Książki

Beata Maj


Humanista w erze postkultury

W eseju Parę słów o nihilizmie w naukach humanistycznych Jan Prokop pyta, czy współczesna humanistyka, zamiast traktować o człowieku, jego wytworach i losach, zamienia się powoli w jarmark i widowisko. Podobnych pytań na temat kondycji dzisiejszej kultury znajdziemy w tej książce więcej. Stawiają je filozofowie, teolodzy, literaturoznawcy, historycy sztuki, a także politolodzy oraz dydaktycy. Wszystkie wypowiedzi pozwalają lepiej przeanalizować otaczającą nas magmę postmodernistycznej produkcji kulturowej, dają szansę na uporządkowanie pewnych wartości, wreszcie – mogą obudzić w czytelniku pozytywne emocje. Świadczą bowiem o tym, że istnieje jednak refleksja nad często przygnębiającym obrazem kultury początku XXI wieku.

Pierwsza część publikacji opisuje kulturę z perspektywy filozofii i teologii. Ciekawy wywód ks. Tadeusza Dzidka dotyczy funkcji sztuki w poznaniu teologicznym. Autor zwraca uwagę na wspólne narzędzia poznawcze, jakich sztuka dostarcza teologii. Wskazuje na pozytywne konsekwencje buntu w sztuce, jej zaprzeczaniu wierze. Interesujące są wnioski na temat odnowy języka, który teologii może zaproponować sztuka oraz pomocy, jaką niosą ludzkie dzieła w kontemplacji. W kontekście poznania istoty rzeczywistości ukazuje sztukę Krzysztof Wałczyk SJ. Wychodząc od tezy, iż podstawową funkcją dzieła sztuki jest ubogacanie, budowanie nas „od środka”, wyrokuje, że sztuka rekompensuje nam dzisiaj zagubiony, metafizyczny wymiar życia.

W drugiej części książki odnajdujemy pytania o obecność wartości oraz antywartości we współczesnych naukach humanistycznych i – szerzej – w kulturze. Wspomniany już Jan Prokop rozprawia się ze spuścizną nauki o literaturze, jaką zafundowały nam czasy najnowsze. Ze swadą pisze o modernistycznych „wpadkach” literatury, suchej nitki nie zostawia na postmodernistycznych fascynacjach kręgów uniwersyteckich. Podkreśla, że ponowoczesna refleksja nad literaturą uczyniła swym fundamentem nihilistyczny relatywizm. Pisze o sytuacji, w której „tekst jako roz (s) klejka otwiera się na interpretację jakąkolwiek, (...) byleby była hecna, byleby atakowała ostro naszą wrażliwość”. Demaskuje przy okazji część profesorskich elit. Porównuje je do podekscytowanych surferów, którzy chcą być na fali z ostatnią modą produkowaną w, jak to nazywa, „prestiżowych centrach ponowoczesnej nerwicy, w Nowym Jorku, Paryżu czy Berlinie”.

Z kolei głosy historyków sztuki dotyczą głównie zagadnienia stosunku nowoczesności do tradycji. W eseju Katarzyny Brzeziny odnajdujemy analizę przykładów nawiązań XX−wiecznego malarstwa do stylów i motywów antycznych, średniowiecznych czy barokowych. O związkach nowoczesnej architektury i urbanistyki z postoświeceniowymi utopiami politycznymi i totalitarnymi pisze Dariusz Kucia.

Ciekawe wnioski zawiera wypowiedź Krzysztofa Szczerskiego, który pochyla się nad obrazem europejskiej kultury politycznej w kontekście Traktatu Konstytucyjnego. Politolog wskazuje na to, iż w centrum aksjologii Karty Praw Podstawowych UE znajduje się pojedynczy człowiek, swoista „kula bilardowa”, osoba bez kontekstu. Autor podkreśla brak w dokumencie odwołań do dobra wspólnego, sygnalizuje konieczność budowania rzeczywistej wspólnoty ludzkiej, a nie tylko integrowania zza biurek, za pomocą procedur biurokratycznych.

Beata Maj
Poza utopią i nihilizmem. Człowiek jako podmiot kultury, redakcja naukowa Andrzej Waśko, Wyższa Szkoła Filozoficzno−Pedagogiczna „Ignatianum”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2007, seria: Humanitas. Studia kulturoznawcze. Badania.

Nie-dziki filozof

„Uczonym jest ten, kto wiele nauczył; geniuszem, od kogo ludzkość nauczy się czegoś, o czym dotąd nie wiedziała” – pisze w swym dzienniku Schopenhauer. Ma przy tym na myśli zapewne… siebie samego. Jest przemądrzały, arogancki, pełen pychy. Kiedy w Uniwersytecie Berlińskim stawia czoło samemu Heglowi, musi przełknąć gorzką pigułkę. Jego słuchać nie chce nikt, na wykładzie Hegla – sala pęka w szwach. Ten brak sukcesu i akceptacji doskwiera mu przez całe życie.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że naznaczone ono było piętnem dzieciństwa. Wychowuje się w Hamburgu, gdzie na każdym kroku czuć zapach pieniądza, a najważniejszą ze sztuk jest użyteczność. Pozostaje pod przemożnym wpływem ojca, dla którego kupiecka tradycja rodziny jest najwyższym celem. Dla matki, bardziej niż wychowanie syna, liczą się spotkania elity towarzyskiej. Nic dziwnego, że pozbawiony matczynej miłości i dowodzony przez despotycznego ojca, czuje się osamotniony, wyobcowany, pełen strachu. Pozostaje na uboczu, patrzy na życie z dystansu i dziwi się wszystkiemu. Z tego zdziwienia bierze się pęd ku filozofii, zrealizowany dopiero po śmierci ojca. Ale ojcowskiego cienia Artur nigdy się nie pozbędzie.

Gdy zaczyna swoją filozoficzną drogę, nieustannie wszystko i wszystkich krytykuje, ocenia, potępia. Tylko tak potrafi wyznaczyć własną przestrzeń. Nie ma przyjaciół, bo jak sam mówi, nikt nie jest godzien jego przyjaźni. Żyje więc jak odludek, pisząc w Dreźnie największe dzieło swego życia Świat jako wola i przedstawienie. To właśnie tu rodzi się jego metafizyka woli, która jest źródłem i istotą rzeczy.

Ta izolacja od świata ma dla Schopenhauera radykalnie inny wymiar. Nieobecny na zewnątrz, w sobie przeżywa prawdziwą rozkosz, wręcz ekstazę. „Pan kwitnie, panie doktorze” – usłyszy pewnego dnia od swojej gosposi. „Tak, jeśli drzewa by nie kwitły, jakżeby miały wydać owoce” – odpowiada.

Dojrzewaniu tychże owoców autor biografii – niemiecki filozof i pisarz Rüdiger Safranski – przygląda się z niezwykłą starannością. Prowadzi nas przez życie Schopenhauera tak, aby zobaczyć nie tylko kiełkujące w nim ziarna filozoficzne, ale i grunt, na jaki padają. Widzimy więc Artura w „uduchowionym” Weimarze, gdzie spotyka Goethego i podważa jego Naukę o barwach. Śledzimy jego studia w Getyndze, na których poznaje dzieła Platona i Kanta. Obserwujemy go też w trakcie napoleońskiej kampanii moskiewskiej, która przetacza się przez Niemcy. Dla Schopenhauera to nic innego, jak „morderczy karnawał”. Nie bierze w nim udziału.

Wojenna zawierucha spustoszyła nie tylko krajobraz niemieckich miast, ale również ludzkie dusze. Po niej na pesymizm nie ma ani miejsca, ani chętnych. Króluje mało wyszukana miałkość. Schopenhauer, dzięki spadkowi po ojcu, nie musi jednak iść z prądem. Nie żyje bowiem „z”, ale „dla” filozofii. Jest, jakbyśmy dziś powiedzieli, w pełni niezależny, daleki od politycznej poprawności. Żyje w „dzikich czasach filozofii”, ale jest ich zażartym wrogiem. „Moja epoka nie jest moim obszarem działania” – wyznaje. On ją wyprzedza. Choć niezauważany, jest daleko w awangardzie. Staje się Kasandrą naszych czasów. Jeszcze dzikszych.

Mariusz Karwowski
Rüdiger Safranski, Schopenhauer. Dzikie czasy filozofii. Biografia, tłum. Mateusz Falkowski, posłowie Maria Janion, Wydawnictwo Prószyński i S−ka, Warszawa 2008.

Ilustracja życia

„Pisząc biografię człowieka, który żył tak długo i stworzył tak wielkie dzieła, nie wiemy, jak głęboko nurkować, gdzie sięgnąć dna, aby zaczerpnąć garść piasku, to przecież nie staw, to ocean” – pisze Wiktor Szkłowski. Biografia wielkiego pisarza i myśliciela, napisana przez wybitnego teoretyka i historyka literatury, to wznowienie wydawanego już w Polsce dzieła.

Fakt, iż autor należał do twórców rosyjskiej szkoły formalnej, nie pozostał bez wpływu na jego pracę, mimo że biografia powstała w roku 1963, kiedy Szkłowski odstąpił częściowo od radykalnie formalnego traktowania literatury. Echa jego teorii chwytu literackiego są w książce obecne. Zdarzenia przetwarzane za pomocą odpowiednich chwytów tworzą odpowiednie konstrukcje, tak, by literackość dominowała nad metodą genetyczno−historyczną. Gdy czytamy biografię Tołstoja, niemal namacalnie odczuwana jest rola drobiazgowej, ale jednocześnie upoetyzowanej kreacji świata. Jednak autor, czerpiąc z autentycznych listów, dzienników i dokumentów, konfrontuje relacje Tołstoja z własną wiedzą, wskazując na nieścisłości, błędy, komentując rzeczywistość.

Fluktuacja temporalna świata przedstawionego sprawia, że odbiorca odbywa swoistą podróż w czasie. Migawkowe zatrzymanie na poszczególnych scenach z życia Tołstoja to nie jedynie błysk flesza, ale cały obraz, uwzględniający układ przyczynowo−skutkowy. Każdy gest, każde słowo zdają się mieć niepodważalny wpływ na dalszy bieg życia. Autor wciąga czytelnika w rozmowy, wprowadza go w świat poprzez opisy miejsc i postaci, poprzez dygresję wybiega w przyszłość lub przeszłość, by za chwilę powrócić do sytuacji opisywanej.

Świat przedstawiany jest przez pryzmat odczuć opisywanych postaci, kiedy indziej zamknięty w odautorskim komentarzu, najczęściej jednak to jakby transpozycja biegu myśli samego Tołstoja dokonana na potrzeby dzieła. To ilustracja jego życia od okresu związanego z pierwszymi wspomnieniami pisarza, poprzez dzieciństwo w arystokratycznej rodzinie, młodość czasów uniwersyteckich i służby wojskowej, po chorobę i śmierć. Zmiany zachodzące w światopoglądzie i osobowości pisarza, metamorfoza jego zapatrywań społecznych i religijnych, wszystko to przedstawione jest w kilku płaszczyznach analizy psychologicznej, historycznej i literackiej.

Szkłowski to nie tylko autor przedstawiający dzieje twórcy, to teoretyk i historyk literatury. Wiedza literaturoznawcza i biograficzna tworzą spójną całość. Rzeczywistość poddawana jest konfrontacji ze światem przedstawionym w dziełach Tołstoja. Autor wskazuje na związki zdarzeń rzeczywistych z tokiem fabularnym utworów. Identyfikuje pierwowzory postaci z bohaterami powieści, wskazuje na bodźce mające wpływ na powstanie poszczególnych scen. Analizuje twórczość Tołstoja również w kontekście teoretycznym, kładąc nacisk na cechy kompozycji, doszukując się pionierstwa w dziedzinie literackiej koncepcji „strumienia świadomości” oraz analizy duszy ludzkiej.

Wskazuje nawet na zasady wydania i recepcję dzieł. Poddaje analizie lektury rosyjskiego twórcy na poszczególnych etapach jego życiowej drogi. Literatura staje się integralnym elementem życia. To ona kreuje świat, z niej czerpie pisarz i poprzez nią wyraża. To dzieło nie tylko o wielkim twórcy literatury, ale i o samej literaturze.

Aleksandra Wójtowicz

Wiktor Szkłowski, Lew Tołstoj. Biografia, tłum. Romana Granas, wydawnictwo w.a.b., Warszawa 2008, seria: Fortuna i Fatum.

Publicystyka i chaos pojęciowy

Książka prof. Zbigniewa Drozdowicza O racjonalności życia społecznego zawiera cykl dziesięciu wykładów poświęconych temu zagadnieniu. Tytuł jest mylący, sugeruje bowiem dociekania rzeczowe, podczas gdy wykłady dotyczą dziejów poglądów różnych myślicieli na kwestię związków rozumu z organizacją społeczeństwa, jego przemianami itp. Poszczególne wykłady dotyczą kolejno: dwóch tradycji (francuskiej i niemieckiej) „dziejowej racjonalności życia społecznego” (?), poglądów starożytnych, średniowiecznych, odrodzeniowych, oświeceniowych myślicieli, liberalnej myśli brytyjskiej (Smith i J.S. Mill), myśli „utopistów” (T. Morus i C. Saint−Simon), a na końcu myśli socjalistów i komunistów (na Leninie kończąc). Ostatni wykład Typy wizji racjonalizmu w życiu społecznym ma ogólniejszy, podsumowujący charakter i zawiera streszczenie poprzednich według podziału modeli racjonalności na koncepcje głoszące „racjonalność dawaną z góry” (jakiś Rozum określający zasady organizacji świata) oraz takie, gdzie racjonalność „jest dawana z dołu”. Nie ma w książce natomiast dociekań odnośnie do współczesnej myśli dotyczącej relacji rozum – społeczeństwo. Omówienie poglądów poszczególnych autorów poprzedzone jest uwagami biograficznymi oraz historycznymi, co w przypadku autorów znanych (np. Platon czy Augustyn) wydaje się zbędne.

Wykłady mają raczej charakter popularny. Autor, być może ze względu na rozmiar podjętego dzieła (całe dzieje filozofii), nie jest w stanie wyjść poza dość powierzchowny, i niestety miejscami niejasny, referat poglądów poszczególnych autorów, czasami wręcz ocierający się o publicystykę. Przytoczmy jako przykład fragment z rozważań o Tomaszu z Akwinu: „Ten ostatni [chodzi o papieża Klemensa IV – ML] wysłał go [Tomasza] do Paryża dla wzmocnienia stronnictwa przeciwników awerroistów i awerroizmu. Awerroes był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli średniowiecznego arystotelizmu. Według Tomasza z Akwinu, był on „nie tyle perypatetykiem, ile fałszerzem filozofii perypatetyckiej”, bowiem głosił teorie dwóch prawd (wiary i rozumu), dwóch różnych dróg prowadzących do tych prawd oraz dopuszczał, iż mogą one być, a nawet często są rozbieżne. Spór ten zakończył się całkowitą klęską awerroistów, a jeden z ich intelektualnych liderów Siger z Brabantu zakończył swoje życie w tajemniczych okolicznościach na wygnaniu we Włoszech (prawdopodobnie został zamordowany)”. Jak powiązać ten fragment z tematyką rozważań? Co ma do myśli Tomasza wzmianka o zamordowaniu Sigera? Itd. Dalej mamy np. takie zdanie: „Tomasz z Akwinu, podobnie jak Augustyn – starał się oczywiście oddać Bogu to, co boskie, a człowiekowi to, co ludzkie, jednak w większym stopniu niż jego poprzednik stawiał na to, co ludzkie, w tym na ludzki rozum”.

Poważniejszym zarzutem wobec pracy jest panujący w niej, jak się wydaje, pewien nieporządek pojęciowy. Autor często używa terminów racjonalizm, racjonalizacja, racjonalność, jakby nie do końca zdając sobie sprawę z ich zakresów. Czasem używa wręcz zamiennie terminów racjonalizm, racjonalność, zdając się ignorować to, że racjonalizm jest nazwą doktryny (jak więc rozumieć wizje racjonalizmu), a racjonalność – cechą bytu, poznania, działania czy w końcu społeczeństwa, jego dziejów czy organizacji. Ten zbyt luźny tok wywodu mocno przeszkadza w lekturze pracy. Szkoda.

Marek Lechniak
Zbigniew Drozdowicz, O racjonalności życia społecznego. Wykłady, wydawnictwo naukowe uam, Poznań 2007.

Fenomenologia poezji

O Wojciechu Bąku przypomniano sobie dopiero w ostatnich latach, mimo że od jego śmierci upłynęło bez mała pół wieku. Jak wskazują dokumenty i pamięć świadków, ten poeta, dramaturg, prozaik, eseista, tłumacz był twórcą najdotkliwiej represjonowanym przez Polskę Ludową w latach 1949−56. Długoletnia śladowa obecność twórczości Bąka w syntezach literatury polskiej XX wieku miała swoją przyczynę w działaniach państwa totalitarnego promującego ateizm, jak i w skrywanym negatywnym stosunku literatów do kolegi po piórze. Np. Jarosław Iwaszkiewicz w liście do Miłosza nazywa go wprost „grafomanem”. Opinia partyjna i środowiskowa nie sprzyjała poecie, który konsekwentnie pragnął być wierny swoim chrześcijańskim przekonaniom i w tym względzie nie godził się na żadne kompromisy.

Mimo wszystko pozostaje kwestią otwartą, czy i jaką wartość mają jego utwory. To pytanie zadają sobie historycy i krytycy literatury. Obfitość dzieł Bąka (w tym wznowień oraz ineditów) jest niewspółmierna do istniejących opracowań. Dlatego w pierwszym odruchu z uznaniem odnotowuję książkę młodego literaturoznawcy, związanego z Instytutem Nauk o Literaturze Uniwersytetu Śląskiego. Publikacja pokazuje, jak trudno badać poezję, która zawisła w badawczej próżni. Autor, co prawda, nawiązuje do ustaleń, diagnoz, intuicji krytycznoliterackich (na ogół formułowanych jeszcze za życia poety i niedługo po jego tragicznej śmierci), ale ma kłopoty ze znalezieniem języka opisu wierszy. Można by wskazać na inne mankamenty i braki warsztatowe tej pierwszej próby monograficznej Bąka. Jednakże książka Pyzika odsłania tęsknoty literaturoznawcze młodego pokolenia, które nie zawsze idzie po tropach postmodernizmu, lecz oczekuje od poezji poszukiwania odpowiedzi na podstawowe pytania o duchowość i człowieczeństwo.

Pyzik zrezygnował z perspektywy historycznej, ograniczył horyzont filologiczny, pożegnał się ze strukturalizmem, by podjąć fenomenologiczną refleksję o wierszach Bąka. Literaturoznawca omawia je, aby uchwycić nie tyle motywy, symbolikę, tradycję literacką, ile postawę poety, kierunek jego wewnętrznych zmagań, los jego rozognionej wiarą duchowości. Toteż Pyzik nieznacznie „upowieściowił” swoje rozważania, które skupił kolejno wokół: „powołania”, „zwątpienia”, „łaski”, „służby”, „światłości”, „codzienności”, „milczenia” i „mistyki”. Wyniki badawcze nie za każdym razem nabierają konkretności literaturoznawczej. Pozytywność tego sposobu przedstawiania poezji polega na tym, że staje się ona żywą materią, wytworem kulturowym, który nie przedstawia się w aurze iluzorycznego obiektywizmu. Książka ta być może zapowiada to, w co wierzył Wojciech Bąk, że „pozbawiony duchowości paradygmat przenikający niemal każdą dziedzinę życia, kiedyś musi się skończyć”.

Po lekturze tej (nierównej) książki widać, że Bąk był poetą, dla którego liczyło się słowo−czyn, nie zaś artyzm jako wyraz możliwości techniczno−formalnych, za którymi nie idzie żadna praktyka życiowa.

Książka ukazała się dzięki aktywności regionalistów z Ostrowa Wielkopolskiego, a szczególnie Witolda Banacha, pomysłodawcy serii wydawniczej „Biblioteka Ostrowska”, w której ukazało się m.in. wznowienie niedokończonej powieści autobiograficznej Wojciecha Bąka Miasto mego dzieciństwa.

Zbigniew Chojnowski
Tomasz Pyzik, Twórczość poetycka Wojciecha Bąka, pod red. Witolda Banacha, Muzeum Miasta Ostrowa Wielkopolskiego, Ostrów Wielkopolski 2007, seria: Biblioteka Ostrowska.