Błogosławiona cisza



Dynamika zmian w szkolnictwie wyższym wzrasta z roku na rok. Wszyscy zainteresowani jakością oferty edukacyjnej mają pełne ręce roboty. Konferencje, sympozja, seminaria, zjazdy, narady, ustawy, uchwały, rozporządzenia, foresighty, porozumienia, listy otwarte, książki, periodyki, czasopisma, artykuły, wywiady itd., itd.

Z jednej strony wymagania wspólnoty międzynarodowej: ECTS, uznawalność dyplomów, wymiana studentów, konkurencja na europejskim rynku usług edukacyjnych, współpraca międzynarodowa rektorów, społeczeństwo oparte na wiedzy, strategia lizbońska, europejska przestrzeń szkolnictwa wyższego etc., etc. Z drugiej strony ciśnienie wewnętrzne: współpraca z biznesem w zakresie badań i podnoszenia kwalifikacji absolwentów uczelni, konieczność nowelizacji ustaw i przepisów szczegółowych, rozmaite koncepcje zmian w procedurach awansu nauczycieli akademickich, procent PKB na kształcenie, okręty flagowe, akredytacja, rynek pracy, status doktorantów itp., itp.

Mnogość poważnych problemów przyprawiających o zawrót głowy, karuzela zmian, za którymi trudno nadążyć, gwar głosów domagających się uznania. „Chrzęst i brzęk, zgrzyt i stęk / Hałas jak w fabryce!” – pisał Tuwim w znanym wierszu dla dzieci. Aż chciałoby się znaleźć w ustronnym miejscu, by w chwili ciszy zdobyć się na niewymagającą pośpiechu refleksję. Wziąć książkę do ręki, otworzyć ją i przeczytać na przykład: „O eksterytorialności uniwersytetów stanowi nie wywodzący się ze średniowiecza ich status prawny, lecz klimat, nastrój wyczekiwania, bliskości czegoś wielkiego. W kościołach bywa podobnie, ale uniwersytet ma w sobie więcej życia. Akademicka cisza nie onieśmiela, lecz kusi owocem z drzewa wiadomości dobrego i złego, ma głębię, w której trwa nieustanna obietnica odkrywania tajemnic. Unoszące się myśli nadają powietrzu inną gęstość. Nawet jeśli na brukowanych dziedzińcach akurat nie ma ciszy, jest gwar i stukot wielu kroków, echa te brzmią inaczej niż gdziekolwiek indziej, gdzie tupot jest tylko hałasem i świadectwem pośpiechu. Na uniwersytecie wszelkie odgłosy towarzyszą drodze do większego celu, coś znaczą, choć może nie dostrzegają tego zakuwający lub pocący się przed egzaminem studenci, a już na pewno nie ci, którzy oblali. Żeby to dostrzec, trzeba tu przyjść po prawdę.” (Konrad Lewandowski, „Magnetyzer”).

Siedząc w fotelu znajomego redaktora M. i przeglądając książki z jego biblioteczki, ze zdumieniem przekonałem się, że o sprawach akademickich można również w ten sposób. I to w dodatku w literaturze zwanej popularną. Całe życie się człowiek uczy...

Marek Remiszewski