Zwierciadło polsko−niemieckie

Artur Wolski


Analiza badań socjologicznych i wielu przeprowadzonych sondaży daje prawo wnioskować, że Niemcy są narodem zadowolonym z siebie. Czasami tylko zdarza im się krytykować gospodarkę i politykę. Pytani odpowiadają: dla nas Republika Federalna to kraj bez wad.

Niemcy potrafią cieszyć się dosłownie wszystkim. Mówią, że mieszkają w pięknym kraju i do tego atrakcyjnym turystycznie. Chwalą się swoją pracowitością, osiągnięciami w kulturze i sztuce. Są dumni z demokracji i sposobu jej działania. Podziwiają swoją historię, uważając ją za wyjątkowo bogatą. Sądzą, że świat uznaje i docenia ich wkład w rozwój ludzkości. Może to więc wskazywać, że niemiecki kompleks winy wojennej należy już do przeszłości. Od jej zakończenia upłynęło przeszło 60 lat, a to oznacza przynajmniej czterokrotną zmianę warty pokoleniowej.

Spójrzmy teraz na nas przez ten sam obiektyw, w którego obrazie Niemcy widzieli głównie swoje zalety. Co zobaczy Polak?

W pierwszej piątce rodzimych skojarzeń są aż cztery negatywy: bieda, korupcja, niestabilna polityka i nadużywanie alkoholu. W sondażu „Polacy i Niemcy: jacy jesteśmy” dobrze oceniamy tylko dużą rolę religii w życiu codziennym. Prawie powszechne jest przekonanie, że polska gospodarka ma się nie najlepiej i prędzej czy później zniszczy nas inflacja. Trochę łagodniej oceniamy siebie jako zwykłych statystycznych obywateli. Chwalimy naszą gościnność, coraz częściej zauważamy, że potrafimy pracować. Ta opinia wyraźnie się umacnia po naszych legalnych doświadczeniach zarobkowych w krajach unii. Twierdzimy, że Polska nawet nam się podoba i ostatnio można w niej wypocząć, tylko za drogo to jednak kosztuje. Fatalnie oceniamy naszą demokrację i mamy wątpliwości co do jakości prawa, które rozstrzyga, co dobre i sprawiedliwe, a co złe i naganne. Nisko oceniamy również naszą pewność siebie i przyznajemy się do tego, że nie umiemy rozsądnie żyć. Trzeba przyznać, że sama lektura polskich sondaży może zmęczyć. Polska kojarzy się nam bowiem częściej z tym, co złe, niż z tym, co dobre.

Warto zapytać, co Niemcy sądzą o nas, tym bardziej że jesteśmy sąsiadami. Ich oceny, jak wynika z sondaży, są porównywalne do polskiej niskiej samooceny. Nie przeceniają atrakcyjności Polski jako kraju turystycznego, rzadziej uważają go za sympatyczny. Nie zachwycają się zbytnio osiągnięciami polskiej nauki czy sztuki. W mentalności pokutuje stereotyp polnische Wirtschaft, czyli naszej niegospodarności. Z nadzieją natomiast spoglądają Niemcy na Polskę jako miejsce dobrego i korzystnego biznesu.

Ten niezbyt wylewny entuzjazm naszych sąsiadów wcale nie zraża Polaków do postrzegania Niemców w pozytywnym świetle. Staramy się nie dostrzegać u nich minusów. Niemal nikomu nie kojarzą się Niemcy z inflacją, biedą, korupcją czy niestabilnością w sferze ekonomicznej czy politycznej. Wysoko też oceniamy ich rolę w polityce światowej, mniej zgody jest na uznanie bogactwa i znaczenia niemieckiej historii dla rozwoju cywilizacyjnego.

Cień wojny i okupacji

Od kilku lat mówimy o poprawności w stosunkach między naszymi państwami, porównując je do pojednania francusko−niemieckiego, zainicjowanego u schyłku lat 50. Procesy integracyjne na naszym kontynencie, które nabrały przyspieszenia w latach 90., objęły również Polskę. Niemcy, będące naszym głównym partnerem gospodarczym i sojusznikiem z NATO, przyjęły na siebie również rolę naszego „adwokata” w „europejskich salonach”. Solidarność i ścisła współpraca, stanowiące o istocie Unii Europejskiej, wymagają ostatecznego uregulowania wszystkich spornych kwestii z przeszłości, takich jak sprawa odszkodowań dla robotników przymusowych, oraz ustalenia reguł przyszłej współpracy w ramach unijnej wspólnoty, jak np. sprawa zakupu ziemi przez cudzoziemców czy dostępności niemieckiego rynku pracy dla polskich robotników.

Warto przypomnieć długą drogę dialogu pojednania między Polską i Niemcami po 1945 roku. Po zakończeniu działań wojennych, rozpoczętych agresją Niemiec na Polskę, której ofiarą było 6 mln polskich obywateli, w tym 3 mln polskich Żydów, kilka milionów Polaków zostaje wysiedlonych przez Niemców, a po wojnie przez Sowietów. Podczas wojny na roboty do III Rzeszy wywieziono ponad 2 mln Polaków. Zginął co trzeci pracownik wyższych uczelni, co czwarty ksiądz i co piąty nauczyciel.

Przez kilka dziesięcioleci na stosunki między naszymi krajami padał cień wojny i okupacji, bezmiaru ofiar, tragedii i cierpień. Dzieliła nas żelazna kurtyna. Otwarcie nowego rozdziału nie było więc łatwe. Świadectwem nowego myślenia stał się historyczny list polskich biskupów z roku 1965, ze słynnym zdaniem „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Autorem tego przełomowego orędzia był arcybiskup Bolesław Kominek. Początkowo list spotkał się z niechęcią społeczeństwa. Władze PRL zareagowały agresywną nagonką przeciw Kościołowi.

Na uwagę zasługuje też postawa Kościoła Ewangelickiego w Niemczech. Już w roku 1958, podczas synodu Kościoła Ewangelickiego Niemiec, powstaje Akcja Znaków Pokuty, której celem jest działanie na rzecz pojednania Niemców z narodami, które ucierpiały w wyniku wojny. W 1964 r. pierwsza po wojnie grupa katolików z Niemiec Zachodnich przyjeżdża z pielgrzymką pokutną do Oświęcimia. Jest to inicjatywa zachodnioniemieckiej sekcji ruchu „Pax Christi” i jej wiceprzewodniczącego Alfonsa Erba. W latach 70. „Pax Christi” z RFN oraz tamtejszy Centralny Komitet Katolików Niemieckich staną się głównymi partnerami w próbach porozumienia z Polską, niezależnych od władz PRL. Erb wzywał Niemców do zbierania składek dla byłych więźniów hitlerowskich w Polsce. W 1973 powstanie „Dzieło im. Maksymiliana Kolbego” (Maximilian−Kolbe−Werk), założone przez kilkanaście organizacji katolickich z RFN. Do 2001 roku dzieło wydało na pomoc dla polskich ofiar III Rzeszy prawie 100 mln marek.

Ogromną rolę w pojednaniu polsko−niemieckim należy przypisać gestom politycznym. W grudniu 1970 kanclerz Willy Brandt podpisuje w Warszawie traktat o uznaniu granicy i klęka przed pomnikiem Bohaterów Getta, oddając tym samym hołd ofiarom zbrodni niemieckich. Głęboko zapadły też w serca i umysły Polaków słowa prezydenta RFN Romana Herzoga, który 1 sierpnia 1994 oświadczył przed pomnikiem Bohaterów Powstania Warszawskiego: Nas, Niemców, napawa wstydem fakt, że imię naszego kraju i narodu na zawsze kojarzyć się będzie z bólem i cierpieniami, jakie po milionkroć zadano Polakom.

W 1972 r. rząd RFN zobowiązuje się wypłacić Polsce 100 mln marek dla ofiar eksperymentów pseudomedycznych, a w kwietniu 1995 Władysław Bartoszewski, szef MSZ, na sesji wspólnej Bundestagu i Bundesratu przed 50. rocznicą zakończenia wojny powiedział: Pamięć i refleksja historyczna (...) winny torować drogę motywacjom współczesnym i skierowanym w przyszłość. Wyraził też ubolewanie z powodu cierpień Niemców, zmuszonych po 1945 r. do opuszczenia swych domów. Temat wypędzeń Niemców staje się w Polsce od lat 90. polem dyskusji prasowych i publikacji książkowych. W latach 90. powstaje też kilka pomników w miejscach, gdzie po 1945 r. były obozy dla Niemców, m.in. w Łambinowicach i Potulicach.

Dialog i pamięć

Wraz z przemianami demokratycznymi w Polsce i po zjednoczeniu Niemiec stało się możliwe określenie na nowo politycznych i prawnych zasad polsko−niemieckiego sąsiedztwa i współdziałania. Polska poparła zjednoczenie Niemiec, łącznie z rozszerzeniem obszaru NATO na terytorium byłej NRD. Niemcy wsparły Polskę w jej drodze do NATO i Unii Europejskiej. Wspólnym wysiłkiem obu stron została ukształtowana bogata infrastruktura prawno−traktatowa i instytucjonalna. Uregulowano wiele spraw z bolesnej przeszłości. Społeczności naszych krajów, szczególnie młodsze pokolenia, działają na rzecz lepszego wzajemnego poznania, zbliżenia i porozumienia. Jednak do rzeczywistego pojednania polsko−niemieckiego i ułożenia sobie prawdziwie dobrosąsiedzkich stosunków nie wystarczą same symboliczne gesty polityków, nawet jeżeli zostaną skonkretyzowane w międzyrządowych umowach. Nie mogą one zastąpić prawdziwego dialogu pomiędzy społeczeństwami, między zwykłymi obywatelami.

Taką formę dialogu proponuje Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie, które swoją działalność rozpoczęło w listopadzie 2006. Prof. Robert Traba, dyrektor centrum, mówi, że jest ono realizacją traktatu polsko−niemieckiego z 1991 roku. Dokument ten zakładał powstanie Niemieckiego Instytutu Historycznego. Utworzono go w Warszawie w 1993 roku. Prof. Traba pracował w zespole tego instytutu w latach 1995−2000. Przewidywano wówczas powołanie równoważnej rangą placówki polskiej w Berlinie. W 2006 roku stało się to faktem. Jest to pierwsza zagraniczna placówka PAN, która swoją działalność ukierunkowuje głównie na naukę, a nie działalność pomocniczą. Pracuje tu 9 osób, skupiających się w trzech kręgach: etatowych młodych pracowników naukowych, współpracujących stypendystów i partnerów zewnętrznych. Centrum w swoich zadaniach ma kilka priorytetów, m.in. zbudowanie Katedry Kultury Polskiej i Europy w jednym ze znaczących uniwersytetów czy doprowadzenie do wydania dwutomowego dzieła o polsko−niemieckich miejscach pamięci, opracowanego przez polskich i niemieckich historyków.

Centrum organizuje szereg konferencji, debat, prezentacji, warsztatów i seminariów wpisujących się w zadania realizowane wspólnie z MSZ. Mają one umocnić kontynuację dialogu polsko−niemieckiego, likwidować narosłe przez lata stereotypy, wzbogacać wymianę naukową między naszymi krajami. Ostatnie lata to ogromny sukces w kontaktach przygranicznych i wymianie młodzieży. Ponad 1 mln 700 tys. osób, które wzajemnie się spotkały, porozmawiały, bliżej poznały i polubiły, to ogromny potencjał, który – dobrze wykorzystany – zaowocuje zbliżeniem naszych krajów, mówi prof. Traba. W trakcie tych spotkań powstaje wiele inicjatyw, jak np. warsztaty edukacyjne dla nauczycieli czy programy dla przyszłości, zakładające wspólne działanie w wielu sferach życia. Spotkania te są potrzebne, bo informacja o tematyce historycznej w szkole pozostawia jeszcze sporo do życzenia. Trzeba przyznać, dodaje prof. Traba, znawca problematyki niemieckiej, że i tak bardzo dużo się poprawiło. Nie ma już podręcznika szkolnego, który nie podaje informacji o wojnie, jej ofiarach, o powstaniu warszawskim czy zagładzie niewinnych istnień ludzkich. Pracujemy nad włączeniem tych pozaszkolnych inicjatyw w tok programów nauczania. – Warto przypomnieć, że w naukach historycznych istniały już ku temu solidne podstawy w postaci działającej od 1973 roku wspólnej Polsko−Niemieckiej Komisji Podręcznikowej – mówi uczony. Nasze centrum podejmuje też ambitne plany realizacji międzynarodowych programów dotyczących redefinicji pojęcia „pamięci historycznej”.

– Zaczęliśmy już w tym roku dyskusję na temat tabu w pamięciach narodowych na przykładzie Niemiec, Francji, Rosji i Polski. Wspólnie z partnerem niemieckim polscy historycy podjęli też alternatywną koncepcję dyskusji o wojnie. Już pod koniec tego roku ukaże się pierwszy numer rocznika, który przedstawi efekt tych działań, opisze wojnę i jej skutki. Strona niemiecka zaproponowała, aby czwarta już dyskusja historyków Europy Wschodniej odbyła się właśnie tutaj, w centrum. To wyraz zaufania do polskiej nauki i dowód na chęć prowadzenia wspólnych badań.

Już w listopadzie odbędzie się konferencja dotycząca strategii polityki historycznej Polska – Niemcy – Francja w międzynarodowym porównaniu. Spotkanie poprzedzi debata ministrów kultury trzech państw. Otwieramy problemy historii szerzej, mówi prof. Traba, z pola badań przeszłości na aspekt socjologiczny, kulturowy i polityczny.

– Partnerami Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie w propagowaniu nowej linii współpracy między naszymi krajami są między innymi: Wolny Uniwersytet, Centrum Badania Antysemityzmu w Uniwersytecie Technicznym, muzeum „Topografia Terroru”, Uniwersytet Humboldtów, Nord−Ost Instytut, Centrum Badań Historii Współczesnej i wiele innych instytucji naukowych Berlina i Niemiec – mówi profesor.

Historia jest przestrzenią dialogu i warto z tego skorzystać, powtarza w wielu wywiadach prof. Robert Traba. To fundament, na którym opieramy nasze działania. To też szansa dla polityki, bowiem historia jest praktyką życia publicznego. W historii, jak w zwierciadle, widać prawdę o nas i naszych sąsiadach. Jak więc ułożą się relacje między ludźmi, zależy tylko od działań nakierowanych na współpracę i przyszłość. Żywienie się stereotypami i narosłymi urazami jest drogą zamkniętą. – Myślę, że Niemcy są podobnego zdania, co widać po dużym zainteresowaniu i życzliwości wielu niemieckich środowisk historycznych, a także przedstawicielach młodego pokolenia – kończy uczony.

Artur Wolski, dziennikarz Pr. 1 Polskiego Radia, rzecznik PAN.