Mistrzom świadectwo

Magdalena Bajer


Spośród programów Fundacji na rzecz Nauki Polskiej ten odznacza się szczególną elegancją. „Mistrz” to idea wspierania tytułowych bohaterów sposobem dawnych mecenasów, którzy hojnie łożyli na nauki, kształcące podróże, poszukiwania badawcze osób uznanych za mądre (na podstawie już osiągniętego dorobku), twórcze, ruchliwe umysłowo i organizacyjnie.

Tak postępuje od blisko dziesięciu lat FNP, przyznając co roku najpierw piętnastu, później dwunastu profesorom, wyłonionym w drodze konkursu, znaczną kwotę (z początku było to 240, teraz 300 tys. zł, podzielone na roczne raty) subsydium do dysponowania właściwie dowolnego, z minimalnymi tylko regulaminowymi ograniczeniami. Subsydium otrzymuje się przez trzy lata, a przyznawane jest wedle ustalonej sekwencji: nauki humanistyczne i społeczne, przyrodnicze i medyczne, ścisłe, techniczne. Dzieli się ono na dwie części. Pierwsza przypada profesorowi. Z drugiej może on sfinansować wykopaliska, badania terenowe, archiwalne, konferencję albo wysłać na kwerendę, krótki staż, kongres czy jeszcze inaczej wspomóc swojego ucznia.

Po zakończeniu programu subsydienci spotykają się w miejscu obranym przez fundację i rozmawiają o tym, co zrobili. Nie jest to sprawozdanie ani tym bardziej rozliczenie, lecz wymiana informacji o wynikach badań, o nowych pomysłach, zrodzonych w ciągu subsydialnych lat, planach zainspirowanych przez wsparcie, które jest nie tylko bodźcem materialnym, ale silnie motywującym wyróżnieniem.

Miałam sposobność przysłuchiwania się takim, skomprymowanym mocno, obradom – trwają przez jedno przedpołudnie i jedno popołudnie, przedzielone uroczystą kolacją – biologów oraz medyków, matematyków z fizykami, chemikami, astronomami, a także informatyków, technologów rozmaitych specjalności i zróżnicowanych humanistów. Za każdym razem spośród mnóstwa szczegółów wyłaniały się nadrzędne i wspólne – w danej szerokiej dziedzinie nauki – pytania, bliższe i dalsze cele, kwestie metodologiczne, potrzeby związane z wymianą doświadczeń i upowszechnianiem wyników, zarówno na poziomie ośrodków badawczych i jak szerszych kręgów odbiorców wiedzy naukowej.

Zespołowość badań

W dniach 27 i 28 kwietnia obradowali w Collegium Novum UJ humaniści – laureaci konkursu „Mistrz” z 2002 roku (nie nosił wtedy jeszcze tej nazwy). Organizatorzy wymyślili tym razem formułę nową, jak mi się wydaje bardzo odpowiednią dla tematyki reprezentowanej przez subsydientów. Mistrzowie wybrali z grona swoich uczniów osoby, które przedstawiły wyniki własnych badań prowadzonych dzięki ich wsparciu i pod ich kierunkiem. Pomysł dobry, dlatego że pozwolił zarówno poznać reprezentatywne grono młodych polskich humanistów, jak i zorientować się w rodzaju i wartościach intelektualnej nad nimi opieki.

To ostatnie było przedmiotem wspólnej debaty poprzedzającej wystąpienia młodych doktorów, którą rozpoczął prof. Tomasz Jasiński, historyk z UAM, stawiając zebranym pytania dotyczące „zespołowości” badań humanistycznych, relacji mistrz–uczeń w tych badaniach i przemian warsztatu naukowego związanych z jednym i drugim.

Dyskusja raczej ugruntowała jego sugestie, że w humanistyce – szeroko rozumianej – nie ma jednoznacznej tendencji do przechodzenia od pracy indywidualnej do zespołowej, a zespoły badawcze tworzą się tam, gdzie rozwiązanie złożonego zagadnienia wymaga udziału niehumanistów, np. fizyków (określanie wieku z użyciem izotopu C14), geologów, paleobiologów, astronomów...

Wielkie kompendia historyczne mogą być dziełem jednego uczonego, jak sześciotomowa monografia Henryka Łowmiańskiego Początki Polski, która w zgodnej opinii historyków nie byłaby lepsza, gdyby pracował nad nią zespół, ale nie może nim być np. Słownik łaciny średniowiecznej, doprowadzony po siedemdziesięciu z górą latach nieprzerwanej pracy wielu specjalistów do... litery P.

Zagadnienia, na których rozwiązaniu, możliwie rychłym i definitywnym, zależy nie samym uczonym, ale narodom reprezentowanym przez państwa, pracują zespoły międzynarodowe, jak przywołana przez prof. Jasińskiego ponadstuosobowa Kommission zur Erforschung des Deutschen Ordens, z siedzibą w Wiedniu, która bada dzieje zakonu krzyżackiego. Udział polskich uczonych w tym przedsięwzięciu, obok badaczy z Niemiec, Włoch, Francji, Belgii i Holandii, Anglii, Rosji, Węgier, krajów bałtyckich i skandynawskich, położył kres wieloletnim sporom polsko−niemieckim, oddalił wszelkie nacjonalizmy dochodzące do głosu przy omawianiu historycznych grzechów i zasług zakonu.

Relacja mistrz–uczeń jest u humanistów bodaj najbardziej zbliżona do tradycyjnej, jakkolwiek ulega zmianom właściwym współczesnej nauce. Słuchając o tym w sali przypominającej czasy królowej Jadwigi, założycielki Uniwersytetu Jagiellońskiego, odnosiłam wrażenie, że te zmiany nie sięgają istoty relacji, a polegają na zdemokratyzowaniu form obcowania. W pracy profesor jest dla doktoranta czy świeżego doktora bardziej partnerem niż niekwestionowanym autorytetem i wzorem, choć powinien nim pozostać, a w sprawach – najogólniej – bytowych (troska o stypendia, wyjazdy, publikowanie, awans) stał się opiekunem odpowiedzialnym za los ucznia.

O tym, jak zmienia się warsztat humanistów, a co w nim trwa, niewiele zdążono powiedzieć, ale kolejne wystąpienia stypendystów pokazywały istotne cechy warsztatu, jaki z pomocą i pod wpływem mistrzów zdołali zbudować. Tematyka bardzo zróżnicowana dawała pełny, jak myślę, przegląd tego, czym polska humanistyka dzisiaj żyje, jak przenikają się wzajemnie obszary tematyczne, jaki poziom zgłębiania problemów można uznać za standard uzgodniony wspólnie przez odległych, zdawałoby się specjalistów.

Referenci i dyskutanci

Pośród referentów (zatem i laureatów konkursu o subsydia) było spore grono pracowników UAM w Poznaniu, co pokazuje rangę tamtejszego ośrodka, zwłaszcza badań starożytności i epok wczesnonowożytnych – archeologicznych oraz historycznych. Zaciekawił słuchaczy bogato udokumentowany zarys badań nad starobabilońskimi kontraktami najmu ludzi, przedstawiony przez dr. Witolda Tyborowskiego, stypendystę prof. Stefana Zawadzkiego, a stanowiący ważne ogniwo w szerszych badaniach nad zagadnieniem najmu, które angażują różnych specjalistów.

W grupie zaprezentowanych badań kulturologicznych – tak najłatwiej ująć je razem – zwracało uwagę Kulturowe zróżnicowanie pogranicza; perspektywa antropologiczna dr Justyny Straczuk ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, praca pod kierunkiem prof. Joanny Kurczewskiej. Autorka skupiła się na świadectwach przenikania duchowości i tradycji na pograniczu polsko−białoruskim, jakimi są obyczaje związane z pochówkiem oraz realia cmentarzy. Prowadziła obserwację uczestniczącą, mieszkając we wsiach o ludności mieszanej, którą mniej różni obrządek niż poczucie tożsamości, odnoszone przede wszystkim do tradycji przechowywanych w rodzinie. Inskrypcje nagrobne Białorusinów bywają pisane po polsku – cyrylicą, a Polaków – z użyciem słów białoruskich. Perspektywa antropologiczna pozwala zebrany materiał etnograficzny – owe rytuały, towarzyszące im przedmioty, topografię cmentarzy – interpretować jako znaki głębszych przemian świadczące o dialogu kultur, a może o swoistości kulturowej tego pogranicza.

Przeżyć estetycznych dostarczył referat Współczesne – literackie i ikoniczne – wyobrażenie anioła dr Dobrosławy Grzybkowskiej−Lewickiej z UWr., uczennicy prof. Jolanty Ługowskiej, jako że obfitował w piękne cytaty i reprodukcje. Warto wspomnieć, iż naukowa angelologia jest dzisiaj nierzadko uprawiana i łączy dociekania teologów, badaczy literatury i sztuki oraz filozofów.

Na różnych pograniczach filozofii sytuowały się takie wystąpienia, jak: Logika pytań: od semantyki interrogatywów do zagadnień sztucznej inteligencji dr. Mariusza Urbańskiego z UAM, stypendysty prof. Andrzeja Wiśniewskiego, Literatura a myśl słaba dr. Andrzeja Zawadzkiego z UJ, stypendysty prof. Ryszarda Nycza czy Problem tożsamości w nowoczesnym społeczeństwie na przykładzie ruchów neotradycjonalistycznych dr. Sławomira Mendesa z UW, ucznia prof. Mirosławy Marody.

Ostatni temat wskazuje, że praca jest częścią szerzej ujętej problematyki, badanej w zespole. Potraktowanie go przez autora było zarazem odpowiedzią na postawione podczas wstępnej dyskusji pytanie o sposoby współczesnego uprawiania humanistyki, a także pokazało trafną intuicję – może zespołową – kierowania uwagi na to, co istotne dla życia wspólnoty narodowej czy społecznej i dla debaty publicznej.

Autor analizował środowiska zwolenników mszy trydenckiej, „Christianitas”, konserwatywno−liberalny krąg „Frondy”, wskazując na szczególną ich wspólną cechę, jaką jest korzystanie z kodów oraz ikon kultury masowej do przekonywania o wartościach tradycyjnych. Prowadzący obrady prof. Włodzimierz Bolecki (jego stypendystka, dr Małgorzata Rembowska−Płuciennik z IBL PAN, wygłosiła referat Poetyka i antropologia) upomniał się o więcej uwagi dla grona redagującego rocznik „Teologia Polityczna”, jako znaczącego reprezentanta omawianych ruchów.

Niedługą dyskusję po każdej z czterech serii referatów toczyli głównie mistrzowie, zwracając uwagę na niedopowiedzenia, niedostatek mocnych argumentów, luki materiałowe, czasem pochopność konkluzji. Budziło to uznanie dla wielostronnej wiedzy, bo wystąpienia były z najrozmaitszych humanistycznych parafii i dla – powiedziałabym – czujności metodologicznej, baczenia, by młody człowiek nie ułatwiał sobie wnioskowania, nie opuszczał żadnego niezbędnego w porządnym badaniu ogniwa, nie zanurzał się w mało istotne szczegóły. Mistrzowie zebrani w Krakowie prezentowali kolegom swoich uczniów z zasadną satysfakcją, ale bez taryfy ulgowej. Uczniowie zabrali stamtąd uwagi, niekoniecznie tylko te pod własnym adresem, i zapewne z nich skorzystają.

Przy kawie w przerwach obrad, przy posiłkach i podczas uroczystej kolacji, rozmawiano o warunkach pracy humanistów. O tym, jak bardzo się zmieniły po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, choć historykom nadal trudno znajdować w rosyjskich archiwach to, czego szukają. Będąc humanistką z wykształcenia, która nie zajmuje się badaniami, słyszałam w tych kuluarowych rozmowach szczególny, twórczy, jak myślę, pośpiech, żeby wykorzystać tę nastałą wolność i tę sytuację, kiedy prawie wszystko zależy od tego, kto chce poświęcić się pracy naukowej. Gorąco dziękowano Fundacji za to, że chcącym pomaga.