105 – Dubnium

Andrzej Świć


Stukają rytmicznie koła wagonu. Za oknami, w szybko zmieniających się kadrach, rozległe przestrzenie i las. Głównie brzozowy, trochę świerków, osik. Podobny, jak na Podlasiu, ale jednak nieco inny. Sporo drzew powalonych przez wiek i wiatr. I pola ciągnące się aż po horyzont. Dużo nieużytków. Brak naszych uprawnych „szachownic”. Pociąg wiezie nas do Moskwy. Dalej, 120 kilometrów na północ, pojedziemy już autobusem. Do Dubnej.

Kawałek polski nad wołgą

Zjednoczony Instytut Badań Jądrowych w Dubnej (Joint Institute for Nuclear Research) utworzono w roku 1956, przekształcając dwa istniejące tu ośrodki Akademii Nauk ZSRR: Instytut Problemów Jądrowych i Laboratorium Elektrofizyczne, w duży międzynarodowy instytut badań jądrowych. W roku 2006 obchodzono jubileusz 50−lecia istnienia ZIBJ. Powstał jako odpowiedź Związku Radzieckiego i krajów bloku socjalistycznego na utworzenie dwa lata wcześniej, w 1954, Europejskiego Centrum Badań Jądrowych (CERN) w pobliżu Genewy. Była to równocześnie próba stworzenia ośrodka nie na potrzeby wojska, ale zajmującego się badaniami teoretycznymi oraz cywilnym wykorzystaniem energii jądrowej. Jak zapewniają gospodarze, choć jeszcze przed rokiem 1956 laboratoria budowano, z myślą o programie atomowym, pod kierownictwem Igora Kurczatowa, ojca radzieckiej bomby atomowej, to dziś Instytut zajmuje się wyłącznie badaniami cywilnymi. Zapewne nie jest to łatwo rozdzielić. Z czasem, kilka kilometrów dalej, powstał także osobny instytut lotniczy, a obok wyrosło dziś 50−tys. miasteczko Dubna. Dziś powstaje tu specjalna strefa ekonomiczna, do której władze starają się ściągnąć inwestorów.

ZIBJ stworzyło jedenaście, socjalistycznych wówczas, państw−założycieli. Obecnie, po rozpadzie Związku Radzieckiego i uzyskaniu samodzielności przez poszczególne republiki, Instytut zrzesza osiemnaście krajów. Polska jest jego członkiem od samego początku, a jednym z dwóch pierwszych wicedyrektorów ZIBJ był prof. Marian Danysz. W okresie późniejszym stanowisko to piastowali: prof. Andrzej Hrynkiewicz i doc. Mieczysław Sowiński. Umowa założycielska stanowi, że państwa członkowskie są współwłaścicielami Instytutu, a zatem i ziemi, na której stoi. – Mamy tu swój mały kawałek Polski nad Wołgą – żartują polscy naukowcy, bo rzeka płynie tuż obok. Przez instytut przewinęło się, pracując tu często przez wiele lat, setki polskich fizyków. Z ZIBJ związani byli tak znani polscy badacze, jak prof. Leopold Infeld, prof. Andrzej Sołtan, którego imię nosi Instytut Problemów Jądrowych w Świerku, czy prof. Henryk Niewodniczański, patron Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie. A od lat z Instytutem współpracują m.in. prof.prof.: Andrzej Hrynkiewicz, Jerzy Janik, Jerzy Niewodniczański, Andrzej Sobiczewski, Ryszard Sosnowski.

Najwyższym organem kierowniczym Instytutu jest Komitet Pełnomocnych Przedstawicieli rządów państw członkowskich. Nas od 15 lat reprezentuje w nim właśnie prof. Andrzej Hrynkiewicz. – Moja misja zbliża się już do końca, niech to ciągną młodsi – mówi profesor i zamierza oddać urząd następcy. Za politykę naukową Instytutu odpowiedzialna jest Rada Naukowa. Tu mamy pięciu swoich przedstawicieli.

Od roku 2006 dyrektorem ZIBJ jest Ormianin Aleksiej Sissakian. Instytut zatrudnia ponad 6 tys. pracowników, z czego ponad 1000 osób to naukowcy. Polska kadra była kiedyś drugą co do liczebności w Instytucie. Było to ponad 100 osób. Funkcjonowała tu nawet polska szkoła, ale po roku 1989 liczba naszych naukowców znacząco spadła. Dziś na stałe pracuje w Dubnej ok. 30 osób. Tu także daje o sobie znać luka pokoleniowa. Są i młodzi, ale większość w okolicach 50.−60. roku życia. Widać, że to indywidualiści, ludzie lubiący wyzwania. Liczne są natomiast grupy, które przyjeżdżają tu na krótsze okresy, staże, eksperymenty. Kiedyś starano się zachęcać do przyjazdu także poprzez warunki socjalne – małżeństwa dostawały mieszkania czy nawet domy. Dziś już, niestety, nie. – Dużo się natomiast zmieniło na lepsze, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Kiedyś na spotkania koleżeńskie po godzinach czy uroczystości rodzinne Rosjanie musieli mieć zgodę przełożonych lub wręcz odpowiednich służb. Dziś rozmawiamy jak koledzy i wygląda to zupełnie inaczej – mówi dr Władysław Chmielowski, kierownik polskiej grupy, który w Dubnej pracuje już niemal 20 lat. Niewątpliwie wpływ na ten spadek zainteresowania Dubną miało otwarcie na Zachód i możliwość pracy w innych ośrodkach, ale także zmiana relacji finansowych i inny już zupełnie przelicznik rubla. Bo na pewno nie kwestie naukowe. Tu nadal uprawia się fizykę na najwyższym światowym poziomie.

Specjalność: pierwiastki ciężkie

W skład ZIBJ wchodzi siedem laboratoriów zajmujących się różnymi dziedzinami fizyki: fizyką teoretyczną, fizyką wysokich energii, fizyką ciężkich jonów, fizyką fazy skondensowanej, reakcjami jądrowymi, neutronami, promieniowaniem i radiobiologią, a także technikami informatycznymi.

Budynki trochę siermiężne, stawiane przed laty z białej nieotynkowanej cegły, przykurzone, obok rowery służące jako środek transportu, ale w środku, szczególnie w ostatnich latach, znalazło się wiele nowoczesnych urządzeń. Wrażenie robią zwłaszcza duże urządzenia badawcze: nadprzewodzący synchrotron (nuklotron), rozpędzający cząstki do energii 9 GeV, trzy cyklotrony izosynchroniczne (120, 145, 650 MeV), fazotron (680 MeV), synchrofazotron (4 GeV), impulsowy reaktor IBR−2 na prędkie neutrony. Takich urządzeń może pozazdrościć większość ośrodków naukowych. Tu zresztą widać cezurę czasu, nowe pomieszczenia, nowe wnętrza. Koszt utrzymania takiej aparatury, nawet dla dużego ośrodka, jest znaczny, zatem na ich posiadanie mogą sobie pozwolić tylko największe placówki na świecie. Przez lata problem polegał też na tym, że poza samymi urządzeniami potrzebna była jeszcze superdokładna aparatura pomiarowa. Na nią z reguły brakowało pieniędzy, bo te pochłaniały badania wojskowe i programy kosmiczne, ale i to się w ostatnich latach zmieniło.

Jedną ze specjalizacji Instytutu są badania i tworzenie nowych ciężkich pierwiastków chemicznych. Na świecie liczą się w tej dziedzinie trzy ośrodki: Lawrence Berkeley National Laboratory w USA, Instytut Badań Ciężkich Jonów w Darmstadt w Niemczech i właśnie Dubna. W ZIBJ nowe pierwiastki otrzymuje się w Laboratorium Reakcji Jądrowych im. G.N. Flerowa. Tu po raz pierwszy wytworzono pierwiastki o liczbach atomowych 105 – dubnium – nazwany tak właśnie na cześć Instytutu w Dubnej, 106 – seaborg i nienazwany jeszcze nr 114 oraz otrzymane niedawno 113 i 115. Myśli się o stworzeniu pierwiastka o liczbie atomowej 120. Czas ich trwania to zaledwie milisekundy. Naukowcy są z reguły w stanie zaobserwować nie same pierwiastki, a produkty ich rozpadu. Ale myśl, że została stworzona materia, która przedłuża znany od lat układ okresowy, intryguje. W Dubnej odkryto tu również hiperon antysigma minus i sformułowano wiele hipotez fizycznych, np. o oscylacji neutrin czy kwarkowym modelu hadronów. To zresztą odkrycia najbardziej spektakularne. Poza nimi były dziesiątki innych z różnych dziedzin fizyki. I wiele różnych badań.

Czy warto?

W ostatnich kilku latach pojawia się pytanie, co my, Polacy, mamy z tej współpracy, a nawet sugestia wycofania się z Dubnej. Problemem, jak wszędzie, są pieniądze. Gros kosztów ponosi strona rosyjska, ale Instytut jest wspólny, więc i pieniądze powinny być wspólne. Stronie polskiej udało się zmienić obowiązującą wcześniej zasadę, że składka jest proporcjonalna do produktu krajowego i wynegocjowano, że płacimy proporcjonalnie do liczby polskich naukowców biorących udział w badaniach i wykorzystywanych przez nich funduszy. Nasza składka wynosi obecnie ok. 1,7 mln USD, z czego ok. 440 tys. USD wraca do nas w formie dofinansowania prac badawczych polskich naukowców, a 350 tys. USD zostaje przeznaczone na fundusz płac polskich pracowników i dopłaty do diet specjalistów przyjeżdżających do Instytutu z Polski. – Pada czasem pytanie, czy warto płacić takie pieniądze – mówi prof. Hrynkiewicz. I dopowiada: – To nie są duże pieniądze jak na badania atomowe, a tu mamy dostęp do naprawdę unikatowych urządzeń. Odpowiedź jest jednoznaczna – zdecydowanie warto, choćby po to, by mieć szansę uczestniczenia w badaniach na najwyższym światowym poziomie. Przyjeżdżający tu Polacy mówią: – To nie znaczy, że utrzymujemy kontakty tylko z Dubną, utrzymujemy je z wieloma dobrymi światowymi ośrodkami, ale ten Instytut po prostu należy do najlepszych na świecie. Powinniśmy tu być.

Korzyścią dla nauki jest również to, że składkę tę płaci Państwowa Agencja Atomistyki z pieniędzy przekazywanych przez Ministerstwo Finansów, a nie Ministerstwo Nauki. W rozmowach z polskimi naukowcami pojawia się jeszcze jeden argument. Po rezygnacji z budowy elektrowni w Żarnowcu polskie kadry fizyków i inżynierów, specjalistów w dziedzinie fizyki jądrowej, mocno się przerzedziły. A świat i technologia nie stoją w miejscu. W Dubnej prowadzi się przede wszystkim badania teoretyczne, ale jest tu też styk z praktyką. Realizowane badania stosowane wymagają bycia na bieżąco i umiejętności wdrażania nowych technologii. Przed nami rozwój energetyki jądrowej. Musimy mieć kadry, gdyż decyzja budowy elektrowni jądrowej do roku 2020 już zapadła. Tego się bez ludzi zrobić nie da.

Następcy

W ostatnich latach Instytut stał się także miejscem kształcenia uniwersyteckiego i współpracuje w tej kwestii z kilkuset różnymi instytucjami naukowymi. Z inicjatywy Polski powstał – we współpracy z Centrum Uniwersyteckim ZIBJ – program kształcenia polskiej młodzieży w dziedzinie fizyki teoretycznej, tzw. Program Bogolubow−Infeld. Uczestniczą w nim nie tylko studenci i doktoranci z kilku największych polskich uczelni, ale także uczniowie starszych klas polskich liceów. Do Dubnej przyjeżdżają też laureaci konkursów i olimpiad fizycznych. Wszystko po to, aby zainteresować młodzież fizyką na najwyższym poziomie. I zachęcić do pracy w Dubnej.

Dlaczego Dubna? – pytam Łukasza Glinkę, młodego polskiego fizyka z Warszawy, który zdecydował się tu właśnie prowadzić badania. – Tu czas płynie trochę inaczej niż w Polsce. To miejsce dla ludzi szukających przygody intelektualnej i naukowej, a także trochę życiowej. Warto je zobaczyć wśród innych na świecie, żeby zrozumieć rosyjską – ale przecież nie tylko rosyjską, bo to instytut międzynarodowy – duszę i mentalność, i żeby uczestniczyć w czymś ważnym i ciekawym. I owianym legendą – mówi Łukasz.