Słowa utkane z nadziei
Podczas lubelskiego festiwalu nauki w 2004 roku na Politechnice Lubelskiej wystąpił prof. Reinhard Selten, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii z 1994 r. (dostał ją za analizę równowagi w teorii gier niezespołowych). Urodzony we Wrocławiu niemiecki matematyk i ekonomista przedstawił wykład na temat teorii oligopoli Równowaga rynkowa podmiotów naśladujących strategię lidera. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że prof. Selten wygłosił swoją prelekcję w języku esperanto. Symultanicznie tłumaczył ją na język polski prof. Witold Stępniewski. To on zaprosił niemieckiego uczonego na politechnikę. – To jeden z nielicznych żyjących noblistów, którzy posługują się esperanto – mówi o swoim pomyśle.
Podczas tego samego festiwalu wystąpił z prelekcją – w języku polskim – prof. Louis Christophe Zaleski−Zamenhof z Francji, współautor projektów czterech platform wiertniczych pracujących na Morzu Północnym. Mówił o konstrukcjach morskich ze sprężonego betonu. Wykład prof. Seltena łączy z tą drugą prelekcją... esperanto. Prof. Zaleski−Zamenhof jest bowiem wnukiem twórcy tego języka – Ludwika Zamenhofa.
Bardzo łatwy język
– Chciałem trochę spopularyzować esperanto wśród studentów – mówi prof. Stępniewski, prorektor PL. Wówczas był to jeden z języków, których można się było uczyć w ramach lektoratów w Politechnice Lubelskiej. Wykładowcą był Tomasz Chmielik, tłumacz Blaszanego bębenka na esperanto. Prof. Stępniewski ma całkiem spory księgozbiór literatury światowej w tym języku. – Wielu z tych dzieł nigdy bym nie poznał, gdyby nie tłumaczenia na esperanto – mówi. Także wiele utworów literatury polskiej doczekało się przekładów na esperanto. Pana Tadeusza przetłumaczono już przed I wojną światową. – Tylko w tłumaczeniu esperanckim – w przeciwieństwie do przekładów na inne języki – udało się zachować tak charakterystyczny dla tego utworu trzynastozgłoskowiec – mówi W. Stępniewski. Powstaje też oryginalna literatura esperancka. Podejmowane są nawet próby publikowania prac naukowych i tworzenia czasopism naukowych w tym języku.
Lubelski uczony zaczął uczyć się esperanto w liceum. – W Łukowie raczej trudno było zapisać się na normalny kurs, a akurat były w modzie kursy korespondencyjne – mówi prof. Stępniewski. – Esperanto to bardzo łatwy język. W ciągu roku nauki można osiągnąć taką biegłość, jak podczas sześciu lat nauki innego języka, na przykład niemieckiego. Jednak podczas studiów zarzucił esperanto. – Wróciłem do tego języka w 1987 roku, w stulecie publikacji pracy Zamenhofa – mówi uczony.
Doktor esperanto
Czterdziestostronicową książkę Język międzynarodowy. Przedmowa i podręcznik kompletny Zamenhof podpisał „Doktoro Esperanto”, czyli „Doktor mający nadzieję”. Tym podpisem chyba najtrafniej wyraził humanistyczną ideę stworzenia języka, którym będą się mogli porozumieć wszyscy ludzie. Zamenhof interesował się językiem uniwersalnym już w wieku kilkunastu lat. Wzrastał w rodzinie żydowskiej w Białymstoku. Drugim jego językiem był rosyjski (niektórzy biografowie twierdzą, że polski). W mieście jego dzieciństwa funkcjonowały także inne języki. Mieszkający obok siebie ludzie nie zawsze mogli się porozumieć.
Języki pomocnicze próbowano tworzyć na długo przed Zamenhofem. Podobno było tych prób około 700. Do zwolenników języka uniwersalnego należeli m.in.: Hildegarda z Bingen, Leonardo da Vinci, Kartezjusz i Leibniz. Na kilka lat przed Zamenhofem język uniwersalny, nazwany volapükiem, stworzył Johan Martin Schleyer, proboszcz niewielkiej bawarskiej parafii. Szybko zyskiwał on popularność, jednak był bardzo sztuczny – twórca uważał bowiem, że nie powinien być podobny do żadnego z istniejących języków.
Zamenhof znał fakt powstania volapüka i postanowił przyśpieszyć ogłoszenie swojej idei. Książeczkę wydano w 1887 r. równocześnie w językach polskim, niemieckim, angielskim i francuskim. Szybko zyskała ona popularność, a norymberskie stowarzyszenie użytkowników volapüka już w 1889 r. postanowiło przejść na język zaproponowany przez Zamenhofa, nazwany od jego pseudonimu „esperanto”. Ocenia się, że dziś na świecie żyje ok. 6 mln ludzi, którzy ukończyli kursy esperanto. Sam Zamenhof uważał, że język ten uzyska sukces, jeśli jego znajomość będzie mogło zadeklarować 10 mln osób.
Jeden z sześciu
Prof. Stępniewskiemu esperanto rzadko przydaje się w praktyce. Jednak w Lublinie, gdzie nie ma oficjalnego klubu esperanckiego, ma szanse spotkać się z osobami znającymi esperanto. Należą do nich m.in.: ks. prof. abp Józef Życiński, dr Maciej Zięba, ks. prof. Tadeusz Zasępa, ks. dr Stanisław Koza, który czasami odprawia dla lubelskich esperantystów mszę w tym języku. Na świecie istnieje bardzo silny ruch esperancki. Ludzie skupieni w nim mają zwyczaj przyjmować się nawzajem podczas podróży. Organizowane są kongresy i spotkania. W 1987, w stulecie esperanto, na kongres w Warszawie przybyło ponad 6 tys. osób. Następny taki kongres w Polsce odbędzie się w 2009 z okazji 150. rocznicy urodzin Zamenhofa. O jego organizację ubiegają się Białystok, gdzie twórca esperanto się urodził, i Warszawa, gdzie pracował. Choć prof. Stępniewski nie uczestniczy aktywnie w działalności organizacji esperantystów, został poproszony o udział w przygotowaniu tej imprezy. Jest też jednym ze sponsorów wydania Tryptyku rzymskiego w języku esperanto.
Na półkach w gabinecie uczonego oprócz prac esperanckich stoją także książki w innych językach. – Ile pan zna języków? – pytam prof. Stępniewskiego. – Posługuję się sześcioma, ale znam tylko polski – odpowiada.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.