Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej

Henryk Grabowski


Tak się złożyło, że w pierwszy poniedziałek po wyborach do Sejmu miałem więcej niż zwykle tzw. spraw do załatwienia „na mieście”. Byłem w przychodni lekarskiej, w aptece, na poczcie, w banku. W każdym z tych miejsc ludzie uśmiechali się do mnie i okazywali większą niż zwykle życzliwość. Pytani o to na drugi dzień moi znajomi i koledzy twierdzili, że również odnieśli takie wrażenie. Z takimi przejawami sympatii w kontaktach międzyludzkich spotykałem się ostatnio tylko w krajach Europy Zachodniej (w Stanach Zjednoczonych nie byłem).

Nie zamierzam oceniać tego zjawiska w kategoriach politycznych. Bardziej interesujące wydaje się podejście do tego doświadczenia z psychologiczno−społecznego punktu widzenia.

O zdrowiu psychicznym można mówić nie tylko w wymiarze jednostkowym, ale także społecznym. Indywidualne samopoczucie psychiczne zależy od stopnia wewnątrzosobniczego skonfliktowania. Na psychiczne samopoczucie społeczeństwa wpływa m.in. poziom i zakres skonfliktowania międzyosobniczego. Jeżeli miarą i skutkiem tego pierwszego jest niechęć do siebie, to drugiego – niechęć do innych.

Kategorią opozycyjną do niechęci jest życzliwość. Właściwości tej nie da się bezpośrednio zmierzyć. Można o niej wnioskować na podstawie wskaźników pośrednich. Jednym z nich może być uśmiech.

Ponad pół wieku temu G.M. Harrington empirycznie zweryfikował sformułowaną wcześniej przez A.S. Barra tezę, że trafnym wskaźnikiem zdatności zawodowej nauczyciela jest jego uśmiech (por.: „Smiling As A Measure of Teaching Effectivness”, „Journal of Educational Research”, 1955, 48: 715−717). Można to wytłumaczyć następująco: jako zewnętrzny przejaw życzliwości, uśmiech wyzwala podobną reakcję u jego adresata. Wzajemna życzliwość między uczniem a nauczycielem jest warunkiem koniecznym stosunku wychowawczego, bez którego proces pedagogiczny jest skazany na niepowodzenie.

Przyjmując, że podobne zależności występują w skali makrospołecznej, wolno przypuszczać, że wzrost liczby uśmiechających się do siebie ludzi po wyborach, jako wskaźnik natężenia życzliwości międzyosobniczej, rokuje poprawę stosunków społecznych, bez której postęp w każdej dziedzinie życia jest utrudniony, a niekiedy nawet niemożliwy.

Psychologia i psychiatria w rozpoznawaniu i leczeniu indywidualnych zaburzeń psychicznych odnotowały w ostatnich latach wiele sukcesów. W diagnostyce i terapii zbiorowych zaburzeń psychicznych psychologia i psychiatria społeczna nie wykorzystały jeszcze, jak się wydaje, wszystkich swoich możliwości.