Ciężkie przejścia osobiste

Piotr Hübner


Życie intymne uczonych było objęte tajemnicą, z natury rzeczy i z obyczajów. Był to też temat tabu, pomijany w oficjalnych biografiach, a nawet w pamiętnikach. Mogło się zdawać, że tematyka intymna wykracza poza obszar życia nauki. Pojawiały się wprawdzie skandale, upubliczniane wbrew woli zainteresowanego – ale miały być ewenementem, z założenia marginalizowanym. Tak postrzegano je nawet z perspektywy nauki. Henryk Barycz ukazuje m.in. Tadeusza Wojciechowskiego „ciężkie przejścia osobiste, które ciągnęły się lat osiem (1868−1876). Podłożem tragedii było dość nieoględne uwikłanie się w stosunek z jakąś wyrafinowaną, pozbawioną skrupułów, psychicznie niezrównoważoną osobą (podobno kucharką swej matki), która chcąc zmusić go do małżeństwa poczęła go nieustannie prześladować i dręczyć, urządzać publiczne awantury i skandale ku sensacji ówczesnego plotkarskiego i purytańskiego Krakowa”. Wojciechowski płacił alimenty na dziecko i, udręczony, przeprowadził się na Uniwersytet Lwowski. Szantażystkę sąd skazał na więzienie. Skandal ten ujął w formę literacką Adolf Dygasiński (nowela „Filozof i praczka”, 1885).

Po upływie ćwierćwiecza ewolucja obyczajowa ogarnęła już nie jednostki, a środowisko akademickie, czego można się było tylko domyślać. Naukoznawcy doradzali uczonym nie – jak dawniej – samotność, a uregulowane pożycie w ramach sakramentalnego małżeństwa. Należało tylko znaleźć cichą towarzyszkę życia, co nie było już wtedy łatwe. Normą było zapraszanie profesora z żoną, także na kongresy.

Niedostępne ogółowi obrazy życia osobistego uczonych odnotował dla potomnych w „Dziennikach 1930−1936” zgorzkniały ks. Bronisław Żongołłowicz, ówcześnie podsekretarz stanu w Ministerstwie WRiOP. Jako profesor USB dobrze znał środowisko wileńskie. Odnotował – co opublikowano – iż Kazimierz Moszyński, „46 letni „mistrz”, porwał nieletnią dziewczynę w Krakowie” do Wilna, gdzie szukała ich policja. Edmund Lelesz z kolei „skojarzył się z asystentką. Żona w Paryżu się otruła”. Juliusz Kłos, dziekan, od narzeczonego sekretarki wydziału „dostał był publicznie w twarz, nie reagował... W Wilnie krążył dowcip: na 2−złotówce jest panna i dwa kłosy, na Wydziale Sztuki jeden Kłos – żadnej panny”. Wacław Komarnicki „żył z dwiema siostrami”, a Eugeniusz Waśkowski „przywiózł z Rosji »damę«. Nazywał ją żoną, brał dodatek... Kwestura zażądała metryki ślubu. Nie było”. Mieczysław Limanowski „odebrał od dziewki ulicznej syfilis, zaraził żonę... Żyje nadal w domu z uliczną dziewką”. Inny z profesorów, Stefan Kempisty, którego żona zdradzała „z jakimś generałem... pojedynku nie przyjmował, żądał »odszkodowania«”. Cezaria Ehrenkreutzowa „romansowała wysoko – z Ministrem... opuściła męża, zmieniła wyznanie, wyszła za Janusza Jędrzejewicza, dostała katedrę w Warszawie”. Z kolei Eugeniusz Sieńkowski, ożeniony „z 28−letnią dziewczyną 68−letni starzec, rozwiódł się z żoną i musiał dać jej alimenty”. Jednak dziewczyna „po 6 miesiącach uciekła z kochankiem. Staremu wytoczyła proces o alimenty, wygrała”. Kazimierz Jantzen, „postępowy paralityk, o wyszłych na łeb oczach, utykający, o sparaliżowanej prawej ręce, znalazł sobie b. młodą asystentkę, publicznie się z nią afiszuje, prywatnie – żyje”. Juliusz Rudnicki „skojarzył się był z zamężną sekretarką dziekanatu Wronkówną, córką stróża. Zamykał się z nią podczas urzędowania w dziekanacie. Żona obiła ich naprzód na ulicy koło Ostrej Bramy, następnie w dziekanacie”. Po tym wszystkim Rudnicki „skojarzył się z młodą asystentką – obecnie po ulicach chodzą oboje i wiozą wózek z dzieckiem”. Ks. prof. Bolesław Wilanowski „porzucił sutannę, zaopatrzył się w dziewkę, z którą żyje od lat kilku, jako »tradycyjną« gospodynią”. Jan Szmurło natomiast „spłodził dziecko z kobietą zamężną, wprowadził ją do domu, zmienił wyznanie i ożenił się”. Ks. prof. Stanisław Domińczak „przybył do Wilna z »bratową« i »bratankiem«. Okazało się niebawem, że... sam spłodził »bratanka«”. O tempora! O mores!