Więcej sceptycyzmu

Henryk Grabowski


Doświadczenie, które chcę opisać, nie upoważnia do uogólnień. Może jednak być przydatne, jako studium przypadku (ang. case study), w zwalczaniu stereotypów. Okazji do obserwacji o znamionach eksperymentu naukowego dostarczyły mi wykłady z metodologii badań naukowych. Ich słuchaczami byli studenci 5−letnich jednolitych i 2−letnich uzupełniających studiów magisterskich. Jedyna różnica między nimi, zgodnie z kanonem indukcji eliminacyjnej, polegała na tym, że ci pierwsi studiowali od początku w uczelni z pełnymi uprawnieniami akademickimi, drudzy zaś wcześniej kształcili się w różnych, prywatnych i państwowych, wyższych szkołach zawodowych. Obydwa roczniki pod względem innych zmiennych, jak wiek, płeć, tryb i lata studiów, a także treść, wymiar godzin oraz forma prowadzenia i warunki zaliczenia zajęć, niczym się nie różniły.

Wkrótce – nie bez zdziwienia – zauważyłem, że studenci studiów uzupełniających przejawiają większe zainteresowanie wykładami, a także mają mniej trudności w ich zrozumieniu. Źródłem mojego zaskoczenia była wyraźna sprzeczność między tym, co obserwowałem, a powszechną opinią o negatywnej selekcji na studia pierwszego stopnia i ich niższym poziomie, w porównaniu ze studiami w uczelniach akademickich.

Moje subiektywne odczucia znalazły pełne i obiektywne potwierdzenie w wynikach końcowego zaliczenia. Identyczny test wiadomości zdało w pierwszym terminie ponaddwukrotnie więcej słuchaczy uzupełniających studiów magisterskich (odpowiednio 58 i 28 proc.). Warto dodać, że kryterium zaliczenia nie było zbyt wygórowane. Zastosowany test wyboru stwarzał szansę uzyskania na chybił trafił 25 proc. trafnych odpowiedzi. Żeby zatem uzyskać wymagane 75 proc. możliwych do uzyskania punktów, wystarczyło opanować 50 proc. materiału. To, że zapewne nie wszyscy licencjaci podjęli studia magisterskie, różnicy tej nie wyjaśnia. Odpad i odsiew w ciągu pierwszych trzech lat jednolitych studiów magisterskich na tym roczniku wynosił bowiem, jak się dowiedziałem, ponad 50 proc. Był zatem, co najmniej, porównywalnie wysoki.

W badaniach empirycznych, dochodzących do uogólnień na drodze indukcji niezupełnej, żadna realna liczba prawdziwych przesłanek nie gwarantuje prawdziwości wniosków. Wystarczy jednak, że jeden wynik obserwacji odbiega od pozostałych, by można było zakwestionować ich powszechność. Opisany przypadek nie upoważnia do daleko idących uogólnień. Świadczy jednak o potrzebie większego sceptycyzmu wobec stereotypów funkcjonujących na temat studiów licencjackich. I o to chodzi.