Testament Twardowskiego

Piotr Hübner


Kazimierz Twardowski, wybitny filozof, przeszedł nękany cukrzycą w stan spoczynku 30 kwietnia 1930 roku – miał niespełna 64 lata. Było to dobrowolne ustąpienie z etatu w lwowskim Uniwersytecie Jana Kazimierza, nie zaś rezygnacja z aktywności w nauce. Wręcz przeciwnie – przychodził czas podsumowań wyjątkowo owocnego działania na polu epistemologii, logiki i etyki. Czas doktoratów honorowych. Po doktoracie honoris causa UW (1929) szykował się kolejny – z Uniwersytetu Poznańskiego (uchwała senatu z 21 maja 1930). Właśnie z tej okazji, gdy przyjmował ów doktorat we Lwowie, schorowany, wygłosił 21 listopada 1932 roku w auli UJK wykład „O dostojeństwie Uniwersytetu”.

Wystąpienie promocyjne pisał Twardowski w namysłem w maju 1931 roku, z nadzieją wygłoszenia go w Poznaniu. Uzupełniał tekst we wrześniu i listopadzie następnego roku. Nie bez znaczenia było to, że w tych latach trwała walka w obronie autonomii szkół akademickich. Twardowski czytał projekty nowej ustawy o szkołach akademickich, obserwował też codzienne realia UJK, interweniował – jeśli uznał to za konieczne. Władze państwowe zmierzały – jak zapisał w „Dziennikach” Twardowski – do „pozbawienia Uniwersytetów ich dostojnego stanowiska i zdegradowania ich do szkół zwykłych” (zapis z 23 kwietnia 1932).

W mowie promocyjnej Kazimierz Twardowski utrzymywał, że dostojeństwo uniwersytetu „płynie nie tylko z sędziwego wieku i chlubnych tradycji uczelni noszących tę nazwę, ma ono swe źródło w samej idei Uniwersytetu (…) zadaniem Uniwersytetu jest zdobywanie prawd i prawdopodobieństw naukowych oraz krzewienie umiejętności ich dochodzenia. Rdzeniem i jądrem pracy uniwersyteckiej jest tedy twórczość naukowa, zarówno pod względem merytorycznym, jak pod względem metodycznym”. Przeciw prawdzie obiektywnej ustalonej w badaniu naukowym występują siewcy „nienawiści, dzielącej ludzkość na zwalczające się namiętnie obozy”. Według Twardowskiego, „możność spełniania właściwych Uniwersytetowi zadań jest uwarunkowana jego bezwzględną duchową niezależnością (…) ci, co Uniwersytety fundują i utrzymują, dowiedliby zupełnego niezrozumienia istoty Uniwersytetu, gdyby chcieli w czemkolwiek krępować jego pracę, z góry zastrzegać się przeciw pewnym jej wynikom, wskazywać jakie rezultaty byłyby pożądane”. Z drugiej strony biorąc, uniwersytet „musi odgradzać się od wszystkiego, co nie służy zdobywaniu prawdy naukowej, musi przestrzegać należytego dystansu między sobą a nurtem, którym mknie około jego murów życie dnia potocznego, zgiełk ścierających się prądów społecznych, ekonomicznych, politycznych”. Nie dążąc do „wpływu bezpośredniego i doraźnego, wywieranego na sprawy bieżące” uniwersytet wywiera „wpływ inny, znacznie trwalszy i głębszy” – poprzez nauczanie studentów i ogłaszanie prac naukowych. Służba uniwersytetowi wymaga „nie tylko odpowiednich kwalifikacyj intelektualnych i stosownej wiedzy fachowej, lecz także wielkiego hartu ducha i silnego charakteru”. Kto jest „człowiekiem nauki, uczonym w najpełniejszem i najpiękniejszem tego wyrazu znaczeniu, ten potrafi być głuchym na podszepty różnych ambicyj i obronić się pokusie odgrywania jakiejkolwiek roli tam, gdzie wcale nie chodzi o prawdę, lecz o władzę, wpływy, o godności, o zaszczyty i tytuły albo po prostu pieniądz!”

Nie był to tekst okazjonalny. Uniwersytet Poznański opublikował mowę w dużym, eleganckim formacie, w nakładzie 500 egzemplarzy. Dodano fotografię Twardowskiego, charakterystykę przemówień wstępnych i kopię dyplomu. Tekst w druku liczył 18 stron, pozostały jednak liczne dopiski w archiwum domowym, a przede wszystkim trwałe oddziaływanie na środowisko akademickie (na władze – znikome). Twardowski w „Dziennikach” nazwał mowę „rodzajem testamentu mego uniwersyteckiego”. Zgodnie z jego wolą, egzemplarz wystąpienia złożono wraz z ciałem w trumnie 14 lutego 1938 roku. Wydarzenia dziejowe już po roku, ale i w nadchodzącym ćwierćwieczu, nadały temu aktowi mało przewidywany kontekst – był to symboliczny pogrzeb dostojeństwa uniwersytetu.