Nowe fakty w starych sprawach

Marek Wroński


Najpierw miła wiadomość z Łodzi. W Sądzie Okręgowym, na kilka dni przed kolejną rozprawą procesu, który ponad pół roku temu wytoczył dr. Tadeuszowi Kaczmarkowi Sławomir Owczarski, rektor tamtejszej Wyższej Szkoły Kupieckiej, adwokatka powoda wycofała pozew o zniesławienie. Trzeba przypomnieć (patrz: Doktorat po kupiecku, „FA” 5/2006), iż Rada Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie w kwietniu 2001 mgr Owczarski obronił pracę doktorską, uznała w kwietniu 2006, że jest ona plagiatem pracy habilitacyjnej dr. Tadeusza Kaczmarka. Wiadomość opublikowały różne media – także telewizja w programie „Uwaga” – rektor Owczarski poczuł się więc zniesławiony i oddał sprawę do sądu, utrzymując, że jest niewinny i sam swoją rozprawę w pocie czoła pisał...

Nieporadność UŁ w odebraniu p. Owczarskiemu nierzetelnie uzyskanego stopnia opisałem w kolejnych odcinkach („FA” 7−8/2006 i 11/2006). Ostatnio błędy zostały naprawione i za zgodą Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, w połowie grudnia 2006 prawomocnie wznowiono postępowanie administracyjne w przedmiocie ponownego otwarcia przewodu doktorskiego Sławomira Owczarskiego. Na posiedzeniu Rady Wydziału Zarządzania UŁ 22 stycznia 2007 powołano dwóch nowych recenzentów pracy, którzy mają ponownie ocenić doktorat w świetle ustaleń, iż w dużym stopniu jest to wcześniej napisana praca dr. Kaczmarka.

W końcu października 2006 pisałem do prof. Waldemara Łazugi z Poznania, który jest wiceprzewodniczącym ds. medialnych Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich. Byłem ciekaw, czy po prasowych informacjach dotyczących skandalu z plagiatowym doktoratem, organizacja ta zawiesi Sławomira Owczarskiego, członka swego Prezydium. Jak mnie poinformowano, przewodniczący Konferencji prof. Jerzy Malec z Krakowa, na początku stycznia br. skierował list do rektora Owczarskiego, prosząc go o zawieszenie udziału w pracach Prezydium Konferencji aż do pełnego wyjaśnienia sprawy.

Zastanawiam się także, czy minister nauki i szkolnictwa wyższego, na podstawie art. 144 pkt 3 i art. 149 ustawy z 27 lipca 2005 Prawo o szkolnictwie wyższym, nie ma ustawowego obowiązku wystąpienia do rzecznika dyscyplinarnego ministerstwa z poleceniem wszczęcia postępowania wyjaśniającego wobec rektora Owczarskiego, któremu oficjalnie udowodniono plagiat pracy doktorskiej. Owszem, po prawomocnym odebraniu doktoratu p. Owczarski z urzędu przestanie być rektorem, ale chodzi o to, aby za ten kant akademicki odpowiadał dyscyplinarnie. Aby nie mógł mianować się prezydentem uczelni i dalej „brylować”, jak gdyby nigdy nic. Osoby popełniające poważne kanty naukowe (plagiaty, fałszerstwa, fabrykacje) muszą być wykluczane z dalszej pracy w szkołach wyższych. Jest to społecznie deprawujące, kiedy nikt z oficjeli nie reaguje na tego typu głośne sprawy dotyczące nierzetelności naukowej.

Zdarzają się wyjątki

Rzadkim wyjątkiem jest postawa prof. Krzysztofa J. Kurzydłowskiego, podsekretarza stanu w MNiSW. Powiadomiony ostatnio o plagiacie, który odkryto w książce Aktywne zarządzanie inwestycjami finansowymi. Wybrane zagadnienia – wydanej w 2003 pod red. prof. dr. hab. Macieja Krawczaka, jako efekt grantu KBN wykonanego przez kilku pracowników Instytutu Badań Systemowych PAN w Warszawie – prof. Kurzydłowski w połowie stycznia 2007 skierował sprawę do Prokuratury Rejonowej Warszawa−Śródmieście. Trzeba nadmienić, że o sprawie zawiadomiony był poprzedni prezes PAN prof. Andrzej Legocki, bo to do niego, jako głównego adresata, przyszła udokumentowana informacja o plagiacie od prof. Marka Capińskiego, prorektora ds. nauki Wyższej Szkoły Biznesu – National−Louis University w Nowym Sączu.

Niestety, mimo istnienia klarownych przepisów w ustawie o Polskiej Akademii Nauk (art. 96 i art. 99), sprawy do wyjaśnienia nie otrzymał rzecznik dyscyplinarny PAN. „Wyjaśniał” natomiast prof. Olgierd Hryniewicz, dyrektor Instytutu Badań Systemowych. Zrobiono to w sposób, w jaki załatwia się sprawy wśród „krewnych i znajomych Królika”. Nawet nie powołano komisji do zbadania skali zapożyczeń, nie zbadano, dlaczego nastąpiły takie odstępstwa w dobrej praktyce naukowej przy opracowaniu książki, w której nie podano poszczególnych autorów rozdziałów, nie żądano stanowczych wyjaśnień od zainteresowanych itd.

Plagiatorem okazał się dr Piotr Konieczny, dyrektor Departamentu Zarządzania Ryzykiem Raiffeisen Bank Polska w Warszawie. Ten wieloletni urzędnik bankowy (od którego oczekuje się wysokiego morale i bezwzględnej uczciwości) w rozdziale II książki, zatytułowanym Modele struktury terminowej stóp procentowych, umieścił prawie dosłownie przepisanych ok. 13 stron z pracy mgr. Marka Świętonia Terminowa struktura dochodowości skarbowych papierów wartościowych w Polsce w latach 1998−2001, którą opublikował Narodowy Bank Polski w listopadzie 2002. Praca dostępna jest w Internecie.

Dlatego tym bardziej doceniam kroki podjęte przez wiceministra Kurzydłowskiego i cieszę się, że wreszcie mam konkretnego sojusznika w walce z kantami naukowymi. Co więcej, wiceminister w specjalnym piśmie adresowanym do kierowników placówek naukowych ostrzega, że wykrycie kantów naukowych w pracach i publikacjach finansowanych z grantów ministerialnych (oraz dawnego KBN) pociągnie za sobą konieczność zwrotu przyznanych funduszy wraz z odsetkami. Czyli naukowi oszuści wreszcie dostaną i po głowie, i po kieszeni.

odebrano doktoraty

Opisywany 1,5 roku temu skandal naukowy z promotorstwem doktoratów−plagiatowych klonów, który wykryły władze Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, powoli zmierza do zakończenia. Jak PT Czytelnicy zapewne pamiętają, mój artykuł (Fabrykant doktoratów, „FA” 6/2005) spotkał się z gniewną ripostą prof. Mirosława Janiszewskiego (Moje wybitne osiągnięcia, „FA” 7−8/2005), który wyraził pogląd, iż wszystkie zarzuty to „oszczercza kampania kilku zawistnych naukowców”, Wroński zaś „w sposób bezprecedensowy, odbiegający od wszelkich norm etycznych w dziennikarstwie, opierając się na niesprawdzonych plotkach i pomówieniach, szkaluje jego osobę jako naukowca i dydaktyka”.

Jednak wszystko, co wtedy napisałem, było prawdziwe. Różne rady wydziału ponownie oceniły zakwestionowane doktoraty i po otrzymaniu nowych recenzji stopień doktorski unieważniono. Doktoraty odebrano następującym lekarzom (w nawiasie miejsce i rok przyznania): Marcinowi Dobrowolskiemu (Wydział Lekarski AM w Łodzi, 2001), Ewie Gaczkowskiej (Wydział Lekarski AM w Łodzi, 2003), Małgorzacie Kronenberg (Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego, Warszawa 1999), Witoldowi Reznerowi (Wydział Fizjoterapii UMed. w Łodzi, 2004) i Tadeuszowi Wojdyniakowi (Wydział Lekarski AM w Łodzi, 1998). Dr Gaczkowska i dr Wojdyniak od decyzji Rady Wydziału Lekarskiego UŁ odwołali się do Centralnej Komisji. Ta, po powołaniu następnych dwóch superrecenzentów, odrzuciła odwołanie, utrzymując decyzję Rady Wydziału. Zainteresowani nie dali za wygraną i ostatnio odwołali się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Z kolei przewód doktorski Barbary Dróżdż z 1995 roku decyzją CK został wznowiony w warszawskiej Akademii Pedagogiki Specjalnej ponad rok temu. Jednak uczelnia nie bardzo potrafi sobie poradzić z tą sprawą. Prorektorem ds. nauki jest tam prof. dr hab. Anna Firkowska−Mankiewicz, Komisją ds. Przewodów Doktorskich kieruje zaś prof. dr hab. Edyta Gruszczyk−Kolczyńska. Kiedy pod koniec października 2006 dowiadywałem się o postęp w ponownej ocenie tej pracy, poinformowano mnie, że teraz uczelnia się do tego zmobilizuje...

Sam prof. Janiszewski pracuje w Instytucie Fizjoterapii (dyrektor: prof. dr hab. Bogusław Frańczak) Wydziału Nauk o Zdrowiu (dziekan: prof. dr hab. Waldemar Dutkiewicz) Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach. Na kolejnym etacie na Wydziale Wychowania Fizycznego i Turystyki zatrudnia go też Wszechnica Świętokrzyska.

Nie można nie dodać, że tam „kolegą na wydziale” jest prof. Adam Massalski, senator RP, pełniący funkcję wiceprzewodniczącego Senackiej Komisji Nauki, Edukacji i Sportu.

brawa dla dziekana

Z Uniwersytetu w Białymstoku doszły ciekawe wieści dotyczące sprawy ewentualnego odebrania (po raz drugi!) stopnia doktorskiego mgr. Jerzemu Jankowskiemu, przewodniczącemu Zgromadzenia Ogólnego Krajowej Rady Spółdzielczej, a w latach 1993−2001 posłowi. O perypetiach z jego ostatnim doktoratem (pierwszy, obroniony w 1998, został z powodu zapożyczeń odebrany w 2000 przez Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu) pisałem już wcześniej. W 2003 obronił on na Wydziale Ekonomii UwB (ówczesny dziekan: prof. Kazimierz Meredyk) kolejną pracę Spółdzielczość mieszkaniowa a polityka państwa w latach 1989−2000, której promotorem był ponownie dr hab. Marian Brodziński.

W styczniu 2006, decyzją CK, wznowiono przewód doktorski, bowiem prof. Zofia Chyra−Rolicz przedstawiła pisemne opinie prezesów z krakowskiego środowiska spółdzielni mieszkaniowych, że nie słyszeli o badaniach będących podstawą doktoratu, o których doktorant utrzymywał, iż wykonał je w Krakowie.

Na wiosnę 2006 nowy dziekan Wydziału Ekonomii UwB dr hab. Robert Ciborowski spowodował powołanie 3 recenzentów, którzy późną jesienią pracę doktorską ocenili negatywnie, ale nie odnieśli się do zarzutu kwestionującego wiarygodność wykonanych badań. Wobec tego, że dr Jankowski z kolei przedstawił liczne oświadczenia osób stwierdzających, że badania jednak wykonał, dziekan Ciborowski w styczniu 2007 poprosił Prokuraturę Rejonową w Białymstoku o wyjaśnienie sprawy. Prokuratura zapowiedziała, że wezwie i przesłucha pod odpowiedzialnością karną autorów przeciwstawnych oświadczeń. Na rezultaty dochodzenia trzeba będzie poczekać kilka miesięcy. Brawa dla dziekana Ciborowskiego za szybką i konkretną decyzję w tej nierozwiązywalnej od ponad roku sprawie.

Świadomość prawa

W odpowiedzi na pytania kilku Czytelników o prof. dr. hab. Stanisława Pikulskiego, kierownika Katedry Prawa Materialnego i dziekana Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko−Mazurskiego w Olsztynie (patrz: Cud przedawnienia, „FA” 10/2006), oficjalnie chciałbym poinformować, że mam pełną świadomość, iż art. 79 ustawy o szkolnictwie wyższym z 27 lipca 2005, zabronił mu od 1 września 2005 roku pełnić funkcję rektora Wyższej Szkoły Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide de Gasperi w Józefowie k. Warszawy. Przepis ten mówi, że organ jednoosobowy wyższej szkoły publicznej (czyli rektor lub dziekan) nie może jednocześnie piastować funkcji organu jednoosobowego w wyższej szkole niepublicznej. Zapewne tej świadomości nie mają w rektoracie UWM w Olsztynie, jak również w Departamencie Organizacji Szkół Wyższych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Miło mi będzie, jeśli dr Jan A. Piszczek, adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji UWM, skomentuje tę sytuację na łamach „Wiadomości Uniwersyteckich UWM” w swoim comiesięcznym „Prawie i okolicach”.