To naprawdę sukces

Rozmowa z dr. Andrzejem Siemaszką, dyrektorem KPKPB UE


Rusza właśnie 7. Program Ramowy Programów Badawczych UE. W połowie listopada odbyła się duża konferencja inaugurująca, rozpisywane są pierwsze konkursy. Program jest zaplanowany tym razem na siedem lat i obejmuje okres 2007−13. Czy jest dużo różnic w samych zasadach pomiędzy 6.PR a 7.PR?

– Najważniejszą zmianą jest zwiększenie roli badań związanych z gospodarką, a więc badań stosowanych, nastawionych na bezpośrednie wykorzystanie przez przedsiębiorstwa. Już 6.PR akcentował ten kierunek, ale 7.PR czyni to podstawową zasadą. Wskazuje na to już sama nazwa programu: Program Badań, Rozwoju Techniki i Wdrożeń. Ma on też być realizacją Strategii Lizbońskiej, budowania gospodarki opartej na wiedzy, i przyczynić się do realizacji celu lizbońskiego, czyli wydatków w wysokości 3 procent PKB na badania – łącznie z budżetów publicznych i gospodarki.

Czy ten cel, 3 procent PKB na badania i rozwój, jest w Polsce realny w dającej się przewidzieć perspektywie? Nawet najbardziej rozwinięte kraje są od niego odległe. Jedynie Szwecja przekroczyła 3,5 procent. My dziś mamy 0,33 procent z budżetu i trochę mniej z gospodarki, a zatem niecałe 0,6 procent i nie widać wcale przełomu w finansowaniu badań.

– Zwiększenie wydatków nie będzie łatwe, bo potrzeby budżetowe zgłaszają wszystkie sfery, nie tylko nauka. Ale już choćby podwojenie dotychczasowych nakładów będzie znaczącym sukcesem. Mam nadzieję, że generalnie będziemy jednak zmierzać w tym kierunku. Nakłady z budżetu po raz kolejny rosną w tym roku o 350 milionów złotych. Także po stronie przedsiębiorstw budzi się zapotrzebowanie na polskie badania. Jeszcze dwa lata temu firmy w Dolinie Lotniczej twierdziły, że zachodni inwestorzy dostarczają całą technologię. Dziś powstają tam nowe centra badawcze. Okazuje się, że na przykład silniki do najnowocześniejszych samolotów powstają w firmie AVIO w Bielsku−Białej. Nie było też zaawansowanych badań w dziedzinie elektroniki i nagle w Polsce ulokowały się duże firmy produkujące zaawansowany sprzęt elektroniczny, takie jak JABIL, SHARP, LG. Jesteśmy już największym w Europie producentem monitorów ciekłokrystalicznych. A powstają kolejne tego typu zakłady, możemy zatem stać się jednym z największych producentów elektroniki na świecie. To będzie wymuszało rozpoczęcie inwestycji w działy badawcze.

Badania na rzecz gospodarki to jedno, a co jeszcze charakteryzuje 7.PR?

– Proporcje są zdecydowanie po stronie badań stosowanych, ale szanse mają także badania w dziedzinach, które dziś są podstawowe, a w przyszłości mogą mieć zastosowanie gospodarcze. Dla pewnej równowagi w 7.PR wprowadzono także program IDEAS, który będzie finansował badania podstawowe. Będą to badania wyprzedzające, tak zwane frontier research. Sfinansuje je Europejska Rada Badań Naukowych (European Research Council) z budżetem około miliarda euro rocznie. Każdy dobry zespół, a także, w ramach grantów indywidualnych, każdy wybitny uczony powinien aplikować o te pieniądze. Reguły są zbliżone do obowiązujących przez lata w Komitecie Badań Naukowych, więc nie powinno być problemów. Naszym przedstawicielem w ERC jest prof. Michał Kleiber, były minister nauki, a obecnie prezes PAN. Sądzę, że we wszystkich jednostkach naukowych powinny zostać uruchomione mechanizmy mobilizujące do aplikowania o tego typu granty.

Pojawiły się też po raz pierwszy – za czym również Polska zdecydowanie optowała – badania społeczno−ekonomiczne i humanistyczne. Finansowaniem objęto, także po raz pierwszy, nowe obszary badawcze, w których jesteśmy silni, i które są zbieżne z naszym interesem narodowym. Takim przykładem jest obszar technologii czystego węgla.

Tu dużą rolę odegrał profesor Jerzy Buzek, który był współtwórcą zasad programu i jego sprawozdawcą przed Parlamentem Europejskim.

– Profesor Buzek wykonał ogromną i ważną pracę. To pokazuje, że warto walczyć o swoje interesy i że czasem potrafimy to robić skutecznie. W Europie węgiel nie jest lubiany, jako tak zwany brudny przemysł, dlatego kwestie te spychano na margines. Natomiast prawie cała nasza energetyka bazuje na zasobach węgla, więc w naszym interesie jest prowadzenie badań zwiększających efektywność energetyczną i wprowadzających nowe technologie przerobu węgla na syntetyczne paliwa gazowe i płynne. Dodatkowo Europa szykuje nam dużą niespodziankę w postaci całkowitego zakazu emisji dwutlenku węgla. To jest ogromne wyzwanie ekonomiczne i technologiczne. Od 2020 roku wszystkie nowo budowane elektrownie będą miały obowiązek całkowitego wyłapywania dwutlenku węgla i składowania go w warstwach geologicznych. To ważny sygnał, aby w Krajowym Programie Ramowym powstały programy badawcze przygotowujące nas do tego procesu. W 7.PR pojawiły się też nowe obszary badawcze, na przykład security, a w nim, między innymi, bezpieczeństwo ludności, zarządzanie kryzysowe, bezpieczeństwo w Internecie, bezpieczeństwo granic Unii. W wielu z tych tematów mamy szanse się odnaleźć. Mamy też dużą satysfakcję, że udało się odbudować konkurs na centra doskonałości. Daje on szanse na rozbudowę ich potencjału, tworzenie sieci współpracy, pozyskanie wykładowców na konferencje, szkolenia czy szkoły letnie. Uruchomiony został też bardzo duży program stypendialny Marii Curie i program reintegracyjny dla powracających z zagranicy. Myślę, że w każdej dobrej uczelni powinny powstać centrum szkoleniowe oraz międzynarodowe studium doktoranckie, które mogą zostać wsparte z wielu źródeł: Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, marszałków województw, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz, już na poziomie europejskim, z funduszy programu Marii Curie.

A jak wygląda sprawa terminów? Czy ci, którzy się jeszcze nie zdecydowali, mogą to zrobić w przyszłości?

– Zdecydowanie tak. Pierwsze konkursy ogłoszono w grudniu 2006. One będą zamykane dopiero w kwietniu−maju 2007. Program trwa siedem lat, a kolejne tury aplikacji będą, w zależności od programu, ogłaszane mniej więcej co pół roku lub co rok. Tak więc każdy, kto zechce, zdąży się przygotować do uczestnictwa. Trzeba też śledzić na bieżąco ich zasady. Na przykład pierwszy konkurs w ERC będzie zarezerwowany dla młodych doktorów, w przedziale od 2 do 8 lat po doktoracie. To jest duża szansa dla młodych. Radziłbym, aby małe zespoły 3−4 młodych naukowców aplikowały o takie granty indywidualne. To są naprawdę duże pieniądze – mówi się o kwotach rzędu od 100 do 400 tysięcy euro rocznie w ramach jednego projektu.

KPK zachęca do zgłaszania nowych propozycji tematów badawczych odpowiadających polskim zespołom. Rozumiem przez to, że szczegółowa ich lista nie jest jeszcze zamknięta. Kto ją ustanawia i może zmienić?

– 7. Program Ramowy przewidziany jest na siedem lat, a programy pracy zostały dotychczas zarysowane na mniej więcej półtora roku. Program jest bardzo zróżnicowany i różne są reguły gry w poszczególnych jego segmentach. Istnieją priorytety, w których decydujący głos ma europejski przemysł. Tak jest na przykład w obszarze lotnictwa, energii, bezpieczeństwa. Programy pracy zostały wypracowane w znacznym stopniu przez europejskie platformy technologiczne. Drugi biegun to badania ekonomiczne, społeczne, humanistyczne, a także medycyna i żywność, które zostały opracowane przez środowiska naukowe, i w których nie ma tak zdeterminowanych reguł gry i listy szczegółowych tematów. Można powiedzieć, że tu każdy dobry pomysł ma szanse na finansowanie. Polscy naukowcy i przedsiębiorstwa powinny znajdować nisze, w których będą się dobrze czuli. Dobrym przykładem są Grecy, którzy od lat odnoszą duże sukcesy w programie informatycznym. Potrafili wręcz zorganizować promocję i lobbing na rzecz swoich programów. Musimy postępować podobnie. W obszarze badań podstawowych i medycznych, materiałowych najlepszą promocję zapewnią centra doskonałości. W dziedzinach określanych przez przemysł musimy się nauczyć osiągać cele poprzez polskie platformy technologiczne i przy udziale naszego przemysłu definiować interesujące nas obszary badawcze.

Znacznie większy jest też budżet całego 7.PR. Będzie to łącznie ponad 54 miliardy euro na siedem lat.

– Tak, ten wzrost jest naprawdę znaczący. Wynosi on średnio około 40 procent, a w ostatnich latach trwania programu będzie to o 70 procent więcej niż w 6.PR.

Na ile może się udać sztuka pozyskania większych środków z kasy programu niż wynosi nasz wkład do niego? Takie nadzieje były przy okazji 5.PR i 6.PR, gdzie dodatkowo znaczna część naszej składki była umarzana. Mimo to w rozliczeniach końcowych okazywało się, że to się nie udaje. Tym razem się uda?

– Nie ma już żadnej osobnej składki do Programu Ramowego, a sam problem nie jest postawiony właściwie. Program Ramowy skierowany jest do dwóch sfer – nauki, ale także gospodarki. Niestety, gospodarka, jeśli chodzi o badania, uczestniczy w nim na minimalnym poziomie. Popatrzmy jednak na rezultaty mierzone liczbą zatwierdzonych projektów. Jesteśmy tu na dziesiątym miejscu w Europie. To naprawdę sukces. Jesteśmy lepsi niż Austria, mamy mniej więcej tyle projektów co Belgia czy Szwecja.

Ale to wszystko kraje znacznie mniejsze niż my.

– Tak, ale na badania w liczbach bezwzględnych wydają znacznie więcej. Trzeba pamiętać, że my dopiero od stosunkowo niedawna uczestniczymy w programach badawczych UE i patrzeć też realnie na nasz potencjał badawczy. Nasze laboratoria są, w porównaniu z europejskimi, często jeszcze bardzo skromnie wyposażone. Mamy lukę pokoleniową. Nasze płace są zdecydowanie niższe niż na Zachodzie. Można powiedzieć, że startując z tak trudnej pozycji osiągamy świetne wyniki na poziomie europejskim. Z tej perspektywy to ogromny sukces. Gdyby jeszcze uruchomić zaangażowanie przemysłu, to znalezienie się na pozycji siódmej czy szóstej w skali całej UE jest całkowicie realne.

Pamiętajmy też, że nie wszystkie pieniądze rozdzielane są w konkursach. Ponad 5 procent kosztuje administracja, około 4 procent zabiera Wspólnotowe Centrum Badawcze, 4 procent wspólna infrastruktura, a ponadto finansowanych jest szereg akcji dedykowanych, jak na przykład udział krajów trzecich. Szacuję, że to będzie łącznie ponad jedna czwarta pieniędzy przeznaczonych na 7.PR. Nie zawsze też nas stać na to, by uczestniczyć w programach bardzo zaawansowanych technologicznie, na przykład w syntezie termojądrowej, gospodarce wodorowej czy programach kosmicznych. Naszym celem powinno być uzyskanie w 7.PR 600−800 milionów euro – to będzie sukces.

Polacy stanowili 2,7 procent biorących udział w 6.PR, ale skonsumowali tylko 1,3 procent środków. Dlaczego tak jest?

– Nasza stawka godzinowa, która rzutuje w znaczący sposób na wartość projektu, jest niska. Wpisujemy miesięczny koszt robocizny 800 albo 1000 euro, a nasi zachodni koledzy 4, 5 albo 6 tysięcy. Na szczęście Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego znalazło rozwiązanie. Uczelnie i instytuty mogą podwyższyć wynagrodzenia poprzez specjalny system premiowania w zakresie uczestnictwa w programach ramowych i innych programach zewnętrznych, niepochodzących z budżetu. Drugi czynnik to potrzeba większego zaangażowania przemysłu, gdzie stawki są wyższe.

Dotychczas polskie zespoły były z reguły jednymi z kilku czy kilkunastu podwykonawców projektu. Tymczasem największe korzyści i finansowe, i te związane z know how, odnoszą koordynatorzy projektów. Mamy na to szansę?

– Rzeczywiście, uczestniczymy w ponad 1600 projektach, a jedynie w bardzo małej ich części jesteśmy koordynatorami. Staramy się namawiać najlepsze zespoły, aby podejmowały się roli koordynatora. Jest to jak najbardziej możliwe. Ministerstwo uruchamia też specjalny „grant na granty” dla tych, którzy chcą być koordynatorami. Wsparcie wyniesie do 150 tysięcy złotych.

Działań zachęcających do aplikowania i podejmowania się roli koordynatorów jest od lat sporo. Ale na ile one skutkują? Czy obserwuje Pan rosnącą liczbę naszych naukowców startujących o europejskie pieniądze i wygrywających w tej konkurencji?

– Myślę, że z naszą aktywnością jest coraz lepiej. Tu wszystko musi dziać się stopniowo, wraz ze zdobywanym doświadczeniem. Szacuje się, że samo przygotowanie dużego projektu i zbudowanie konsorcjum, może stanowić nawet 5 procent jego wartości, a prawdopodobieństwo sukcesu, czyli ilość zaakceptowanych wniosków, jak pokazuje doświadczenie, wynosi 10−20 procent. Tak więc decyzja o starcie jest poważna. Problemem były dotychczas także kwestie finansowe. Podstawowym trybem, według którego uczelnie uczestniczyły w programach międzynarodowych, był tak zwany tryb kosztu dodatkowego, wykluczający finansowanie stałych pracowników uczelni. W tej sytuacji uczestniczenie w tego rodzaju badaniach nie było dla nich aż tak atrakcyjne. Sytuację trochę ratowały tak zwane SPB−y, specjalne programy badawcze, finansowane przez ministerstwo. Na szczęście nastąpiła tu zmiana i teraz wszyscy będą uczestniczyć w trybie kosztu pełnego, który pozwoli na uwzględnienie znacznie wyższych płac stałych pracowników w kosztach projektu. Pojawia się natomiast kolejny problem, ponieważ Unia chce dać tylko 75 procent wartości projektu, a resztę będzie pewnie musiało dołożyć ministerstwo.

Czy mamy realną szansę na Instytut Technologiczny we Wrocławiu?

– Wyrazem naszej pozycji – tego 10. miejsca – jest właśnie śmiałość formułowania tezy, że taki instytut, czy jego część, powinien się znaleźć we Wrocławiu. I moje przewidywania są jak najbardziej optymistyczne – część tej sieci z pewnością znajdzie się we Wrocławiu. Mamy tutaj dodatkowy atut w postaci możliwości wsparcia EIT z pieniędzy przeznaczonych na fundusze strukturalne. Generalnie trzeba powiedzieć, że musimy się nauczyć wykorzystywać synergię programów badawczych z polityką regionalną Unii.

KPK wspiera też instytucje naukowe i przedsiębiorstwa w wykorzystywaniu innych środków europejskich – funduszy strukturalnych.

– Doszliśmy do wniosku, że o pieniądzach europejskich musimy mówić kompleksowo. Znaczącym źródłem pieniędzy są fundusze strukturalne – 18 miliardów euro jest w rękach samorządów. Regionalne strategie rozwoju zakładają z reguły na pierwszych miejscach działania proinnowacyjne, a więc powinniśmy je w maksymalnym stopniu wykorzystać. Wspomagamy instytucje naukowe, ale staramy się też działać na rzecz przedsiębiorstw. Aby w przyszłości mogły wejść w programy ramowe, potrzebne są szczeble pośrednie – na przykład projekty celowe oferowane przez ministerstwo nauki czy klastry przemysłowo−technologiczne wspierane przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości.

KPK jest też koordynatorem polskich platform technologicznych. Jak się sprawdza ten pomysł?

– Byliśmy inicjatorami powstania polskich platform technologicznych. Mamy ich obecnie 26 i obejmują one wszystkie kluczowe sektory gospodarki. Platformy przygotowują polskie strategiczne programy badawcze, według których minister nauki, po zatwierdzeniu, będzie się starał prowadzić badania strategiczne. To przedsięwzięcie ma dużą przyszłość w wyznaczaniu polityki naukowej. Dzisiaj wyraźnie widać, że w ramach strategii konieczna jest promocja i lobbing naszych przedsiębiorstw w Europie. Jeśli chcą działać na poziomie europejskim, muszą włączyć się w europejskie platformy technologiczne i śledzić tworzenie strategicznych agend badawczych w Brukseli. Dysponujemy, jako KPK, możliwościami i kontaktami, i gotowi jesteśmy wspierać takie działania.

Jakimi siłami dysponuje KPK i kto finansuje jego działania?

– W KPK pracuje 50 osób, a jesteśmy finansowani przez ministra nauki, a także przez Komisję Europejską. Mamy także ponad 200 punktów kontaktowych w całej Polsce: regionalnych, branżowych, lokalnych – na przykład w uczelniach. Działamy po to, żeby wesprzeć każdy pomysł i każdą dobrą inicjatywę. Uczymy wykorzystywać wszystkie istniejące możliwości w ramach różnych programów unijnych, bo tylko wtedy uda się nam rozbudować gospodarkę opartą na wiedzy i stać się jednym z kluczowych partnerów w Europejskiej Przestrzeni Badawczej.

 

Rozmawiał Andrzej Świć