych uczelniach bywa niewykorzystywana, ponieważ dotychczasowy sposób zatrudniania, zwłaszcza po zrobieniu habilitacji, gwarantuje pozostanie w uczelni trochę, niestety, niezależnie od jej potrzeb. Zmiany spowodują racjonalizację wielu tych nie najlepszych mechanizmów. Z drugiej strony mam nadzieję, że uproszczenie ścieżki kariery oraz perspektywa stabilizacji i gwarantowanego stanu spoczynku związanego z tytułem profesorskim, spowoduje znaczne zdynamizowanie karier akademickich. Pozwoli też profesurze z godnością kończyć pracę zawodową.

Jedną ze znaczących zmian jest też zapowiedź finansowania kształcenia w uczelniach niepaństwowych.

– Wiem, że ta zapowiedź wzbudza wiele emocji, zwłaszcza w środowisku uczelni publicznych, ale przecież taką możliwość przewiduje obecna ustawa. Na poziomie szkolnictwa podstawowego czy średniego państwo dofinansowuje zarówno szkoły jednego sektora, jak i drugiego i nie powoduje to specjalnych kontrowersji. Przewidujemy dofinansowanie kształcenia na studiach doktoranckich i finansowanie przewodów doktorskich zatrudnionym w uczelniach niepublicznych – zatem de facto te pieniądze trafią do uczelni publicznych – po to, by pomóc tym uczelniom kształcić własną młodą kadrę i w przyszłości odchodzić w całym systemie od dwuetatowości. Natomiast aby uzyskać dofinansowanie do czesnego, trzeba będzie spełnić rzeczywiście wyśrubowane warunki.

Proponowanych zmian i nowych rozwiązań jest w projekcie bardzo wiele. Przewidywane jest np. przejście państwowych wyższych szkół zawodowych pod nadzór samorządów, wzmocnienie roli konwentu uczelni. Pada też propozycja staży podoktorskich odbywanych w innych niż macierzysta uczelniach czy choćby próba wyłonienia elity – 100 studentów rocznie, którzy dostawaliby szansę skrócenia czasu dochodzenia do doktoratu.

– W trakcie prac zespołu pojawiło się bardzo wiele różnych propozycji. Staraliśmy się pozostawić te najbardziej wartościowe i spójne z całym systemem. Np. zespół uważał, że PWSZ powinny przejść pod nadzór samorządów lokalnych, czyli marszałków województw, ponieważ to lokalne społeczności wiedzą najlepiej, jakich absolwentów potrzeba na regionalnym rynku. W tej propozycji marszałkowie wzięliby na siebie odpowiedzialność także za zdobywanie dodatkowych środków na te uczelnie lub rozwiązania prowadzące do łączenia uczelni. Podobnie mają się sprawy z rolą konwentu – potrzebne jest większe oddziaływanie otoczenia na uczelnie. Staże podoktorskie to próba wprowadzenia w praktyce większej mobilności, która na świecie jest regułą. A u nas ciągle pada argument: „no tak, ale tam są inne warunki materialne” – w dużej mierze chyba zastępczy. Natomiast ta setka rocznie studentów, którzy po licencjacie otrzymywaliby granty na prowadzenie przewodów doktorskich, to próba wyłowienia prawdziwych pereł już na początku kariery. Kontrowersje budzi tu pominięcie magisterium. Nikt jednak nie będzie stawiał przeszkód tym osobom, które – prowadząc także badania – przy okazji uzyskają magisterium. Generalnie chodzi o stworzenie tym 100 najlepszym znacznie szybszej ścieżki awansu.

Znaczne zmiany czekają też sferę nauki. Poza Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, odpowiedzialnym za duże projekty badawcze i wdrożenia, ma być powołane Narodowe Centrum Nauki – prowadzące badania podstawowe. Zapowiadana jest poważna reforma Polskiej Akademii Nauk, podobnie jak jbr−ów.

– Oprócz wymienionych zmian instytucjonalnych, przewidujemy przede wszystkim znaczne zmniejszenie finansowania statutowego, czyli pieniędzy niemal bezwarunkowo przekazywanych corocznie jednostkom naukowym. W zamian chcemy postawić na granty przyznawane w trybie konkursowym. Przewidujemy też stworzenie efektywnych mechanizmów prowadzenia nowoczesnych, odkrywczych badań, a także współpracę jednostek badawczo−rozwojowych z podmiotami gospodarczymi, a w rezultacie – znacznie większą innowacyjność i efekty w postaci wdrożeń. Planujemy także wprowadzenie oceny jednostek co dwa lata, a nie, jak dotychczas, co cztery.

Może przydałoby się wręcz co rok?

– Zmiany i tak są duże. Liczę na to, że środowisko rozumie ich konieczność.

A teraz kwestie finansowe. Premier zdecydowanie zapewnił, że rząd nie przewiduje wprowadzenia odpłatności za studia, a zatem dyskusja na ten temat jest chyba zamknięta. Równocześnie w projekcie pojawiła się propozycja modyfikacji systemu kredytów studenckich.

– Kredyty powinny być przyjazne dla studentów, a to oznacza, że uzyskiwane po przedstawieniu indeksu, bez poręczenia. Mają być one, tak jak dotychczas, spłacane po studiach, ale w przypadku nieosiągania przez absolwenta ustalonego progu dochodowego, ciężar spłaty przejmie państwo.

Padła też zapowiedź systematycznego zwiększania nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe w ciągu najbliższych 5 lat do łącznej wysokości 2 proc. PKB.

– Myślę, że to bardzo ważna kwestia. Wydajemy z budżetu ok. 0,9 proc. na szkolnictwo i 0,3 proc. na naukę, a więc, przy założeniu, że budżet co roku wzrasta o kilka procent, będzie to podwojenie obecnych nakładów. Odczuje to każdy, kto zajmuje się nauką i szkolnictwem wyższym. Dodatkowo obie te sfery zostaną w najbliższych latach zasilone ogromną kwotą 4,2 mld euro z funduszy unijnych. Przed nami wiele pracy i wysiłku, ale mam nadzieję, że za kilka lat będziemy mieli nowoczesny system nauki i szkolnictwa wyższego.

Rozmawiał Andrzej Świć

Projekt założeń reformy można pobrać tutaj