Osobliwe losy Sędzimirów (h. Ostoja), cz. 2

Jerzy Sędzimir


Do roku 1978 piszący te słowa był w urzędowych dokumentach jedynie Sędzimirem. Od tej daty jestem Ostoja Sędzimirem. Zmianę tę wymogła władza ludowa.

Tradycją rodziny jest wymienianie Ostoi jedynie w metrykach chrztu i ślubów. Różnego rodzaju świadectwa, dyplomy, legitymacje – brata, ojca, dziadka – zwierały jedynie nazwisko. Moja żona dokonując zmiany nazwiska przedłożyła świadectwo ślubu. Otrzymała więc dowód osobisty jako Ostoja Sędzimir. Dwadzieścia kilka lat później wymienialiśmy nasze, tracące ważność, dokumenty. W nowych dowodach ja nadal byłem Sędzimirem, żona Ostoja Sędzimirem. W związku z tym między urzędnikiem i żoną wywiązał się krótki dialog: – Ostoja to panieńskie nazwisko? – Nie. – Pierwszy mąż? – Nie. Po wyjaśnieniu zaczęła się awantura. Zarzucono mi wieloletnie wprowadzanie władz w błąd przez „zatajanie klasowo obcego pochodzenia”. Odebrano mi wydany już dowód osobisty. Nowy, zawierający „ujawnioną Ostoję”, otrzymałem po kilku tygodniach.

Krótko potem opowiedziałem to ojcu, z którym, wiele lat po wojnie, spotkałem się w Anglii. Ogromnie ubawiła go ta historia: „Pomyśleć, że to komuniści zmusili do używania herbu na co dzień!”.

Bronisław – dziadek

Urodził się w latach tysiąc osiemset siedemdziesiątych we Lwowie. W ostatnich latach XIX wieku, będąc już oficerem armii austriackiej, został przyjęty do ekskluzywnej uczelni wojskowej w Wiedniu, szkolącej przyszłych sztabowców. Jednym z warunków przyjęcia było przedstawienie dokumentów dowodzących przynależności rodziny, co najmniej od kilku pokoleń, do „szlachetnie urodzonych”. Przerwał studia i wystąpił z wojska w związku z odmową uzyskania wymaganej regulaminem zgody na małżeństwo ze swą wybraną (Michalina Zwolińska, moja babka). Przyczyną odmowy było „nie dość szlachetne urodzenie” (!).

Aż do pierwszej wojny światowej był kwestorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Po jej wybuchu został zmobilizowany i mianowany komendantem szpitala wojskowego we Lwowie. Gdy zbliżał się front, otrzymał rozkaz, aby ewakuować jedynie personel, pozostawiając chorych i rannych. Odmówił wykonania tego rozkazu, polecając lekarzom i pielęgniarkom pozostanie w szpitalu. Rosjanie wzięli go do niewoli, a pod koniec wojny, w ramach wymiany jeńców, przekazali Austriakom. Oskarżony o odmowę wykonania otrzymanego rozkazu (w warunkach frontowych!), stanął przed sądem wojennym. Szczęśliwie, zanim zapadł wyrok, wojna dobiegła końca, a monarchia się rozpadła.

Zmarł we Lwowie z początkiem lat dwudziestych.

Bronisław – ojciec(Lwów 1893 – Wellington 1984)

Krótko przed pierwszą wojną rozpoczął studia prawnicze w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. (Studia przerwane przez wojnę, których kontynuację praktycznie uniemożliwiały mu pełnione później obowiązki. W roku 1937 zdał końcowe egzaminy i uzyskał tytuł magistra.) W czasie I wojny, ewakuowany wraz z matką i młodszymi braćmi Witoldem i Zbigniewem, szczęśliwie uniknął wcielenia do armii austriackiej. Po powrocie trzej bracia biorą udział w obronie Lwowa, a następnie, jako ochotnicy, uczestniczą w wojnie 1919−20.

W 1920 roku skierowano ojca do prac nad odbudową struktur państwowych i samorządowych na terenie dawnego zaboru pruskiego – 1920 Toruń, w 1922 zostaje mianowany starostą w Kartuzach. W środowisku nieco nieufnym wobec „przybyszy z zewnątrz” szybko zdobywa zaufanie i nawiązuje dobre kontakty z miejscową społecznością kaszubską. W tym okresie rozpoczyna się budowa portu w pobliskiej Gdyni. Osiągnięciem ojca było przekonanie samorządu powiatowego do pomysłu budowy elektrowni wodnej w pobliskich Rutkach, której głównym zadaniem byłaby dostawa energii elektrycznej do „powstającej” Gdyni. Istniejące opory wynikały z konieczności zaciągnięcia znacznego kredytu oraz z pewnego niedowierzania w realność „budowy” Gdyni. Symbolicznym wyrazem uznania władz Gdyni było zwrócenie się do ojca, aby w trakcie zaaranżowanej uroczystości dokonał pierwszego włączenia prądu. Zaświeciły się lampy, dopływ energii elektrycznej ułatwił prace przy budowie portu. Ojciec nie przyjął jednak „bardziej konkretnego” dowodu wdzięczności w postaci dwu parcel na Kamiennej Górze (oferowanych za symboliczną zapłatę, sprzedaż jednej z nich za cenę rynkową miała opłacić budowę willi na pozostałej).

W czasie przewrotu majowego ojciec opowiedział się po stronie władz rządowych. Wkrótce potem został odwołany ze stanowiska starosty. Miejscowe społeczeństwo zorganizowało uroczyste i serdeczne pożegnanie. Podczas tego spotkania wręczono ojcu, jako wyraz wdzięczności za lata pracy dla powiatu kartuskiego, piękną srebrną wazę z wyrytym na niej herbem Ostoja oraz odpowiednim tekstem. Waza ta jest jednym z zaledwie kilku przedmiotów ocalałych z mieszkania rodziców w Stryju. Przekazałem ją do Muzeum Kaszubskiego. Dziwnym zrządzeniem losu po latach przedwojennej peregrynacji po kraju oraz po osobliwych losach wojennych wróciła do Kartuz.

Krótko potem, mając trzydzieści kilka lat, ojciec został skierowany na emeryturę (!). Przeszedł wówczas do pracy w strukturach samorządowych. Był przewodniczącym (sekretarzem) Wydziału Powiatowego w Radziechowie, a od roku 1936 w Stryju pod Lwowem. Pod koniec września 1939 przedostał się na Węgry, gdzie pozostał do końca wojny. Pracował w Czerwonym Krzyżu. Równocześnie działał w strukturach naszego wywiadu. M.in. opracowywał, analitycznie i syntetycznie, przekazywane mu z kraju duże ilości materiałów. Opracowania te były następnie przesyłane naszym władzom w Londynie. Wkrótce po wkroczeniu wojsk sowieckich, zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, przedostaje się, ukryty w transporcie desek, do Austrii. Jest tu jednak nadal zagrożony, gdyż współokupującymi kraj są władze sowieckie. Posługując się dostarczonymi mu fałszywymi dokumentami przedostaje się do strefy amerykańskiej. Ostatecznie emigruje do Nowej Zelandii, gdzie pozostaje do końca życia.

Rozstałem się z ojcem w Stryju, 9 września 1939. Spotkaliśmy się ponownie po 40 (!) latach w Anglii, u zamieszkałego tam po wojnie brata. Ojciec przyjechał z Nowej Zelandii, ja z kraju. Gdyby ktoś powiedział nam to w 1939 roku, uznalibyśmy zapewne, że są to chore majaczenia.

Bronisław – brat(Lwów 1919 – Chiny 1984)

Przyszedł na świat 25 kwietnia 1919 w piwnicy kliniki usytuowanej na linii frontu walk polsko−ukraińskich, nad którą toczył się pojedynek artyleryjski. Uczęszczał do szkół w Kartuzach, Toruniu, Lwowie i Radziechowie. W latach trzydziestych zorganizował tam drużynę harcerską i był jej drużynowym. Jako 15−letni chłopiec, w wyniku uznania brawurowo przeprowadzonej przez niego akcji ratunkowej, został udekorowany rzadko nadawanym odznaczeniem państwowym – Medalem za Ratowanie Ginących.

W 1936 rozpoczął studia lekarskie na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. We wrześniu 1939 przedostał się na Węgry, a następnie przez Jugosławię i Morze Śródziemne, do Francji. Brał udział w walkach 1940 roku, udało mu się następnie przedrzeć, wraz z oddziałem, do jednego z portów na zachodzie Francji, a następnie ewakuować do Wielkiej Brytanii. Został wkrótce oddelegowany do powstającego Polskiego Wydziału Lekarskiego w Edynburgu. Ukończył studia w 1943 roku. Rozpoczął specjalizację w zakresie neurochirurgii. W 1945 doktoryzował się w tej dziedzinie (MD), a następnie, po złożeniu dodatkowych trudnych egzaminów, został członkiem ekskluzywnego Królewskiego Towarzystwa Chirurgów (Fellow of the Royal College of Surgeons). Kolejne szczeble kariery zawodowej przechodził w Walton Hospital w Liverpoolu (senior registrar, następnie consultant). Był jedynym z zespołu konsultantów tego szpitala, któremu powierzono prowadzenie zajęć dydaktycznych na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu w Liverpoolu. Z jego inicjatywy Oddział Neurochirurgii, którym kierował w Walton Hospital, został uznany za „Associate Unit of Neurological Sciences” Uniwersytetu Liverpool. Wprowadzał nowe, w wielu przypadkach własnego autorstwa, techniki operacji mózgu. Opublikował na ten temat liczne artykuły w czasopismach fachowych.

Był zdecydowanie negatywnie nastawiony do władz w kraju. Starał się jednak, aby stypendyści z Polski byli kierowani do jego oddziału. Szereg naszych neurochirurgów, odbywających ten staż, z wdzięcznością wspomina jego pomoc i opiekę.

Po przejściu na emeryturę wiele podróżował, głównie po krajach Dalekiego Wschodu. Szczególnie interesowały go Chiny (nawet uczył się chińskiego). Zginął tam tragicznie. Samochód, którym jechał, zderzył się czołowo, podczas burzy piaskowej na obrzeżu pustyni Gobi, z pojazdem jakiejś ekspedycji geologicznej. Miało to miejsce w regionie, w którym podobno tygodniami nie pojawia się żaden pojazd mechaniczny.

O tym, jakim był człowiekiem, mówi anonimowa (więc niekonwencjonalna i szczera) notatka, która ukazała się, oprócz szeregu nekrologów w czasopismach fachowych, w jednej z gazet w Liverpoolu: „A fine man – WE ARE some former patients of the neurosurgeon Mr.C.B.Sedzimir, and we were shocked to read in your newspaper of his tragic death. We should like to express our sorrow at the passing of so fine a man. We had a high regard for his outstanding skill, but above all, he was loved for his kindness, understanding and for his unlimited interest in everyone of his patients. – The appreciation is small compared with our thoughts Some grateful patients”.

Ścibor ze Ściborzyc(podobno protoplasta rodu)

Paprocki (1) stwierdza, że Sędziwojowie i Sędzimirowie „idą od Ścibora sławnego wojewody króla Ludwika”. O jego dziejach i czynach wiele pisze Długosz, najwięcej informacji zawiera monografia Morawskiego (2). Jednakże już w połowie XV wieku część rodu Ostojów posługuje się wyłącznie imionami Sędziwój lub Sędzimir, przejmującymi stopniowo rolę nazwiska. M.in. wskazuje na to edykt królewski (3), przychylający się do pokornej prośby Sędziwoja z Łukowicy (humiles petitiones maiestati nostrae pro facte nobilis Sandiuogi de Lukowicze) o przeniesienie dziedzictwa „Lukowicze” z prawa polskiego na magdeburskie. Zadziwiające jest, że dokument ten wydano w sierpniu 1444 w Waradynie (in Waradino... Anno Domini quadringetesimo quadragesimo quarto), a więc na jakimś postoju w drodze pod Warnę, mniej więcej miesiąc przed bitwą!

Morawski twierdzi, że na Węgrzech działało kolejno kilku Ściborów herbu Ostoja. Szajnocha (4) pisze: „Z siostrą króla polskiego Kazimierza, starszą królową węgierską Elżbietą (żoną Roberta ojca Ludwika) (...) weszło mnogo polszczyzny do Węgier. We fraucymerze młodej królewnej polskiej znajdowała się córka jej stryjecznego brata, gniewkowska księżniczka Elżbieta, rodzona siostra Władysława Białego. (...) Młoda królowa węgierska wydała ją za księcia, czyli bana, podwładnej Węgrom Bośni, Stefana Kostromancica. Z nowo poślubioną księżniczką bośniacką rozszerzyła się polszczyzna po bośniackich obszarach słowiańszczyzny. Towarzyszyło tam księżniczce polskiej wielu Polaków, między innymi sławny później w dziejach węgierskich młody Ścibor syn wojewodzica poznańskiego.”

„Ważniejszy jest drugi Ścibor, prawdopodobnie syn Sędziwoja, który zjawia się na dworze króla Zygmunta w 1386 roku. Otrzymuje zamek Beczko, który ogromnie rozbudowuje. W roku 1397 zostaje obergespanem pressburskim, wkrótce potem wojewodą siedmiogrodzkim. Żonaty z Dobrochą (prawdopodobnie Polką), wiąże swe losy z Węgrami”. W przegranej bitwie z Turkami, pod Nikopolem, podobno uratował królowi życie. Później walczy o przywrócenie królowi władzy. Ranny w wielu bitwach. Zygmunt twierdzi, że zawdzięcza mu zachowanie korony. W roku 1410, w imieniu króla Zygmunta, opowiadającego się po stronie zakonu, mediuje między krzyżakami i Jagiełłą (jeszcze tydzień przed Grunwaldem!). Pisze o tym Długosz, dość obszernie omawia to Szajnocha. Wkrótce potem napada Polskę, zajmuje Sącz. Szczęśliwie zostaje pobity. W 1412 negocjuje, w imieniu króla, sprawę zastawu miast spiskich (Lubowla, Koszyce, Wyszehrad). Bierze udział w soborze w Konstancji (w jego dokumentach jest wymieniany jako „ein Stieber von Polen”. Umiera w wieku 70 lat. Zostawia dwu synów, starszy zostaje biskupem Jegierskim, młodszy dziedziczy Beczko i zostaje wojewodą siedmiogrodzkim. Ścibor przyjął indygenat węgierski, lecz szczycił się polskim pochodzeniem i herbem.

W muzeum historycznym na zamku w Budapeszcie widziałem wykonaną z czerwonego marmuru płytę nagrobną Ścibora. Widoczna jest na niej naturalnej wielkości postać mężczyzny w zbroi, lecz bez hełmu, wspierającego stopy na małym lwie. Uzbrojenie stanowią miecz, tkwiące w zewnętrznej części pochwy miecza dwa dziryty oraz włócznia. Na tarczy herbowej jest herb Ostoja (nieco zmodyfikowany – między półksiężycami, zamiast miecza widnieje krzyż – Osoria?). Wyrazista twarz, bez brody, lecz z niewielkim wąsem, bujne włosy sięgające omal ramion. W górnym prawym rogu coś w rodzaju ozdobnej czapki. Tabliczka muzealna informuje: „Stibor kiralyi fokamaras siremleke 1430 as erek”.

Ścibor ufundował kaplicę przy kościele św. Katarzyny w Krakowie. Jest ona obecnie trudno dostępna, gdyż została włączona do klauzury sąsiadujących z kościołem sióstr augustianek. Za ich zgodą miałem możność obejrzenia wnętrza kaplicy. Kościół, w którym Austriacy ulokowali na wiele lat magazyny, uległ znacznej dewastacji. W kaplicy nie zachowało się nic z dawnego wystroju. Jedynym śladem przypominającym fundatora są umieszczone na XIX−wiecznym chórze dekoracyjne tarcze herbowe. Każda z nich jest podzielona na cztery części, z których dwie zajmuje Ostoja, pozostałe dwie – głowy gryfa (orła?). Podobno stanowią one odwzorowanie widocznych jeszcze pod koniec XIX w. fragmentów fresków.

Przedstawiony tekst korzysta z niewielkiej jedynie części informacji zawartych w cytowanych, głównie wtórnych, źródłach. Czy dzieje Ściborów nie byłyby interesującym tematem pracy doktorskiej?

1) B. Paprocki, Ogród Królewski, Praga 1599.

2) K. Morawski, Ścibor ze Ściborzyc i Pippo Spano, Kraków 1907.

3) Kop. Kraków, Arch. Państw., Oddz. I, Castrensia Sandecensia, t. 108, s. 853 – 6. Wpis w dniu 31 lipca 1599 wg oryginału przedłożonego przez szlach. Stanisława Sędzimira. Tytuł: Oblata privilegii per nobilem Stanislaum Sendzimir.

4) K. Szajnocha, Jadwiga i Jagiełło, Warszawa 1969.