Lepsza praca, gorsza płaca

Henryk Grabowski


Teza zawarta w aforyzmie „Jaka praca, taka płaca” wydaje się tak oczywista, jak aksjomat w logice matematycznej. Nie chodzi przy tym wyłącznie o czas pracy lub wysiłek w nią wkładany, ale także, a nawet przede wszystkim, o jej skuteczność, społeczną doniosłość oraz ciężar i zakres odpowiedzialności, ściśle związane z kompetencjami pracownika.

Jednym z zawodów, w których zależność ta została wyparta przez jej odwrotność, jest praca nauczyciela akademickiego. Nie wiem, czy prowadzono jakieś badania w tym zakresie. Sądzę jednak, że wieloletnia obserwacja uczestnicząca, jako uprawniona metoda badań społecznych, upoważnia do sformułowania hipotez na ten temat o wysokim stopniu prawdopodobieństwa.

Od czasu, gdy liczba szkół wyższych w Polsce uległa potrojeniu, popyt na usługi naukowo−dydaktyczne przewyższył możliwości kadrowe jego zaspokojenia. W konsekwencji środowisko akademickie podzieliło się na dwie kategorie: jedno− i wieloetatowców. Pierwsi uznali, że nie jest możliwe wywiązywanie się z powinności zawodowych nauczyciela akademickiego na odpowiednim poziomie w sytuacji zwielokrotnionego obciążenia dydaktycznego. Drudzy dostrzegli w tym możliwość zwiększenia swoich dochodów.

Abstrahuję od moralnej oceny zarówno jednych, jak i drugich. Nie czuję się do tego powołany. Jednak wiele przesłanek przemawia za tym, że wieloetatowcy pracują – najogólniej biorąc – gorzej, a zarabiają lepiej. Oczywiście, jak zwykle – w przypadku zjawisk społecznych – nie jest to zależność bezwarunkowa, najwyżej probabilistyczna. Niemniej, prawdopodobieństwo, że kto w szkolnictwie wyższym pracuje lepiej (co nie znaczy więcej), ten ma mniejsze szanse dorobienia się, jest większe od przypadkowego.

Na pierwszy rzut oka opisana sytuacja nasuwa skojarzenie z jaskrawą niesprawiedliwością. Ja też tak początkowo myślałem. Jednak po głębszym zastanowieniu zmieniłem zdanie. Pomógł mi w tym wydobyty z zakamarków pamięci dowcip, w którym na pytanie, czym różni się praca uczonego i ladacznicy, odpowiedź brzmiała, że niczym, ponieważ i jedna, i druga kategoria zawodowa pozwala łączyć przyjemność z zarobkowaniem. Gdyby w stwierdzeniu tym była choć część prawdy, to teza o niesprawiedliwości w wynagradzaniu nauczycieli akademickich straciłaby rację bytu. Wieloetatowcy bowiem mogą tylko zarabiać, podczas gdy jednoetatowcy mają szansę również czerpać z tego przyjemność.