Zostać czy odejść? Dylematy ptasich rodziców

Dylematy ptasich rodziców Beata Czyż


Spośród wszystkich grup zwierząt ptaki cieszą się chyba największą popularnością. Któż z nas w dzieciństwie nie budował karmnika, aby zimą pomagać naszym skrzydlatym przyjaciołom i przy okazji mieć szansę na ciekawe obserwacje posilającej się gromady? Także wśród osób zawodowo zajmujących się biologią znaczną część stanowią ornitolodzy, czyli badacze ptaków. Ptaki są wdzięcznym obiektem badań, zwłaszcza ekologicznych, i to zarówno w tradycyjnej ekologii, jak również w ekologii behawioralnej. Ta ostatnia jest stosunkowo nową dziedziną nauki, powstałą w latach 70. zeszłego wieku. Ekolodzy behawioralni, do których się zaliczam, badają zachowania zwierząt w kontekście ich przydatności do przeżycia i rozmnażania.

Opieka – harmonia czy konflikt?

Gdy nadchodzi pora lęgowa ptaków, samice i samce łączą się w pary, by wydać na świat potomstwo. Z pozoru idealny związek przy bliższym poznaniu często okazuje się być jednak polem walki pomiędzy osobnikami odmiennej płci. Rodzice współpracują, bo przekazują swoje geny poprzez wspólne potomstwo. Jednak w kwestii inwestycji rodzicielskich pomiędzy płciami istnieje konflikt.

Dzieje się tak dlatego, że opieka nad potomstwem jest bardzo kosztowna w kontekście czasu i energii, jaką się na nią poświęca. Dla każdej samicy i każdego samca najlepszym wyjściem byłoby zrzucenie wszystkich lub przynajmniej części obowiązków rodzicielskich na kogoś innego. Najlepszym kandydatem do tego jest oczywiście drugi rodzic. Każdy skojarzony osobnik staje więc przed wyborem pomiędzy pozostaniem przy gnieździe i opieką nad potomstwem a ucieczką i poszukiwaniem nowego partnera do rozrodu.

Istnieją cztery możliwe rozwiązania tej sytuacji: 1) oboje rodzice opiekują się potomstwem, 2) samica odchodzi, 3) samiec odchodzi i 4) oboje rodzice opuszczają potomstwo. U ptaków najczęściej mamy do czynienia z pierwszą sytuacją. Ponad 90 proc. gatunków jest monogamicznych socjalnie, co oznacza, że samiec i samica łączą się w parę i wspólnie zajmują się opieką nad lęgiem (niekoniecznie dzieląc obowiązki po równo).

Monogamia socjalna niekoniecznie musi znaczyć również, że wszystkie pisklęta w gnieździe mają tych samych rodziców. Z powodu częstych, jak się okazuje, zdrad małżeńskich, zdarza się, że samce opiekują się nie swoim potomstwem. Ale to już temat na inną opowieść.

Mały Zorro

W czasie wędrówki nad rzeką, jeziorem czy stawem, możemy czasem usłyszeć dość monotonny wysoki głos: „ciiiii, ciiiii”. Jeśli uważnie przyjrzymy się otoczeniu, spostrzeżemy małego ptaka z charakterystyczną czarną maską. To samiec remiza oznajmia potencjalnym partnerkom swoją obecność i gotowość do rozrodu. Ten jeden z najmniejszych ptaków zamieszkujących Europę znany jest przede wszystkim z budowy kunsztownego gniazda, kształtem przypominającego budowle afrykańskich wikłaczy. Gniazdo to wygląda jak rękawica zawieszona w rozwidleniu cienkiej gałęzi wierzby czy brzozy. Materiał budulcowy stanowią najczęściej włókna chmielu, pokrzywy lub trzciny oraz puch zbierany z wierzb, topól czy pałek.

Budowę gniazda rozpoczyna najczęściej samiec (rzadziej para remizów), owijając wybraną gałązkę włóknami. Samczyk trzyma łapami jeden koniec włókien, a w dziobie drugi i obraca się dookoła gałęzi. Oplecenie musi być solidne, aby gniazdo nie spadło w czasie silnego wiatru. Po ok. 2 dniach od rozpoczęcia budowy, gniazdo wygląda jak obrączka zrobiona z włókien z powtykanym gdzieniegdzie puchem. W miarę poszerzania się dolnej części obrączki, gniazdo zaczyna coraz bardziej przypominać koszyczek z jednym uchem. Jeśli samcowi nie uda się do tego czasu przywabić samicy, przestaje budować i czeka. Wznawia budowanie, gdy w końcu któraś samica się przyłączy. Jeśli tak się nie stanie, porzuca niedokończone gniazdo i rozpoczyna nowe.

A co się dzieje, jeśli samica się przyłączy? Początkowo ptaki wspólnie zajmują się budową gniazda, przy czym zwykle ich role są podzielone. Samica najczęściej siedzi w środku i wplata puch, a samiec przynosi jej materiał. W końcu pewnego dnia, gdy jeszcze budowa nie została zakończona, samica składa pierwsze jajo. Zaraz po złożeniu starannie zakopuje je w puchu tworzącym grubą podstawę gniazda. Stara się w ten sposób ukryć ten fakt przed samcem. Kolejne jajo też zakopie i kolejne, jeśli będzie trzeba.

W tym momencie rozpoczyna się na dobre walka płci. Ukrywając jaja, samica zwiększa szansę na pozostawienie lęgu zanim zrobi to jej partner. Jeżeli jej się to uda, stawia samca w trudnej sytuacji wyboru, ponieważ jeśli on też ucieknie, lęg zostanie stracony. Możliwy jest również scenariusz, w którym samiec pierwszy opuści lęg, pozostawiając samicę w sytuacji, jak się wydaje, bez wyjścia.

Ptak, który zdecyduje się na opiekę, musi samotnie dokończyć budowę gniazda, rozpocząć wysiadywanie, a po wykluciu piskląt, karmić je aż do uzyskania przez nie samodzielności.

W pogoni za remizem

Kiedy zbliża się wiosna, moje zniecierpliwienie narasta. Już chciałabym być na stawach, usłyszeć pierwsze, nieśmiałe „ciii” i zobaczyć wracające z południowej Europy remizy. Z początkiem kwietnia i ja zmieniam miejsce pobytu. Przenoszę się z dużego miasta do pięknej, niewielkiej wsi, położonej tuż na skraju ogromnego kompleksu stawów, będącego zarazem rezerwatem przyrody. Gdy tylko pojawiają się pierwsze remizy, rozpoczyna się moja szaleńcza „pogoń”. Od kilku lat badam strategie rozrodu samców i samic tego niezwykłego gatunku.

Podstawową czynnością, wykonywaną przez większą część sezonu lęgowego, jest wyszukiwanie gniazd. Ponieważ remizy nie ukrywają swojego gniazda, tak jak to robią inne ptaki, jego znalezienie jest zwykle proste. Wystarczy iść i nasłuchiwać charakterystycznego „ciii”. Jeśli usłyszymy znajomy głos, po chwili powinniśmy mieć już zaznaczoną na mapie kropkę oznaczającą upragnione stanowisko. Teraz trzeba tylko schwytać właścicieli gniazda, oznakować i pomierzyć. W zależności od szczęścia zajmuje to od kilkunastu minut do kilku dni. Czasem niestety trzeba się poddać. Rozpinanie sieci, za pomocą której łapie się ptaki, zajmuje kilka−kilkanaście minut. Aby zwiększyć prawdopodobieństwo, że remiz, którego chcemy złapać, przyleci właśnie tu, gdzie stoi sieć, musimy użyć sztuczki.

Wykorzystujemy to, że samce remizów nie tolerują obecności innych samców w pobliżu gniazda. Przy sieci stawiamy magnetofon z nagraniem śpiewu i włączamy odtwarzanie dźwięku. Jeśli dopisze nam szczęście, po chwili mamy już schwytanego remiza. Sprawa z samicami wygląda podobnie. Każdego złapanego osobnika trzeba oznakować kombinacją kolorowych obrączek, tak żeby można go później identyfikować w czasie trwania sezonu lęgowego.

Poza obrączkami kolorowymi zakłada się także obrączkę aluminiową z indywidualnym kodem. Oprócz założenia obrączek, każdego remiza trzeba pomierzyć (długość skrzydła, ogona, wielkość maski), oznaczyć jego płeć i wiek. Różnice między płciami są zwykle dobrze widoczne. Samce mają szerszą czarną maskę na głowie, intensywnie kasztanowy grzbiet, jasnoszarą głowę i rude plamki na piersi. Samice są ubarwione mniej kontrastowo, mają ciemniejszą głowę, mniejszą maskę i brązowy, a nie kasztanowy grzbiet. Po niedługiej chwili remiz jest już wolny i może wracać do swoich zajęć. Jeśli nie opuści mojego terenu badań, będzie śledzony przez cały sezon lęgowy.

Każde znalezione gniazdo musi być regularnie kontrolowane w celu ustalenia, który rodzic podjął się opieki, jaka jest wielkość zniesienia, liczba piskląt i ile podlotów opuści gniazdo. Po skończonym sezonie lęgowym dane na temat osobników i gniazd trzeba wprowadzić do komputera i przeprowadzić analizę statystyczną.

Jak wybrać najlepszą strategię?

System rozrodu remiza jest bardzo skomplikowany i wyjątkowy w ptasim świecie. Właściwie tylko u tego gatunku zarówno samiec, jak i samica może opuścić lęg jeszcze przed rozpoczęciem wysiadywania jaj i szukać nowego partnera. W populacji możemy znaleźć poligyniczne samce (takie, które skojarzyły się z więcej niż jedną samicą), poliandryczne samice (mające więcej niż jednego samca) i osobniki, które skojarzyły się tylko raz.

Niektóre samce nie zdobywają żadnej samicy i pozostają „kawalerami” przez cały sezon. Ciekawe jest również to, że wysiadywaniem jaj i karmieniem piskląt zajmuje się zawsze tylko jeden rodzic i może to być albo samica, albo samiec. Z powodu takiego zachowania samców i samic, remiz jest gatunkiem, który świetnie się nadaje do badań nad podejmowaniem decyzji o wyborze strategii rozrodczej. W moich badaniach koncentruję się właśnie nad tymi problemami. Próbuję się dowiedzieć, w jaki sposób różne czynniki środowiska i cechy samych osobników wpływają na ich decyzje rozrodcze. Która strategia jest najbardziej opłacalna dla samców i samic w kontekście ich sukcesu reprodukcyjnego w danym sezonie lęgowym? Czy ptaki tworzące parę podejmują swoją decyzję rodzicielską niezależnie od siebie? Pomimo kilku lat badań część pytań nadal pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi.

Na stawach milickich, ponad 40 proc. samic i samców skojarzyło się więcej niż raz w czasie okresu lęgowego, a prawie 10 proc. samców pozostało kawalerami. Okazuje się, że wyprowadzenie z gniazda co najmniej jednego potomka jest dla remizów nie lada problemem. Prawie połowa samców i ponad 40 proc. samic w Rudzie Milickiej miała bowiem zerowy sukces rozrodczy. Jaką zatem strategię powinny przyjąć samice, a jaką samce, aby pozostawić po sobie potomstwo?

Okazuje się, że dla samca najlepsza jest sytuacja, gdy samica zajmuje się jego lęgiem. Im więcej samic zostało i zajęło się lęgiem samca, tym jego sukces rozrodczy w danym sezonie był większy. Najlepszą strategią dla samca jest więc opuszczanie lęgu zanim zrobi to samica i szukanie nowej partnerki. Strategia ta jest dobra z dwóch powodów. Po pierwsze, lęgi z opieką samicy zawierają więcej jaj i w konsekwencji więcej podlotów opuszcza gniazda, w których opiekę sprawowała samica a nie samiec. Po drugie, prawdopodobieństwo, że samica zostanie jest duże, ponieważ większość samic opiekuje się co najmniej jednym swoim lęgiem w ciągu roku.

Także wśród samic strategia ucieczki była częsta. W okresie czterech lat badań prawie połowa samic opuściła co najmniej jedno gniazdo. Potencjalnie jest to opłacalna taktyka, ponieważ liczba lęgów samicy rosła wraz z liczbą gniazd przez nią opuszczonych. Inaczej jednak niż u samców, sukces rozrodczy (liczba potomstwa) samic nie był związany z liczbą gniazd samicy w danym roku.

Strategia ucieczki jest ryzykowna, ponieważ tylko nieliczne samce podejmują się opieki, a samice prawdopodobnie nie są w stanie rozpoznać, czy ich samiec zostanie, czy również opuści jaja. Czy zatem lepszym wyjściem dla samicy jest opieka? Na stawach milickich te samice, które zostały i opiekowały się potomstwem, wyprowadzały więcej podlotów niż samice opuszczające wszystkie lęgi. Najbardziej opłacalną taktyką dla samic okazała się być opieka przy dwóch kolejnych gniazdach. Jednakże tylko nieliczne samice mogły sobie pozwolić na taką strategię, ponieważ wydaje się ona także najbardziej kosztowna. Samice mogą oczywiście stosować obie strategie – ucieczki i opieki – przy różnych gniazdach. Z uwagi na to, że taktyka opieki nad lęgiem jest opłacalna dla samic, nie dziwi fakt, że w mojej populacji tylko około 25 proc. z nich opuściło wszystkie gniazda.

A co z „opiekuńczymi” samcami? Czy ta strategia im się opłaca? Przecież samiec pozostający przy gnieździe jest pozbawiony możliwości ponownego skojarzenia się przez kilka tygodni. Najpierw przez 2 tygodnie musi wysiadywać złożone przez samicę jaja, a następnie przez 3 tygodnie karmić pisklęta w gnieździe, aż do czasu ich wylotu. Na tym nie koniec! Po wylocie, jeszcze przez kilka−kilkanaście dni trzeba się opiekować młodymi, które już co prawda posiadają zdolność lotu, ale dopiero uczą się samodzielnie zdobywać pokarm. Niewiele samców decyduje się na opiekę. Prawdopodobnie dla niektórych jest to najlepsze wyjście np. wtedy, gdy zdobycie nowej samicy jest mało realne.

Jak widać, pozostawienie potomstwa jest niewątpliwie sukcesem, ale należy pamiętać, że faktycznym zwycięzcą jest ten, którego dzieci przeżyją zimę, wrócą na lęgowisko i przekażą geny do następnego pokolenia.

Mgr Beata Czyż, ekolog, jest asystentką w Zakładzie Ekologii Ptaków Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego.