O naukowcu zapobiegliwym

czyli, jak pojechać na konferencję,gdy kasa uczelni świeci pustkami Agnieszka Kaczor, Urszula Kijkowska−Murak


Mogłoby się wydawać, że w dobie komputerów, Internetu, poczty elektronicznej i wirtualnych bibliotek nie istnieje problem z dostępem do informacji naukowej. Nic nie jest jednak w stanie zastąpić dyskusji i polemik prowadzonych „na żywo”, nie zaś tylko za pośrednictwem klawiatury i myszy. Celowi temu tradycyjnie służą różnego rodzaju konferencje, sympozja, warsztaty, szkolenia i inne formalne i nieformalne spotkania naukowców. Niestety jednak, już same opłaty konferencyjne większości zjazdów zagranicznych, a także niektórych krajowych, przekraczają nie tylko możliwości finansowe wielu polskich uczelni, ale czasem także granice zdrowego rozsądku. Gdy bowiem do takiej opłaty dołożyć koszta podróży, zakwaterowania i tzw. diety, suma, jaką się otrzyma, stanowi często nieprzekraczalną barierę finansową. Nic więc dziwnego, że uczelnie wprowadzają własne wewnętrzne ograniczenia, np. tylko jeden wyjazd zagraniczny w ciągu roku etc.

W takiej sytuacji pozostaje szukać innych źródeł finansowania wyjazdów naukowych. Wbrew pozorom, takie sposoby istnieją i nie jest ich mało, ale niełatwo do nich dotrzeć. Dlatego też postanowiłyśmy podzielić się swoimi kilkuletnimi doświadczeniami na tym polu. Jako że reprezentujemy nauki chemiczne, podawane przykłady będą dotyczyć tej dziedziny.

Na pokrycie kosztów

Na początku warto wspomnieć, że grant wyjazdowy można uzyskać nawet na największą na świecie konferencję z dziedziny chemii, a mianowicie Kongres IUPAC (Kongres Międzynarodowej Unii Chemii Czystej i Stosowanej). Organizowany jest on co dwa lata i w tym roku odbył się w Turynie (4−12 sierpnia). Tradycyjnie organizatorzy oferują dwa programy stypendialne dla naukowców poniżej 40. roku życia. Pierwszy z nich skierowany jest do uczonych z krajów rozwijających się, drugi zaś dostępny jest dla wszystkich młodych naukowców. W sumie oba programy składają się na 50 stypendiów. Dodatkowo przewidziano 200 miejsc w akademikach, gdzie oferuje się dość tanie zakwaterowanie. Nadmienić należy, że stypendium IUPAC pozwala pokryć wszystkie koszty związane z wyjazdem.

Polskie Towarzystwo Chemiczne, przy współpracy z zaprzyjaźnionymi czeskim i słowackim towarzystwami chemicznymi, co roku pokrywa kilku studentom i doktorantom z Polski koszta pobytu na dorocznych zjazdach tych towarzystw. Koszta podróży muszą być jednak wtedy finansowane z innych źródeł.

Corocznie odbywają się również wiosenne spotkania Sekcji Młodych Niemieckiego Towarzystwa Chemicznego (JF−GDCh), tzw. Frühjahrssymposium, na które można uzyskać stypendium fundowane przez Fonds der Chemischen Industrie. Stypendium takie dość łatwo otrzymać i z powodzeniem można się o nie ubiegać kilkakrotnie. Przy oszczędnym gospodarowaniu wystarcza ono na pokrycie wszelkich wydatków związanych z konferencją. I choć – jak podejrzewamy – jednym z celów sympozjum połączonego z prezentacjami firm chemicznych i farmaceutycznych oraz targami pracy jest dyskretny drenaż mózgów, można się przecież takiemu założeniu sponsorów skutecznie oprzeć.

Fundusze na organizowane przez siebie szkolenia, m.in. z zakresu modelowania molekularnego, chemii kombinatorycznej i chemii środowiska oferuje też ICS−UNIDO (International Centre for Science and High Technology – United Nations Industrial Development Organization, www.ics.trieste.it). Podobnie Uniwersytet w Ratyzbonie (Regensburgu) współfinansuje odbywające się tam, a także w krajach azjatyckich, letnie szkoły chemii medycznej. Fizycy i chemicy mogą także skorzystać z warsztatów organizowanych i refundowanych przez stowarzyszenie SimBioMa (www.simbioma.cecam.org), dotyczących m.in. metod obliczeniowych w chemii i fizyce.

Wreszcie, wiele konferencji ogłasza jednorazowe programy stypendialne. Często jest tak w przypadku sympozjów organizowanych przez Amerykańskie Towarzystwo Chemiczne (ACS) i jego oddziały. Dość chętnie sponsorują też Francuzi i Holendrzy, a nawet Australijczycy.

Projekty jak publikacje

Procedura ubiegania się o grant wyjazdowy wygląda zwykle podobnie: pocztą tradycyjną lub częściej elektroniczną przesłać należy niezbędne dokumenty: życiorys, spis publikacji, list motywacyjny, list polecający i oczywiście abstrakty prac, które planuje się zaprezentować. Bywa wszak, że wystarcza tylko przesłanie abstraktu. Pieniądze zwykle dostaje się od organizatorów na miejscu, czasem koszta refundowane są po zakończonej konferencji.

Możliwości uzyskania środków na konferencję jest więc całkiem sporo, a że ich wykorzystywanie nie jest powszechne, przekonało nas lekkie zaskoczenie pracowników Działu Nauki w naszej uczelni, gdy po raz pierwszy musieli zmierzyć się z niestandardowo rozliczanym wyjazdem służbowym. I choć taki wyjazd poprzedza zwykle wielogodzinne przeszukiwanie stron internetowych i rozwiązywanie niebanalnych problemów administracyjnych (w myśl przepisów, jeśli uczelnia nie dokłada do wyjazdu choć symbolicznej złotówki, nie jest to wyjazd służbowy i w jego trakcie nie przysługuje np. ubezpieczenie), radość z udziału w konferencji i świadomość własnej przedsiębiorczości w dwójnasób wynagradzają te trudy.

Pozostaje kwestią do dyskusji, czy rolą naukowca jest tylko zajmowanie się nauką, czy też – na równi z tym – pozyskiwanie funduszy na jej uprawianie. Na świecie to drugie rozwiązanie stosuje się od lat z powodzeniem, traktując pisanie projektów badawczych niemal równorzędnie z pisaniem publikacji. Czyżby więc – o, ironio! – mizerna kondycja finansowa polskiej nauki sprzyjała zbliżaniu się, choćby na tym polu, do standardów światowych?

Mgr Agnieszka Kaczor i mgr Urszula Kijkowska−Murak pracują w Zakładzie Syntezy i Technologii Chemicznej Środków Leczniczych Akademii Medycznej w Lublinie.