Na salonach nauki

Adam Proń, Halina Szatyłowicz, Janusz Zachara


Współczynnik Hirscha, oznaczany skrótowo h, stał się ostatnio modnym kryterium oceny działalności badawczej poszczególnych pracowników naukowych. Przypomnijmy jego definicję: h równy jest liczbie publikacji danego naukowca cytowanych co najmniej h razy. Aby uzmysłowić sobie realne znaczenie h, rozpatrzmy np. przypadek naukowca, który opublikował 120 prac. Przyjmijmy, że wszystkie jego artykuły były cytowane przynajmniej 5 razy, z czego 30 prac cytowano 30 razy i więcej, a tylko 10 najważniejszych prac cytowano więcej niż 50 razy. Przy takim dorobku badaczowi przypisujemy ocenę h = 30. Publikowanie w przyszłości wielu miernych prac, których cytowalność będzie mniejsza niż 30, nie zwiększy temu badaczowi współczynnika h. Wzrost h może on osiągnąć jedynie publikując prace, które znajdą znaczny oddźwięk. Wielkość h zależy więc od dwóch czynników: liczby publikacji i ich popularności.

Książęta i hrabiowie

W amerykańskim systemie dotowania nauki, coraz chętniej przyjmowanym przez inne kraje, zarówno aktywność naukowa (mierzona liczbą publikacji), jak i sława (mierzona liczbą cytowań), mają bardzo duże znaczenie. W tej perspektywie h jest więc wygodnym parametrem oceny działalności naukowej, szczególnie w przypadku naukowców o długim stażu. Współczynnik h może być źródłem chwały, ale i przekleństwem. Na zjazdach i spotkaniach naukowych badacze z dużym h kroczą dumnie, z podniesionym czołem, a ci z małym h przemykają się chyłkiem, ze spuszczoną głową. I na nic nie zda się nadymanie czy próba sztucznego powiększania h. Bezlitosne komputery, obsługujące scjentometryczne bazy danych, takie jak WEB OF SCIENCE czy SCOPUS, zaraz takiego oszusta wykryją i skierują na właściwe mu miejsce w hierarchii naukowej. Naukowców o h > 100 nazwać możemy „królami nauki”, tych mających h > 70 – „książętami nauki”. Badacze o h > 50 to „hrabiowie nauki”, a ci o h > 40 – „wicehrabiowie”. H < 40 po prostu mieć nie wypada.

Ta hierarchiczność nauki z całą mocą uderzyła w najstarszego z autorów, podczas jego niedawnej wyprawy do jednego z miasteczek w Dordonii. Tam właśnie serdeczny przyjaciel autora, lubieżny 49−letni profesor chemii, żenił się z 27−letnią doktorantką swojego kolegi. Na weselu zebrała się śmietanka francuskiej socjety naukowej – prawie sami hrabiowie i wicehrabiowie nauki. Rozmieszczenie przy stole weselnym było ściśle hierarchiczne – im mniejsze h, tym dalej od państwa młodych. Autor powinien był więc znaleźć się na końcu stołu, gdyż jego h było prawie najmniejsze na sali, ledwie tylko przekraczało h najmniej godnego z zaproszonych. Jednak na skutek długoletniej zażyłości z panem młodym posadzony został prawie na czele stołu, w otoczeniu hrabiów nauki i ich małżonek. Onieśmielony dużymi h sąsiadów prowadził z nimi płochliwą konwersację. Już pod koniec uroczystości sąsiad o największym h – poważny kandydat na członka Akademii Francuskiej – zapytał autora o ocenę kulinarnych wartości uczty weselnej. Autor zadumał się na dłużej. Należy tutaj podkreślić, że pan młody był i jest wielkim znawcą francuskiej kuchni. Autor spodziewał się więc uczty wspaniałej i jeśli chodzi o dania wcale się nie przeliczył. Ale wino! Wino podane do przystawek i dania głównego okazało się średniej klasy, takie jakie autor zazwyczaj serwuje mniej ważnym lub mniej lubianym gościom. Dopiero do serów podano wino niezwykłe. Wino, którego bukiet przyjemnie drażnił nozdrza autora, a każdy łyk pieścił jego przewód pokarmowy, mocno zniszczony latami korzystania ze stołówki Politechniki Warszawskiej i wódką wypitą w okresie ostrożnej walki z komunizmem. Po chwili zadumy autor odpowiedział: ze względu na wino uroczystość przypomina mu wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie najpierw podano podłe wino, a dopiero pod koniec uczty wyśmienite. I tu zaskoczenie, luminarz francuskiej nauki komentarza nie zrozumiał. Wychowany w bezbożnej Francji przez komunizujących rodziców, nigdy nie słyszał o cudzie przemiany wody w wino. Co więcej, tej swojej nieznajomości najważniejszego dzieła literatury chrześcijańskiej wcale się nie wstydził. I wtedy autor z całą mocą uświadomił sobie, na czym polega wyższość polskiej profesury nad francuską. W Polsce podobna ignorancja kompromitowałaby nie tylko poważnego kandydata na członka PAN, ale nawet absolwenta studiów licencjackich w Wyższej Szkole Zawodowej im. Profesora Jarosza w Jarosławiu.

Podczas pobytu w dordońskim miasteczku autor zatrzymał się w starym XVIII−wiecznym hotelu, który pod koniec XIX wieku zmienił nazwę na Hôtel de France et de Russie, dla uczczenia tygodniowego w nim pobytu kochanki następcy tronu, a późniejszego cara Mikołaja II. Angielska właścicielka hotelu wspaniale łączy tradycję z nowoczesnością, podając na przywitanie angielską herbatę w salonie i zachwalając wliczony w cenę pokoju dostęp do Internetu. Będąc pod wrażeniem potęgi naukowej gości weselnych, zaraz po powrocie do hotelu autor czym prędzej zasiadł więc do komputera i połączył się z pozostałymi współautorami, proponując im współpracę w wykorzystaniu baz WEB OF SCIENCE i SCOPUS w celu statystycznego opracowania danych dotyczących popularności prac pochodzących z najważniejszych polskich ośrodków naukowych i porównania z wybranymi ośrodkami zagranicznymi. Wyniki tego opracowania, obejmującego ostatnie dziesięciolecie PRL, jak i czasy III Rzeczpospolitej, przedstawiamy w niniejszym artykule. Oprócz pokazania szeregu danych statystycznych, ma on również odpowiedzieć na pytanie, czy prawdziwe są częste w Warszawie opinie o zaściankowości krakowskiej nauki i odwrotnie – czy zasadne są twierdzenia krakowian, wrocławian i poznaniaków, że Warszawa jest co prawda polityczną stolicą, ale naukową prowincją?

Malejący dystans

W czasach PRL nauka polska była dostrzegalna, ale jej wkład do nauki światowej, mierzony liczbą publikacji, nie był imponujący. Jak wyraźnie widać na diagramie I, produkcja naukowa całej Polski była niższa niż produkcja Filadelfii – ośrodka naukowego o średniej wielkości i średniej reputacji w Stanach Zjednoczonych. Z kolei Warszawa wyraźnie ustępowała Pradze i Budapesztowi. Po rozpadzie „obozu państw socjalistycznych” liczba polskich publikacji zaczęła dynamicznie wzrastać, Polska szybko dogoniła Filadelfię, a Warszawa wyprzedziła Budapeszt i Pragę. Te dwa ostatnie miasta jakby nie zauważyły zburzenia muru berlińskiego i ich dynamika rozwoju nauki prawie nie wzrosła po zmianie ustrojowej.

Warszawa wypada nieźle w świetle powyższej statystyki, jest to jednak ośrodek, który zdecydowanie góruje nad innymi ośrodkami naukowymi w Polsce, zarówno gdy chodzi o liczbę publikacji, jak i ich popularność. W ostatnim 25−leciu obserwuje się jednak pozytywny, choć bardzo powolny, trend wyrównywania się potencjału naukowego na obszarze Polski. Udział trzech tradycyjnie silnych ośrodków naukowych (Warszawa, Wrocław, Łódź) w polskiej produkcji naukowej powoli maleje za sprawą przede wszystkim Śląska, ale też Lublina, Kujaw, Białegostoku i Szczecina. Z tradycyjnie silnych ośrodków naukowych trendowi spadkowemu nie podlega tylko Kraków, którego udział rośnie (diagram II).

Warszawa dominuje w produkcji naukowej, bo Polska jest krajem centralistycznym i w stolicy mieści się więcej niż w innych miastach instytucji naukowych i pracuje większa liczba naukowców. Nie musi to jednak oznaczać, że publikacje warszawskie znajdują większy oddźwięk w świecie naukowym niż prace z innych miast. Postanowiliśmy sprawdzić cytowalność prac z różnych ośrodków, wyznaczając średnią liczbę cytowań na artykuł w trzech różnych przedziałach czasowych od 1982 do 1994 r. Zatrzymaliśmy się na roku 1994, gdyż po 12 latach od opublikowania średni przyrost cytowań, liczony na publikację, jest już niewielki. Wyniki przedstawia diagram III.

Różnice w średniej cytowalności artykułów nie są duże. Najrzadziej cytowane prace, czyli te ze Szczecina i Wrocławia, osiągają ok. 60 proc. cytowalności prac liderów, tzn. Krakowa i Warszawy. Zastanawia niska pozycja Wrocławia, którą można wytłumaczyć mniejszym udziałem publikacji biomedycznych w całkowitej ilości prac, a właśnie te prace w każdym kraju mają największą cytowalność. Wskaźnik średniej cytowalności należy traktować z wielką ostrożnością, gdyż jego wartość silnie zależy od rodzaju działalności naukowej prowadzonej w danym mieście i silnie faworyzuje te ośrodki, w których dominują nauki biomedyczne. Pisał o tym szczegółowo prof. A.K. Wróblewski („Zagadnienia naukoznawstwa” nr 1−2/2002).

Jeśli porównać średnią cytowalność prac polskich i prac z reprezentatywnych ośrodków zagranicznych, to okaże się, że Warszawa i Kraków są porównywalne z Budapesztem, a Gdańsk z Pragą. Zauważyć można również, że dystans pomiędzy „rekordzistą świata” (Cambridge, USA) a czołowymi polskimi ośrodkami, bardzo duży na początku lat 80. ubiegłego stulecia, znacząco zmalał w latach 90. (diagram IV).

Współczynnik Hirscha, h, można obliczyć nie tylko dla danego naukowca, ale również dla prac pochodzących z danego miasta, opublikowanych w wybranym okresie. Pokusiliśmy się o jego wyznaczenie dla analizowanych 11 polskich ośrodków naukowych. O ile średnia cytowalność artykułów z afiliacją warszawską i krakowską jest zbliżona, to jednak liczba bardzo popularnych artykułów pochodzących z Warszawy jest znacznie większa niż artykułów krakowskich (porównaj diagramy III i V). W badanych przedziałach czasowych h Warszawy oscyluje wokół 90, Krakowa – wokół 70. Te dwa ośrodki górują nad pozostałymi, jednak różnica pomiędzy Warszawą i Krakowem a ostatnimi na liście Białymstokiem i Szczecinem wyraźnie zmalała na początku lat 90.

Wyrównywanie potencjału

Na końcu postanowiliśmy omówić najpopularniejsze artykuły ze wszystkich badanych ośrodków naukowych za okres 1981−2000. Takie podejście powinno przysporzyć „Forum Akademickiemu” czytelników, bo zbliży je nieco do kolorowych tygodników, takich jak „Viva”, „Sukces” czy „Twój Styl”. Nie podamy jednak nazwisk autorów publikacji, a jedynie szczegóły pozwalające na ich identyfikację.

Warszawa

Nie ma wyraźnej grupy „liderów cytowań”, nie powtarzają się nazwiska autorów najpopularniejszego artykułu roku . W badanym okresie artykułami roku były prace z dziedziny nauk fizycznych (9), biologicznych i medycznych (5), chemicznych (3), technicznych (2) i matematycznych (1). Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 538, w okresie 1991−2000 – 968.

Kraków

Wśród najpopularniejszych publikacji roku przeważają artykuły z dziedziny nauk biomedycznych (10) i fizycznych (9, w tym 2 z astronomii). Jest również jedna praca z geologii. Kraków jest jedynym ośrodkiem, gdzie wśród najpopularniejszych artykułów roku nie ma prac z chemii, nie są reprezentowane również dwie istniejące w tym mieście uczelnie techniczne: AGH i PK. Wśród autorów jest wyraźny lider. Jest to jeden z krakowskich członków PAN i laureatów nagrody FNP, którego nazwisko pojawia się czterokrotnie wśród najpopularniejszych prac z afiliacją krakowską. Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 308, w okresie 1991−2000 – 388.

Poznań

Wśród najpopularniejszych prac roku nie ma takiej różnorodności tematycznej, jak w Warszawie. Wygląda na to, że w tym mieście dominują biochemia, medycyna i chemia, gdyż aż 14 najpopularniejszych prac roku dotyczy biochemii i nauk biomedycznych, 5 nauk chemicznych, a tylko 1 nauk fizycznych. Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 307, w okresie 1991−2000 – 215.

Łódź

Nauki biomedyczne (13) i chemiczne (7) dominują jeszcze bardziej niż w Poznaniu. W latach 80. wśród autorów najpopularniejszych publikacji roku przeważali pracownicy jednej instytucji – Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych PAN, a szczególnie jeden jej przedstawiciel – członek PAN i równocześnie laureat nagrody FNP, którego nazwisko powtarza się czterokrotnie. W latach 90. dominację tę przerwali naukowcy zarówno Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytetu Medycznego), jak i Politechniki oraz Uniwersytetu. Autorem najpopularniejszego artykułu z afiliacją łódzką z okresu 1981–2000 jest lekarz – laureat nagrody FNP (1090 cytowań). Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 217, w okresie 1991−2000 – 221.

Lublin

Lubelscy autorzy najczęściej cytowanego artykułu roku to głównie biolodzy i przedstawiciele nauk biomedycznych (15). Wyróżnia się wśród nich naukowiec związany zawodowo zarówno z Instytutem Medycyny Wsi, jak i Akademią Medyczną – autor 5 najpopularniejszych prac. Pozostałe artykuły opublikowali chemicy (3) i fizycy (2). Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 192, w okresie 1991−2000 – 142.

Śląsk

11 najpopularniejszych prac roku dotyczy nauk biomedycznych i biologii, przy czym znacznie częściej pojawia się afiliacja Instytutu Onkologii w Gliwicach niż Śląskiej Akademii Medycznej. Aż 4 najpopularniejsze prace opublikowali przedstawiciele nauk technicznych, co jest ewenementem w skali krajowej. Pozostałe artykuły opublikowali chemicy (3) i fizycy (2). Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 164, w okresie 1991−2000 – 180.

Wrocław

Najczęściej cytowanymi artykułami roku dzielą się prawie po równo przedstawiciele nauk biomedycznych (7), fizycznych (7) i chemicznych (6). Kilka najpopularniejszych publikacji wrocławskich naukowców nie mogło być uwzględnionych w tej statystyce, bo opublikowane podczas pracy „na saksach” nie zawierały afiliacji wrocławskiej. Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 134, w okresie 1991−2000 – 177.

Gdańsk

Gdańsk jest interesującym przypadkiem, gdyż średnia cytowalność najpopularniejszego artykułu roku w okresie 1991−2000 była ponad dwukrotnie wyższa niż w okresie 1981−1990; jest to największy przyrost w Polsce. 11 najpopularniejszych prac roku dotyczy nauk biomedycznych, przy czym autorem 6 z nich jest gdański laureat nagrody FNP i członek PAN. Nauki chemiczne reprezentuje 5 prac, a fizyczne 4. Wyłącznymi autorami 3 prac fizycznych są prawdopodobnie członkowie jednej rodziny – profesor, doktor habilitowany i doktor o tym samym nazwisku (wg Informatora Nauki Polskiej). Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 128, w okresie 1991−2000 – 296.

Kujawy

Podobnie jak w przypadku Wrocławia, najczęściej cytowanymi artykułami dzielą się po równo biomedycy, chemicy i fizycy (po 6). Do tego zbioru dołączają matematycy (2). To ostatnie jest godne podkreślenia, gdyż na ogół prace matematyczne mają mało cytowań. Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981–1990 – 92, w okresie 1991–2000 – 110.

Szczecin

11 najpopularniejszych prac roku dotyczy nauk biomedycznych, 8 nauk chemicznych, a 1 matematycznych. Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 68, w okresie 1991−2000 – 108.

Białystok

9 najpopularniejszych prac roku dotyczy nauk biomedycznych, 6 – chemicznych, 4 – fizycznych i 1 – matematycznych. Średnia liczba cytowań najpopularniejszego artykułu roku: w okresie 1981−1990 – 49, w okresie 1991−2000 – 100.

Podsumowując, z danych statystycznych wynika, że na przestrzeni ostatnich 25 lat występuje bardzo powolne, ale wyraźnie widoczne zjawisko wyrównywania się potencjału naukowego na obszarze Polski. Powoli zmniejsza się również różnica pomiędzy potencjałem naukowym polskich ośrodków i czołowych centrów naukowych na świecie. Zgodnie z oczekiwaniami, wśród najpopularniejszych prac z polską afiliacją, dominują prace biomedyczne, w Warszawie i Krakowie konkurują z nimi (z sukcesem!) prace z dziedziny nauk fizycznych.

Prof. dr hab. inż. Adam Proń, chemia i fizykochemia polimerów, pracownik Komisariatu ds. Energii Atomowej w Grenoble oraz Katedry Chemii i Technologii Polimerów Politechniki Warszawskiej. Laureat Nagrody FNP w dziedzinie nauk technicznych. Dr inż. Halina Szatyłowicz, chemia fizyczna, pracownik Zakładu Chemii Fizycznej PW. Dr inż. Janusz Zachara, chemia nieorganiczna, pracownik Katedry Chemii Nieorganicznej i Technologii Ciała Stałego PW.