Wakacje z FISA

Piotr Kieraciński


Pekin, Poznań, Monachium. Tak wyglądały w tym roku wakacje prof. Stanisława Komornickiego z AGH. – Od lat nie planuję wakacji. Robi to za mnie Międzynarodowa Federacja Towarzystw Wioślarskich (FISA), która ustala terminy i miejsca międzynarodowych zawodów wioślarskich – mówi uczony, który poza tym, że w AGH prowadzi badania w zakresie krystalografii, a szczególnie materiałów ceramicznych, zajmuje się także szkoleniem sędziów międzynarodowych zawodów wioślarskich. Od 2001 r. należy do elitarnej Komisji Arbitrów FISA – grupy 7 osób, która szkoli sędziów międzynarodowych, egzaminuje ich, ustala komisje sędziowskie na międzynarodowe zawody i kontroluje prawidłowość przebiegu wszystkich ważniejszych zawodów, także mistrzostw świata i regat olimpijskich.

Wiatr w oczy

Oczywiście na początku naszej rozmowy od razu dałem „plamę”, myląc wioślarstwo z kajakarstwem. Tymczasem, jak wyjaśniał mi prof. Komornicki, oba sporty różnią się i sprzętem, i techniką. Kajaki – choć sportowe łodzie mogą z wyglądu wydawać się do nich podobne – są o wiele delikatniejsze niż łodzie, których konstrukcja zawsze wzmocniona jest wręgami. Z tego też powodu łodzie są cięższe. FISA, aby ograniczyć możliwość wypadków podczas zawodów, określiła nawet minimalną wagę łodzi – chodzi o to, by w celu uzyskania lepszych wyników nie zmniejszano jej poza granice bezpieczeństwa. Kajakarze trzymają wiosła w dłoniach, tymczasem wioślarze mają wiosła trwale przymocowane do łodzi. Kajakarze siedzą przodem do kierunku płynięcia, wioślarze – tyłem. Stąd wzięło się powiedzenie, że nawet gdy wieje od rufy, to wioślarz i tak ma wiatr w twarz. Wiosła kajakarskie są złączone ze sobą, podczas gdy wiosła w łodziach są osobne dla każdej burty. Wiosła łodzi są też znacząco dłuższe: krótkie mają ok. 3,5 m, długie zaś – 4,5. Łodzią wiosłuje się zawsze symetrycznie, tymczasem kajakarz zanurza wiosło w wodę raz z lewej, raz z prawej strony. Różnic między tymi dyscyplinami jest zapewne więcej, ale jest też jedno podobieństwo – obie należą do grupy sportów... żeglarskich.

Wioślarska przygoda prof. Komornickiego zaczęła się w szkole, gdy miał 16 lat. – Mieszkałem nad Wisłą. Po drugiej stronie rzeki miałem zawsze przed oczami przystań klubu wioślarskiego – wspomina. Nic dziwnego, że ten sport zafascynował go dość wcześnie. W czasach studiów był aktywnym sportowcem klubu AZS AWF Kraków. Należy do tej organizacji już 40 lat. W 1967 i 1969 r. zdobył brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. W 1971 został wybrany na najlepszego studenta sportowca UJ. Ostatni raz zasiadł w łodzi 2 lata temu podczas zawodów mastersów w Szkocji (na fot. prof. Komornicki – w środku). – Na koniec zawodów rozgrywany jest tradycyjnie wyścig ósemek między sędziami a organizatorami i komisją mastersów – mówi prof. Komornicki.

Rekreacja i ciężka praca

W Polsce wioślarstwo nie wydaje się być sportem bardzo popularnym, choć odnosimy w tej dyscyplinie międzynarodowe sukcesy, także olimpijskie. – To raczej sport elitarny, tradycyjnie, zwłaszcza w Anglii i Stanach Zjednoczonych, związany ze szkołami wyższymi – wyjaśnia profesor. Jednak na olimpiadach to wioślarstwo jest najliczniej obsadzoną dyscypliną. Startuje w niej około 600 zawodników. Wynika to m.in. z faktu rozgrywania aż 14 olimpijskich konkurencji wioślarskich. – Tradycyjnych konkurencji wioślarskich jest więcej, bo aż 24 – podkreśla Komornicki. – Wioślarstwo to nie tylko sport, ale i rekreacja. Tradycyjny dystans regat wioślarskich to 2000 metrów. Jednak rozgrywane są też maratony na dystansie 100 km. Niezależnie od dystansu, wioślarstwo zaliczane jest do sportów wytrzymałościowo−siłowych. Dlatego szanse na sukces mają także zawodnicy po 30. roku życia. Znakomitym przykładem jest rumuńska wioślarka Elizabeta Lipa, która startowała w 5 kolejnych igrzyskach olimpijskich (w ostatnich miała 39 lat), zdobywając 4 złote, 2 srebrne i 1 brązowy medal. W Polsce do najlepszych osad zaliczana jest dwójka Robert Sycz i Tomasz Kucharski, złoci medaliści olimpijscy z Sydney.

Klub wioślarski, którego członkiem jest prof. Komornicki, ma 98 lat. Najstarszy polski klub – Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie – powstał w 1878 r. Kultowym miejscem dla polskich wioślarzy jest Kruszwica, gdzie na jeziorze Gopło rozgrywane są tradycyjne regaty. Jest tam też stary klub sportowy. Najstarsze zawody odbyły się w 1715 r. w Anglii. Choć to ten kraj słynie z wioślarskiej rywalizacji między osadami z uniwersytetów w Oxford i Cambridge, najstarsze towarzystwa powstawały w innych krajach, a w FISA, utworzonej we Francji w 1892, do 1997 r. językiem organizacyjnym był francuski.

Zauważam, że wyjazdy na regaty FISA są dla mojego rozmówcy znakomitą okazją do poznania świata. Prof. Komornicki wyprowadza mnie z błędu: – Zawody to dla mnie ciężka praca. Czasami nawet nie znam aktualnych wyników, bo zajmuję się czym innym. Pytam, co o jego wyjazdach na regaty sądzi żona. – Poznaliśmy się w klubie wioślarskim – pada odpowiedź. To właściwie wszystko wyjaśnia.

Prof. Stanisław Komornicki pracuje na Wydziale Inżynierii Materiałowej i Ceramiki Akademii Górniczo−Hutniczej w Krakowie. Jest też rektorem Państwowej Szkoły Zawodowej w Tarnowie.