Od korporacji do badań cz. II

Andrzej Wyczański


Przedstawione w poprzednim numerze przykłady działań trzech zachodnioeuropejskich akademii nauk, które utworzyły nowoczesne, pozauczelniane sieci badawcze, pozwalają na wyciągnięcie paru ogólniejszych wniosków. Przede wszystkim widać, że sieci badawcze przy akademiach powstawały niezależnie w różnych krajach jako rozwiązanie racjonalne, że nastawiały się na współpracę z uczelniami, podejmując w stosunku do nich zadania komplementarne i wyprzedzające, by tym sposobem torować drogę nauce w całym kraju. Zaletą takiej struktury, tj. łączenia korporacji uczonych z siecią placówek badawczych, jest stały, kompetentny nadzór nad badaniami i opieka doświadczonych uczonych, oba zadania szczególnie trudne i delikatne w wypadku badań podstawowych. Takie zastąpienie biurokratycznego nadzoru kompetentnym – naukowym, nie tylko pozwoliło budować nowocześniejsze i przyszłościowe sieci badawcze, ale również zwiększyć ich efektywność i ograniczyć wydatki na biurokrację, nietrafione cele naukowe i wyeliminować nieracjonalne rozdysponowanie publicznych pieniędzy.

Wysokie koszty i polityczne uwikłanie

Rozpatrywanie powyższych przykładów nasuwa pytanie: czy sowiecki system wielkiej rozbudowy sieci badawczej, związanej z akademią nauk, jest analogiczny do podanych przykładów zachodnich, czy też w istotny sposób od nich odmienny? Oczywiście, wspólna jest zasada połączenia w jedną organizację korporacji uczonych i sieci placówek badawczych, ale zasada ta nie wydaje się jeszcze zacierać poważnych różnic, tym bardziej że jest ona bardzo rozpowszechniona w wielu krajach. Z danych o europejskich akademiach nauk, zebranych jeszcze w latach 90., a dotyczących 34 krajów i 48 akademii, wynika, że jedynie 7 akademii w Europie posiadało samą korporację bez żadnych placówek czy chociażby zespołów badawczych, natomiast 81 proc. akademii dysponowało bądź rozbudowaną siecią placówek badawczych, bądź prowadziło na mniejszą skalę badania w formie indywidualnych programów, projektów czy zespołów badawczych. Natomiast system sowiecki dążył do monopolizacji badań w placówkach akademii kosztem uczelni, które stawały się niejako wyższymi szkołami o charakterze zawodowym. Ponadto rozbudowana do ostateczności sieć placówek Akademii Nauk ZSRR nie tylko zatrudniała całą cywilną kadrę badawczą, ale wkraczała w dziedziny związane z bezpieczeństwem i obroną kraju. W rezultacie bardzo istotny związek pomiędzy doświadczoną elitą uczonych, skupionych w korporacji, a placówkami badawczymi stawał się luźny, pozostawiając miejsce dla biurokracji, a współpraca z uczelniami nie grała istotnej roli.

Jeżeli sowiecki typ sieci badawczej związanej z akademią nauk zdaje się być w dużym stopniu czymś innym, aniżeli podobne struktury na zachodzie Europy, to nasuwa się następne pytanie: czy nie jest on w jakimś stopniu zbliżony do państwowych sieci placówek badawczych, jakie powstały w pierwszej połowie XX wieku w Niemczech, we Włoszech, Francji czy w Hiszpanii? Wzorem dla tych struktur była Kaiser−Wilhelm Gesellschaft, którą utworzono w 1911 r. w Niemczech, w ramach przygotowań do I wojny światowej. W 1923 powstała we Włoszech sieć badawcza Consiglio Nazionale delle Ricerche, a w 1939 we Francji Centre National de Recherche Scientifique; strukturę hiszpańską, jako mniej nam znaną, pominiemy. Nie miejsce tu, by oceniać działanie tych sieci, można tylko dodać, że struktura niemiecka – obecnie Max−Planck Gesellschaft – cieszy się dużym uznaniem w nauce światowej, francuska CNRS nieco mniejszym, natomiast włoskie CNR wymaga głębokiej reformy, która, choć rozpoczęta, jeszcze się nie zakończyła.

Wspólną cechą tych sieci jest bardzo wysoki koszt ich utrzymania i działania, szczególnie gdy porównamy ich efektywność badawczą w postaci przeciętnego kosztu badań, których wyniki stanowią pojedynczą publikację naukową. Jednocześnie występują w tych sieciach dość wyraźne uzależnienia polityczne, sytuacja w wypadku badań podstawowych jest niedobra, co niejednokrotnie odbija się na ocenie pracy placówek i doprowadza do konfliktów. Jeżeli powstanie sieci niemieckiej i francuskiej miało wyraźny polityczny czy nawet polityczno−wojskowy charakter, to w wypadku włoskiego CNR warto przypomnieć, że w 1937 r. na jego czele stanął marszałek Badoglio, a późniejsze spory i dyskusje wokół struktury i funkcjonowania sieci francuskiej i włoskiej potwierdzałyby owe polityczne uwarunkowania.

Powyższe uwagi na temat państwowych sieci badawczych, pozauczelnianych i pozaakademickich, w Europie Zachodniej nie wykazują wyraźnego pokrewieństwa rozwiązań z sowiecką siecią placówek powiązanych z akademią nauk. Inaczej sprawa wygląda, jeśli spojrzymy na sowiecką czy już rosyjską strukturę od strony uzależnienia od aparatu biurokratycznego i uwarunkowań politycznych, wreszcie pod kątem widzenia kosztów, które tu bywają ogromne, a przynajmniej bywały do momentu rozpadu dawnego ZSRR. W tym zakresie analogie w stosunku do odrębnych, państwowych sieci badawczych będą większe, choć trzeba podkreślić, że Rosja, czy wcześniej ZSRR, posiadają swoją specyfikę, którą trudno odnaleźć na Zachodzie.

Bliżej zachodu

Przedstawiony przegląd pozauczelnianych sieci badawczych w Europie, a w szczególności tych związanych z akademiami nauk, oparty na materiałach i bezpośredniej obserwacji, sugeruje następne pytanie, a mianowicie: jak na tym tle wyglądają akademie funkcjonujące w Polsce, a konkretnie Polska Akademia Umiejętności w Krakowie i Polska Akademia Nauk? Sytuacja PAU wydaje się prosta, gdyż była formalnie oparta na XIX−wiecznych wzorach austriackich, a pośrednio francuskich i działała jako korporacja, bez ambicji prowadzenia szerszych badań. W stosunku do pierwszej połowy XX wieku stwierdzenie takie nie w pełni byłoby ścisłe, bardziej może jednak niepokoić inna kwestia. Polska Akademia Umiejętności jest traktowana formalnie jako stowarzyszenie, podczas gdy akademie nauk działające w Europie Zachodniej cieszą się specjalnym statusem, były powoływane na mocy decyzji prawnych wysokiego stopnia – co leżało również u genezy PAU – i znajdują się pod specjalną opieką monarchy czy prezydenta, czego ślady występują w PAU – nie mówiąc o wsparciu z budżetu państwowego. A tego wszystkiego nie bierze się pod uwagę.

Sytuacja Polskiej Akademii Nauk, jako korporacji i placówek badawczych jednocześnie, jest inna, natomiast nasuwa się pytanie, do jakiej kategorii, z punktu widzenia struktury i funkcjonowania, można ją zaliczyć? Zasada połączenia korporacji i sieci placówek, jak wiemy, o niczym nie przesądza, występowała i na wschodzie, i na zachodzie Europy. Finansowanie jej działań z państwowego budżetu również o niczym nie stanowi – 98 proc. akademii europejskich z takiego finansowania korzysta.

Tworzenie nowoczesnych instytutów oraz podejmowanie prac komplementarnych i wyprzedzających w stosunku do pozostałych podmiotów życia naukowego jest już cechą akademii zachodnich, podczas gdy struktura rosyjska czy radziecka przejmowała całość badań, niejako je monopolizując. W rezultacie współpraca z uczelniami, jako zasada działania, dotyczyłaby i akademii zachodnich, i Polskiej Akademii Nauk, mimo pojawiających się utrudnień, a nie obejmowała struktury sowieckiej. Nadzór korporacji i opieka w stosunku do placówek to znowu cecha charakterystyczna akademii zachodnich oraz polskiej – póki ingerencja Komitetu Badań Naukowych nie zaczęła tego utrudniać – natomiast w Akademii Nauk ZSRR nadzór ten przejmowała raczej biurokracja aniżeli korporacja. Wreszcie koszty badań w sieciach należących do akademii na Zachodzie były niższe niż w odrębnych sieciach państwowych, co potwierdzałyby również niższe koszty placówek PAN, można natomiast wątpić, czy podobnie niedrogo wypadało to w Rosji, choć porównania w tym zakresie są mało miarodajne. W sumie struktura i funkcjonowanie PAN znajduje znacznie więcej analogii w podobnych akademiach nauk na zachodzie aniżeli na wschodzie Europy.

To zbliżenie do struktur i działań zachodnich akademii nie jest chyba przypadkowe. Niemniej pokrewieństwo strukturalne nie przesądza jeszcze o merytorycznym charakterze badań i ich nastawieniu, które mogą być inne i kwestia ta wymagałaby wyjaśnienia. Wiemy, że w dobie Polski Ludowej PAN była azylem, i to dosyć skutecznym, dla ludzi zdolnych, niezależnie myślących, mniej lub bardziej podejrzanych dla władz – problem, którego młodsze pokolenia nie widzą i nie rozumieją. Przede wszystkim jednak akademia dokonała podstawowego przełamania teorii i praktyki tzw. socjalistycznej nauki, dokonała otwarcia na Zachód, przebicia „żelaznej kurtyny”. Porozumienie i współpraca naukowa z Francją, funkcjonujące od jesieni 1956 r. (formalne od 1958), a w latach nieco późniejszych z Włochami, Anglią, NRF i USA, to był wyłom, na jaki nie potrafiła się zdobyć żadna instytucja naukowa z tzw. obozu socjalistycznego, z wyjątkiem Węgier, które nieco później poszły polskim śladem. Porozumienia te przyniosły liczne stypendia naukowe, z których korzystali naukowcy z placówek akademii i ze szkół wyższych, a prowadziły do wspólnych konferencji, dyskusji, wydawnictw z nauką zachodnią. Był to wielki powrót naszej nauki na Zachód, powrót do nauki światowej, jej pytań badawczych, metod naukowych i wniosków, wolnych od ideologicznych doktryn i nacisków. Zmiany nie następowały z dnia na dzień, lecz oddziaływały gruntownie i szeroko. Dotyczyło to nie tylko nauki, uprawianej przez nasze instytuty, a stopniowo i uczelnie, nauki, która zaczęła doganiać osiągnięcia światowych ośrodków badań i to nieraz tych najlepszych. Dotyczyło to pośrednio w jakiejś mierze i innych krajów tzw. socjalistycznych, których przedstawiciele niejednokrotnie poprzez naszą naukę pragnęli poznawać zachodnią.

Owe wyjazdy zagraniczne dotyczyły pozornie niewielkiego grona – do tzw. VI Sekcji École Pratique des Hautes Études w Paryżu w latach 1956−89 wyjechało blisko 1000 młodszych naukowców – by nie wspomnieć o późniejszych wyjazdach do innych krajów. Wpływ tych wyjazdów był jednak wielki i nie dotyczył tylko nauki. Wyjeżdżający, i to na pobyty co najmniej kilkomiesięczne, to naukowcy, którzy wkrótce potem uczyli innych, studentów, asystentów, którzy wygłaszali referaty, dyskutowali, ogłaszali artykuły i książki. Działał tu więc mnożnik w upowszechnianiu wiedzy, obserwacji, doświadczeń, przy czym był to przepływ informacji pewnych, pochodzących od ludzi krytycznie patrzących na świat i otoczenie, na państwo, gospodarkę, społeczeństwo i kulturę. Wierzono im niewątpliwie bardziej aniżeli oficjalnym delegacjom czy mediom, własnym, a nawet obcym, choć ten rodzaj oddziaływania wymagałby osobnych badań socjologicznych i politologicznych.

Razem efektywniej

Działania akademii budziły niepokój władz, a szczególnie doktrynerów partyjnych. Uważano, że skład korporacji jest niekorzystny (w 1975 r. 79 proc. członków PAN to byli bezpartyjni), a większość pracowników placówek akademii uważano wręcz za element politycznie podejrzany. By ograniczyć ich szkodliwy wpływ na społeczeństwo, zakazano łączenia pracy w placówkach akademii i w uczelniach, gdzie zamiast naukowców pojawili się „nauczyciele akademiccy”. W 1963 r., wzorem radzieckim, utworzono Komitet Nauki i Techniki, który drogą finansową miał kontrolować działania akademii. Wreszcie w 1968 r. M. Moczar i jego grupa żądali rozbicia PAN, zabrania jej placówek i poddania ich ścisłej kontroli. Wysuwano przy tym zarzut, że wprawdzie placówki akademia stworzyła dobre, ale nie potrafiła zapewnić należytego nad nimi nadzoru, nie tyle naukowego, co politycznego.

Nie miejsce tu jednakże na pisanie historii Polskiej Akademii Nauk czy trudności, na jakie napotykała w PRL i w dobie III Rzeczypospolitej. W tym wypadku chodzi o wnioski znacznie szerszej natury. Powyższe wywody miały przekonać czytelnika, że XX wiek przyniósł rozbudowę nauki w Europie (w USA podobnie) i w związku z tym powstanie sieci placówek badawczych pozauczelnianych dwóch rodzajów. Niejako w sposób naturalny pojawiły się placówki badawcze, nastawione głównie na badania podstawowe, przy istniejących na zachodzie i wschodzie Europy akademiach nauk, a równolegle w niektórych krajach utworzono państwowe sieci badawcze, nie mówiąc o ewentualnych laboratoriach przemysłowych itp. Przegląd typowych akademii z placówkami, istniejących na Zachodzie, pozwala na stwierdzenie, że takie rozwiązanie najczęściej funkcjonuje poprawnie, jest efektywne naukowo i mniej kosztowne aniżeli sieci odrębne. Na tym tle obie działające w Polsce akademie – i PAU, i PAN – znajdują analogie wśród zachodnich struktur naukowych, a różnią się znacznie od wschodnich. Wreszcie refleksja związana z polskim doświadczeniem historycznym. Wszystkie niemal poważniejsze polskie instytucje naukowe mają obcą metrykę, co nie oznacza, że służyły obcym celom. W rękach polskich naukowców nie tylko się rozwinęły, ale tworzyły właśnie polską naukę, jako podstawową część bogactwa narodowego i widomy przejaw tożsamości narodowej, prowadząc, w wypadku najnowszej naszej historii, w niemałym chyba stopniu, do demontażu pseudonaukowej ideologii systemu oraz do zmiany postaw i dążeń społeczeństwa.

Prof. dr hab. Andrzej Wyczański, historyk, pracuje w Instytucie Historii na Wydziale Historyczno−Socjologicznym Uniwersytetu w Białymstoku.