Schronisko dla bezdomnych książek

Ryszard Tadeusiewicz


W numerze 12/2006 „FA” wydrukowany został wywiad z panią Ewą Dobrzyńską−Lankosz, dyrektor Biblioteki Głównej AGH, w którym była mowa o inicjatywie (zresztą w pewnym zakresie inicjowanej przeze mnie, gdy jeszcze byłem rektorem AGH) skanowania i cyfrowego udostępniania w bibliotekach najbardziej poszukiwanych książek („zaczytane skrypty”). Dodam, że sprzyjałem także (dopóki mogłem…) procesowi tworzenia Polskiej Biblioteki Internetowej, ponieważ była to początkowo bardzo trafna inicjatywa zmierzająca do szerokiego udostępnienia w Internecie najbardziej poszukiwanych i wartościowych książek, która jednak potem poszła w nie najlepszym kierunku.

Chciałbym przedstawić informacje na temat innej mojej inicjatywy, która w pewnym sensie jest komplementarna do działań omawianych w przywołanym wywiadzie. Na jednym z zebrań w Polskiej Akademii Umiejętności zgłosiłem pomysł zachowywania w formie cyfrowych kopii treści tych książek, które ze względu na ciasnotę magazynów muszą być usuwane z bibliotek. Inicjatywę tę roboczo nazwałem SDBK (Schronisko dla Bezdomnych Książek), a jej motywacje oraz szczegóły koncepcji realizacji nakreśliłem poniżej. Nie ukrywam, że publikując ten materiał mam nadzieję na pozyskanie sojuszników, których nam potrzeba dosłownie jak powietrza. Zarząd PAU sprawę od pewnego czasu rozważa, życzliwie, acz nierychliwie, a tymczasem coraz więcej książek ląduje w składach makulatury, ginąc bezpowrotnie.

Miejsce dla niepotrzebnych

Ale zacznijmy po kolei – od przedstawienia i omówienia samego problemu. O cywilizacyjnej i kulturotwórczej roli książek napisano już setki tomów i trudno w tej sprawie cokolwiek nowego dodać, każde wypowiedziane twierdzenie okaże się truizmem. Ludzie od wieków szanowali książki, starannie je przechowywali, a miejsca, gdzie zgromadzono ich wiele (głównie biblioteki), cieszyły się zasłużonym szacunkiem i ochroną. Płonąca Biblioteka Aleksandryjska podawana jest nieodmiennie jako przykład barbarzyństwa, a rzucane na stos przez nazistów „nieprawomyślne” książki słusznie budzą do dziś obrzydzenie dla tej szaleńczej ideologii. Każdy wykształcony i kulturalny człowiek jest przeciwny niszczeniu książek i jest to dla niego równie oczywiste, jak to, że stara się być umyty i w miarę możliwości ubrany stosownie do okoliczności.

Druga połowa XX wieku oraz początek obecnego stulecia zrodziły jednak problem niezwykle szybkiego wzrostu liczby wydawanych książek (i innych publikacji), których suma zaczęła w pewnym momencie wzrastać w sposób wykładniczy. Nie jest potrzebna analiza przyczyn tego zjawiska, natomiast ważne są jego skutki. Jednym z nich jest gwałtownie narastający problem z gromadzeniem i magazynowaniem rosnącej liczby woluminów w ograniczonych (z konieczności) zasobach magazynowych istniejących bibliotek. Na szczęście komputerowe systemy katalogowe pozwalają coraz sprawniej wyszukiwać potrzebne informacje wśród ogromnej i stale rosnącej liczby materiałów źródłowych, więc oddalone zostało zagrożenie, że wśród coraz większej liczby dostępnych informacji będziemy w istocie wiedzieli coraz mniej. Jednak fizycznej objętości papierowego woluminu nie da się zmniejszyć, a mimo stałej rozbudowy i stosowania nowoczesnych metod gromadzenia (np. zwartego składowania), powierzchnie magazynowe bibliotek są ograniczone. Oznacza to, że w jednych bibliotekach akademickich już teraz, a w innych w niezbyt odległej przyszłości, konieczne stanie się wyrzucanie części książek w tym celu, żeby zrobić miejsce do lokowania nowych zbiorów.

O usuwanych z bibliotek książkach aktualnie się sądzi, że są najmniej wartościowe. Wynika z tego, że prowadzona w wielu bibliotekach akcja digitalizacji książek (przenoszenia ich na nośniki cyfrowe) na pewno tych pozycji nie obejmie – wszak skanuje się w pierwszej kolejności dzieła najwartościowsze, a o ich starannym wyborze i równie starannym katalogowaniu decydują całe komisje złożone z wybitnych ekspertów. Pomysł dołączenia także tych książek, które są aktualnie z biblioteki wyrzucane, do procesu skanowania odbywającego się jak Polska długa i szeroka we wszystkich dobrych bibliotekach, jest niewykonalny. Skanowanie jest „wąskim gardłem” procesu przechodzenia od zasobów papierowych do cyfrowych, więc nawet te najwartościowsze książki muszą często długo czekać na digitalizację.

Książki wyrzucane na makulaturę są w opinii wybierających najmniej wartościowe, zatem o żadnych preferencjach dla nich nie może być mowy. Tymczasem niektóre z nich mogą także zawierać treści bardzo cenne i w dodatku unikatowe, niedostępne w żaden inny sposób. Po ich wyrzuceniu z bibliotek i przeznaczeniu na makulaturę zawarte w tych książkach treści będą stracone w sposób nieodwracalny. Być może większość tych kasowanych książek na taki właśnie los zasługuje, ale z pewnością nie wszystkie.

Bariera cyrylicy

Nie jest celem tego artykułu krytykowanie kasowania książek z bibliotecznych magazynów, bo jak już nadmieniono – konieczność takiego działania nie ulega wątpliwości. Nie jest też celem poddawanie pod dyskusję kryteriów, jakie są stosowane przy wybieraniu „skazańców”, bo głowią się nad tym kompetentne komisje i zapewne decyzje podejmowane (z bólem!), są dokładnie przemyślane. Jednak trzeba być świadomym, że dzisiejsze kryteria i uwarunkowania za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat mogą ulec przewartościowaniu. Trzeba także uwzględnić okoliczność, że treści książki oddanej na makulaturę nie da się już nigdy odtworzyć. Może więc warto zastanowić się, czy nie byłoby zasadne podjęcie pewnych działań zapobiegających bezpowrotnej utracie czegoś, co chociaż dziś niedocenione – jest jednak częścią intelektualnej spuścizny ludzkości?

Obecnie szczególnie często wyrzuca się książki w języku rosyjskim, wychodząc z założenia, że współcześni czytelnicy rzadko potrafią (i chcą) je studiować, a ponadto prawdą jest, że część z nich znalazła się w bibliotekach na podstawie różnych nakazów politycznych, nie zaś ze względu na swoje walory merytoryczne. Rozumowanie to generalnie jest poprawne – z dwoma jednak zastrzeżeniami. Otóż rozwój technik komputerowej translacji nieuchronnie doprowadzi do tego, że już niebawem będą dostępne, zwłaszcza w Internecie, programy powalające czytać książki napisane w języku rosyjskim – po angielsku lub po niemiecku. Będzie to usługa równie oczywista, jak dzisiaj słownik ortograficzny sprawdzający poprawność pisanego na komputerze tekstu. Nie należy więc przywiązywać nadmiernej wagi do faktu, że wśród dzisiejszych użytkowników bibliotek przeważają ludzie, dla których cyrylica jest barierą nie do przebycia. Drugi argument jest taki, że mimo słusznego obrzydzenia, jakie odczuwają wszyscy pamiętający jeszcze przymus wychwalania „przodującej nauki radzieckiej”, trzeba przyznać i przyjąć do wiadomości, że w języku rosyjskim publikowano bardzo wiele prac na najwyższym światowym poziomie, a na niektórych polach problemowych (np. geografii i geologii Syberii) źródła rosyjskojęzyczne są jedyne. Przykład ten ilustruje tezę, że książki dziś skazywane na zagładę mogą w przyszłości okazać się całkiem przydatne lub nawet bardzo potrzebne – tyle tylko, że już ich nie będzie.

Tania procedura

Wychodząc z takiego punktu widzenia, zaproponowałem na Zgromadzeniu Ogólnym Członków PAU, żeby akademia zajęła się rejestrowaniem na nośnikach cyfrowych zawartości takich kasowanych książek. Sugestia przewidywała bardzo uproszczoną procedurę ich skanowania i bezpośredniego (tzn. bez żadnych zabiegów doskonalących) rejestrowania z dużym stopniem kompresji na możliwie najtańszych nośnikach cyfrowych. W odróżnieniu od technik stosowanych do rejestracji cyfrowej książek uznanych za szczególnie wartościowe, gdy skanowanie przeprowadza się ze szczególną starannością, a pozyskany materiał cyfrowy podlega potem jeszcze dalszej obróbce (np. filtracji zakłóceń oraz konwersji do kodów ASCI z „ręczną” kontrolą poprawności), rejestracja zawartości przeznaczonych na makulaturę książek prowadzona jest znacznie mniej starannie, ponieważ musi być przede wszystkim tania. Przy tych działaniach ratunkowych można będzie pomijać także kosztowny i kłopotliwy (bo wymagający „ręcznej” pracy wysoko kwalifikowanych specjalistów) proces dokumentowania i katalogowania ratowanych książek, zwłaszcza że trudno będzie uzyskać na tę inicjatywę fundusze Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ministerstwo i jego urzędnicy chętnie dofinansowują prace związane z konwersją do postaci cyfrowej najwartościowszych książek. Uważam, że inicjatywa SDBK także warta jest poparcia.

Oczywiście proces cyfrowej rejestracji książki musi być poprzedzony kontrolą, czy gdzieś ta książka już zarejestrowana nie została, a także musi dotyczyć książek, których stan fizyczny pozwala na dokonanie ich skanowania. Jednak podjęcie i konsekwentne prowadzenie zarysowanego dzieła wydaje się konieczne, jeśli pewnych książek nie mamy utracić bezpowrotnie.

Prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz, specjalista w dziedzinie automatyki, informatyki i inżynierii biomedycznej, rektor AGH w latach 1998−2005, przewodniczący KRPUT w latach 1999−2002, jest przewodniczącym Międzywydziałowej Komisji Nauk Technicznych PAU.