Splamione gronostaje
Poniższy komunikat ukazał się na stronie internetowej Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego 19 października br.: W związku z uchwałą Rady Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego uchylającą uchwałę z dnia 9 kwietnia 2001 r. o nadaniu Panu Sławomirowi Owczarskiemu stopnia naukowego doktora nauk ekonomicznych w zakresie nauk o zarządzaniu, z powodu stwierdzenia plagiatu rozprawy doktorskiej i odmową nadania stopnia doktora, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego, mając na uwadze przepis art. 72 ust. 2 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. Nr 164, poz. 1365, z późn. zm.), wezwał Pana Sławomira Jana Owczarskiego do natychmiastowego ustąpienia z funkcji rektora Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi.
Jak uważni i stale mnie czytujący Czytelnicy pamiętają, rektorowi Owczarskiemu poświęciłem dwa osobne artykuły (Doktorat po kupiecku, „FA” 05/2006 oraz Iść w zaparte, „FA” 06/2007). Plagiat doktoratu rektora wyszedł na światło dzienne w marcu 2006, ale Uniwersytet Łódzki popełnił w tej sprawie wiele dziwnych błędów, dlatego zgodne z prawem cofnięcie doktoratu nastąpiło dopiero rok później, 21 maja 2007.
Decyzja ta nie jest jednak prawomocna, bowiem zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego (na podstawie którego są przyznawane stopnie zawodowe i stopnie naukowe) mgr Owczarski ma prawo odwołać się do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów (co zresztą już zrobił) oraz, po negatywnej decyzji komisji – do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Później zostaje mu jeszcze kasacja do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sądy rozpatrują tylko prawomocność podjęcia decyzji, natomiast nie zajmują się merytoryczną oceną sprawy plagiatu, która leży w gestii Rady Wydziału i organu nadzorczego, jakim jest CK. Całość procedury odwoławczej zabiera ok. 2 lata, tak więc „idąc w zaparte” można przewlec uprawomocnienie się decyzji o odebraniu doktoratu do połowy 2009 r.
Plagiator bez gronostajów
Jak się ostatnio przypadkowo dowiedziałem, mgr Owczarski w końcu września br. bardzo skrycie i po cichu zrezygnował z funkcji rektora Wyższej Szkoły Kupieckiej. Nowym rektorem został 79−letni doc. dr Ziemowit Jędrzej Szczakowski, emerytowany pracownik Katedry Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Łódzkiego, który w Wyższej Szkole Kupieckiej pracuje od 1996 roku. Ten uczony doktoryzował się w 1957 w moskiewskim Uniwersytecie im. Łomonosowa, a docenturę uzyskał w 1969 w ramach ministerialnych awansów na tzw. marcowych docentów.
Faktu zmiany rektora nie sposób zauważyć śledząc stronę internetową uczelni. WSK zachowała zdumiewające milczenie i nawet ze zdjęć pochodzących z uroczystej inauguracji, która miała miejsce 1 października w Sali Lustrzanej Pałacu Poznańskich w Łodzi, trudno się zorientować, bowiem i doc. Szczakowski mają na piersi identyczne łańcuchy rektorskie. Okazało się, że ten ostatni jest w obecnej chwili prezydentem Wyższej Szkoły Kupieckiej. Prorektorami nadal są: dr hab. Ryszard Kuriata (prodziekan Wydziału Nauk Społecznych Akademii Świętokrzyskiej, Filia w Piotrkowie Trybunalskim) i prof. dr hab. Andrzej Pomykalski z Politechniki Łódzkiej.
Mimochodem już wspomnę, że obecna ustawa zabrania jednoczesnego pełnienia funkcji jednoosobowego organu w uczelni publicznej i niepublicznej.
Ale to nie koniec
Chciałbym przypomnieć art. 139 pkt. 1 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym z 25 lipca 2007: Nauczyciel akademicki podlega odpowiedzialności dyscyplinarnej za postępowanie uchybiające obowiązkom nauczyciela akademickiego lub godności zawodu nauczycielskiego oraz art. 144 pkt. 3: Rzecznik dyscyplinarny wszczyna postępowanie wyjaśniające z urzędu w przypadku, gdy nauczycielowi akademickiemu zarzuca się popełnienie czynu polegającego na: 1) przywłaszczeniu sobie autorstwa albo wprowadzeniu w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu (...).
Sławomir Owczarski jest nie tylko pracownikiem naukowym niepublicznej uczelni w randze profesora uczelnianego, ale był też jej rektorem. Ponieważ ustawodawca przewidział, że raczej żaden rektor nie nakaże rzecznikowi dyscyplinarnemu rozpoczęcia postępowania wyjaśniającego przeciwko samemu sobie, dlatego art. 149 pkt. 1 ustawy mówi: Ministrowi właściwemu do spraw szkolnictwa wyższego w postępowaniu wyjaśniającym i dyscyplinarnym przysługują uprawnienia rektora, jeżeli przewinienie jest zarzucane rektorowi, prorektorom, przewodniczącemu komisji, o której mowa w art. 142 ust. 1 pkt 1, oraz przewodniczącemu i członkom komisji, o której mowa w art. 142 ust. 1 pkt 2.
Dodatkowo, kolejny punkt mówi, że sprawy dotyczące nierzetelności naukowej nie ulegają przedawnieniu: Nie stosuje się przedawnienia w odniesieniu do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec nauczyciela akademickiego, któremu zarzuca się popełnienie czynu, o którym mowa w ust. 3 pkt 1−5.
Jeśli chodzi o rzeczników, ich postępowanie reguluje art. 145, który mówi: 1. Rzeczników dyscyplinarnych w uczelni powołuje rektor, a rzeczników dyscyplinarnych przy komisji, o której mowa w art. 142 ust. 1 pkt 2 – minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego, spośród nauczycieli akademickich posiadających co najmniej stopień naukowy doktora habilitowanego.
2. W przypadku powzięcia przez organ, który powołał rzecznika dyscyplinarnego, wiadomości o popełnieniu czynu uzasadniającego odpowiedzialność dyscyplinarną, organ niezwłocznie poleca rzecznikowi dyscyplinarnemu wszczęcie postępowania wyjaśniającego.
Po decyzji odebrania w maju 2007 doktoratu rektorowi Owczarskiemu, prof. Wiesław Puś, rektor UŁ, pismem z 19 czerwca br. powiadomił ministra nauki i szkolnictwa wyższego o plagiacie doktoratu i przysłał kopie wszystkich potrzebnych dokumentów, aby ministerstwo mogło polecić rzecznikowi dyscyplinarnemu rozpoczęcie postępowania wyjaśniającego dotyczącego dobrze udowodnionego plagiatu. Tego jednak nie zrobiono.
Błędna opinia
Jak mnie poinformował w rozmowie telefonicznej dyrektor Adam Żardecki z Departamentu Spraw Pracowników Ministerstwa, przyczyną tego jest wewnętrzna opinia prawna dyrektor Anny Migoń z Departamentu Prawnego Ministerstwa, która na podstawie artykułu 150 (Do postępowania dyscyplinarnego wobec nauczycieli akademickich w sprawach nieuregulowanych w ustawie stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks postępowania karnego (DzU Nr 89, poz. 555, z późn. zm. 12), z wyłączeniem art. 82.) uznała, że ponieważ w kodeksie prawnym przestępstwo plagiatu przedawnia się po 5 latach, to rektora Owczarskiego nie można dyscyplinarnie ścigać, bo „prawo nie działa wstecz”!
Jest to jednak, zdaniem innych prawników, absolutnie błędna opinia, bowiem ustawodawca, aby zapobiec takiej sytuacji „przedawnienia dyscyplinarnego”, wprowadził w artykule 144 pkt. 5 przepis (który wyżej cytuję) przekreślający możliwość przedawnienia w stosunku do plagiatów i innych kantów akademickich i sprawę uregulował.
Sprawa ta pokazuje, jak każdy – nawet bardzo jasny – przepis ustawowy może być łatwo przeinaczony przez „znawców w prawie” i jak na oczach milczącego środowiska naukowego głośna sprawa pozostaje bez echa.
Przyczyn tego zrozumieć nie mogą także liczni profesorowie z Łodzi, gdzie o plagiacie rektora Owczarskiego opublikowano sporo artykułów w lokalnej prasie. Ministerstwo nie podało na swojej stronie internetowej, kto jest rzecznikiem dyscyplinarnym ministra, nie ma więc możliwości bezpośredniego poinformowania rzecznika o ewentualnych wykroczeniach rektorskich.
Teraz prezydent
Obecnie, gdy Sławomir Owczarski zrezygnował ze stanowiska rektora i objął stanowisko prezydenta WSK (ciekawe, na jakiej podstawie, bowiem aktualnie obowiązujący statut WSK z 22 sierpnia 2003 nie przewiduje takiego stanowiska!), zapewne pozostanie poza zasięgiem karzącej ręki sprawiedliwości uczelnianej. Nie sądzę, aby w uczelni, której jest on w 100 proc. właścicielem, powołano rzecznika dyscyplinarnego i komisję dyscyplinarną, czego zresztą wymaga ustawa. W WSK wszystko się dzieje tak, jak życzy sobie właściciel.
Obecne Prawo o szkolnictwie wyższym zabrania też obejmowania funkcji rektora osobom, które skończyły 70 lat, więc powołanie na to stanowisko sędziwego doc. Szczakowskiego też jest na bakier z przepisami prawa.
Smutne to stwierdzenie, ale mam wrażenie, iż ustawy, rozporządzenia i statuty, wydane w celu walki z nierzetelnością naukową, w dużej mierze funkcjonują tylko na papierze. Kiedy jakiś czas temu postulowałem powołanie rzecznika rzetelności naukowej, z ust wysokiego rangą urzędnika usłyszałem, że nie jest tak źle, bo „nauka sama się oczyszcza”. W Polsce to nie takie oczywiste i jestem w stanie to udowodnić na wielu przykładach, opisywanych zresztą w tej rubryce.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.