Nie mieli wątpliwości
Nie mieli wątpliwoŚci
Na podstawie art. 31−32 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. „Prawo prasowe” proszę o zamieszczenie w najbliższym numerze sprostowania do materiału zamieszczonego w numerze 12/2007 „FA” pt. „Profesorska habilitacja” autorstwa Marka Wrońskiego.
Wroński świadomie ignoruje polski ład prawny. Gdyby choć przez chwilę pochylił się nad ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych i orzecznictwie, wiedziałby, że jego materiał stanowi przykład nie tylko naruszenia dobrych obyczajów, ale łamania prawa i to in gremio. Z braku miejsca zacytuję tylko jeden fragment z wyroku Sądu Najwyższego – Izba Cywilna z 23 Xl 2004 r. (1 CK 232/2004): „Przytoczenie cudzego utworu nawet w całości jest dozwolone, jeżeli następuje w celu określonym w art. 29 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, przy czym przytaczany utwór musi pozostawać w takiej proporcji do wkładu twórczości własnej, aby nie było wątpliwości co do tego, że powstało własne dzieło”. Panie Wroński: wątpliwości takich nie mieli 14 lat temu recenzenci mojej habilitacji: śp. prof. J. Skowronek, prof. J. Zdrada (UJ) i prof. S. Kalembka (UMK), Rada Wydziału UMK, tzw. superrecenzent i cała CK ds. SiTN. Pan na kanwie pisanego na zamówienie reportażu „Gazety Wyborczej” rozdmuchuje problem, szargając nie tylko moje skromne nazwisko, ale także wielu wybitnych ludzi nauki, przy czym nie podaje Pan ani jednego nazwiska ukrywających się autorów cytowanych „opinii”. Nie wnosi Pan, poza „GW”, żadnych nowych informacji. I to chce Pan nazwać rzetelnością dziennikarską, do której zobowiązuje art. 12 ust. 1 pkt. 1 ustawy „Prawo prasowe”? Dlaczego Pan w tym przypadku złamał to prawo?
Próbuje Pan pełnić kilka ról: śledczego, prokuratora, sędziego i kata. Przynajmniej te dwie środkowe posługują się obowiązującym prawem. Pytam, dlaczego łamie Pan ustawę „Prawo prasowe”? Miał Pan 8 miesięcy, żeby się za mną skontaktować. Udostępniłbym Panu nie tylko recenzje przewodu habilitacyjnego, ale – co jest ważne na kanwie reportażu „GW” – zamówione cztery niezależne ekspertyzy: dr. Marka Bukowskiego (UJ) – 17 ss. z 10.08.06, dr. Jana Piszczka (UWM) – 3 ss. z czerwca 2007, adw. Leszka Obiegłego – 5 ss. z 12.06.07, Biura Analiz Sejmowych – 7 ss. z 21.06.07. Żadna z nich nie pozostawia wątpliwości: znamion plagiatu moja habilitacja nie posiada, a ewentualne postępowanie w tej kwestii zostało przedawnione, a to „jest instytucją trwałą i nienaruszalną”. Nadto, gdyby podjął Pan ze mną kontakt przed publikacją w 12. numerze (2007) „FA”, przekazałbym nazwiska ukrywających się „recenzentów” dla „GW” oraz inspiratora całego zamieszania.
Dodam tylko, że dr M. Bukowski (UJ) na zakończenie 17−stronicowej opinii stwierdza: „Mając na względzie powyższe, opiniujący stoi na stanowisku, iż książka autorstwa prof. Mirosława Krajewskiego pt. „Powstanie styczniowe między Skrwą a Drwęcą” nie stanowi plagiatu książki autorstwa ks. Czesława Lissowskiego pt. „Powstanie styczniowe w ziemi dobrzyńskiej”. Kraków 10.08.2007 r.” Dr J. Piszczek (UWM) konkluduje: „W mojej ocenie przedmiotowa praca M. Krajewskiego nie jest plagiatem pracy Cz. Lissowskiego”. Adw. M. Obiegły pisze m.in.: „Ocena pracy została dokonana przez recenzentów habilitacji, gdyż to im przysługiwały w tym zakresie kompetencje, ale wydaje się, że postępowanie polegające na tym, iż prof. M. Krajewski w swoim opracowaniu wielokrotnie cytował, wskazując (w przypisach do tekstu) pracę Cz. Lissowskiego, wyklucza trafność zarzutu plagiatu w rozumieniu wskazanych regulacji prawnych i poglądów”.
Na koniec: powołana – notabene poza trybem ustalonym w ustawie „Prawo o szkolnictwie wyższym” oraz ustawie o stopniach naukowych i tytule naukowym (art. 28 i 29a) – komisja na Wydziale Nauk Historycznych UMK w dniu 22 stycznia br. nie postawiła mi zarzutu przywłaszczenia praw autorskich kogokolwiek ani tym bardziej popełnienia plagiatu w mojej pracy habilitacyjnej. I co Pan na to, Panie Wroński? Oczekuję przeproszenia z Pana strony za naruszenie moich dóbr osobistych.
nie spełnia wymagań
Z uwagą przeczytałem Pana list do redakcji i ubolewam, że Pan nie zapoznał się dokładnie z moim artykułem Profesorska habilitacja. Dowiedziałby się Pan stamtąd, że materiały dotyczące zarzutów nierzetelności Pańskiego dzieła trafiły w moje ręce dwa lata wcześniej nim ukazał się artykuł w „Gazecie Wyborczej”. Niestety, z Nowego Jorku nie byłem w stanie wtedy sprawdzić ich prawdziwości (a nikt z profesorów UMK nie chciał wtedy w tym mi pomóc!), dlatego sprawa ta czekała na mój przyjazd do Polski. Dziennikarze z „Gazety Wyborczej” byli jednak szybsi, za co jestem w pewien sposób wdzięczny… Ciekawi mnie, dlaczego im nie wytoczył Pan dotąd procesu?
Po ich artykule – jak Pan może wyczytać z listu dziekana Wydziału Historycznego prof. Waldemara Rezmera („FA” 02/2008) – sprawą zajęła się z urzędu specjalna komisja dziekańska. Jej raport nie został jak dotychczas upubliczniony, ale gdy tak się stanie, będę mógł odeprzeć Pana niewybredny atak bardziej merytorycznie. W obecnej chwili odsyłam do mojego artykułu Będzie precedens? w lutowym „Forum Akademickim”. Komisja dziekańska jednoznacznie stwierdziła, iż Pana „rozprawa habilitacyjna nie spełnia wymagań i została napisana niesamodzielnie”.
Polecam się łaskawej pamięci, jeśli chodzi o kopie recenzji Pana habilitacji i kopie opinii prawniczych w tej sprawie.
Z poważaniem