Między stołem sekcyjnym a…

Piotr Kieraciński


Doktor Wanda Jaśkiewicz wyróżniła w życiu swojego ojca prof. Tadeusza Żulińskiego trzy okresy: lwowski, puławski i lubelski. Tylko pierwsze miejsce zamieszkania uczony wybrał z własnej woli. Do Puław pchnęły go wojenne losy, a do Lublina – nakaz wyboru jednego miejsca pracy.

Lwowski etap życia przyszłego profesora weterynarii to czas studiów, skromnego życia żaka i młodzieńczej miłości, zakończonej małżeństwem. Uczucia do narzeczonej wyrażał w sposób dość oryginalny: zachowała się fotografia przedstawiająca Tadeusza Żulińskiego podczas sekcji psa z dedykacją dla przyszłej małżonki. Już wtedy zaczął pisać wiersze. Zachował się przepisany na maszynie tomik, który oferował żonie na sześciolecie znajomości. W notatkach profesora jest też m.in. pieśń, która być może była hymnem korporacji akademickiej Lutico−Venedia, najstarszej we Lwowie, do której należał. Pani Wanda, idąc z wnukami 1 listopada na cmentarz, recytuje im wiersz ojca napisany na tę okazję.

Puławskie losy rodziny rozpoczęły się w 1942 r. Władze niemieckie przeniosły młodego uczonego służbowo ze Lwowa do Wydziału Weterynaryjnego Państwowego Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Początkowo Żulińscy mieszkali w dzielnicy oddalonej od pałacu, gdzie mieścił się instytut. Po wojnie otrzymali służbowe mieszkanie w skrzydle pałacu. Tadeusz Żuliński brał udział w tworzeniu Instytutu Weterynaryjnego, wyodrębnionego z PINGW, oraz w tworzeniu Wydziału Weterynaryjnego UMCS. Równocześnie raz w tygodniu jeździł z wykładami z weterynarii sądowej do SGGW w Warszawie.

W Puławach kwitło bujne życie towarzyskie, kontynuacja kontaktów, które zawiązały się jeszcze podczas wojny, gdy – jak wspomina Pani Wanda – „kompanów do kieliszka nie brakowało, a i dostęp do służbowego alkoholu nie był utrudniany”. W niewielkim miasteczku, które jeszcze niedawno było małą rybacką osadą nad Wisłą, mieściło się kilka instytutów naukowych. Środowisko inteligenckie, spragnione rozrywki, musiało samo ją sobie zapewnić. To wyzwalało energię. Żuliński uczestniczył w pracach amatorskiego teatru – reżyserował przedstawienia i grał w nich główne role. Z działalnością puławskiego teatru związane są zabawne, choć niekiedy groźnie wyglądające, wydarzenia. Do jednego z przedstawień Tadeusz Żuliński zgolił charakterystyczny mały wąsik i gdy wkrótce potem przyjechał do Lublina na zajęcia szli za nim, bacznie go obserwując, dwaj młodzi mężczyźni. Dopiero gdy doszedł do drzwi swej katedry, podeszli do profesora. Okazało się, że to studenci, którzy nie byli pewni, czy rozpoznają swojego wykładowcę, a chcieli uzyskać wpis do indeksu. Z Puław dr Wanda Jaśkiewicz wspomina znakomitą kuchnię. Większość produktów pochodziła z okolicznych gospodarstw. Menu uzupełniała dziczyzna zdobyta przez samego uczonego – prof. Żuliński był zapalonym myśliwym. Ucztowanie należało do kanonów życia towarzyskiego w puławskim środowisku naukowym tamtych lat.

Okazuje się, że wymóg zatrudnienia uczonego w jednym tylko miejscu pracy nie jest nowy. W 1955 prof. Żuliński dostał wybór: pozostać w Puławach lub przenieść się do Lublina do wyodrębnionej właśnie z UMCS Wyższej Szkoły Rolniczej. Ze względu na studentów wybrał Lublin. Tak rozpoczął się trzeci etap życia profesora. Do mieszkania na Sowińskiego przeniosły się częściowo zwyczaje z Puław. Należało do nich celebrowanie imienin. 28 października na parking przed uniwersyteckimi zabudowaniami podjeżdżał autokar wypełniony gośćmi z Puław. Przybywali też przyjaciele z uczelni. W kolejce do jubilata potrafiło się ustawić 30 osób. Potem trzeba je było zmieścić za stołem. Żona profesora, Maria Żulińska, gotowała wielkie gary potraw, a na deser, galicyjskim zwyczajem, podawała własnoręcznie przyrządzone torty.

Prof. Żuliński od początku pracy w lubelskiej uczelni bardzo lubił studentów. W niezwykle ciężkich powojennych latach wspomagał ich żywnością, o czym wspomina prof. Anna Cąkała. Był opiekunem studenckiego teatru „Pegaz”, pisał dla niego teksty. Prof. Żuliński był też kuratorem Koła Medyków Weterynaryjnych oraz chóru akademickiego WSR w Lublinie. W marcu mija 40 lat od śmierci wybitnego anatomopatologa, którego podręczniki doczekały się wielu wydań także po śmierci autora – ostatnie w latach 90. XX wieku.

W tekście wykorzystałem niepublikowane wspomnienia dr Wandy Jaśkiewicz, córki prof. Tadeusza Żulińskiego.