Gry tradycyjne

Piotr Kieraciński


Prof. Lipoński z kołatką z Bukówca

Prawie wszystkie sporty tradycyjne w Polsce zanikły – mówi prof. Wojciech Lipoński. Jest kulturoznawcą, specjalistą historii kultury brytyjskiej i autorem znakomitych książek z tej dziedziny. Interesuje się też sportem. Po wypadku w dzieciństwie wróżono mu raczej problemy ze zdrowiem i nikt nie widział w nim przyszłego sportowca. Tylko jego upór sprawił, że został reprezentantem Polski w biegach na 400 m. Teraz zajmuje się sportem teoretycznie. Obok anglistycznych, jest autorem książek dotyczących humanistycznych tradycji sportu. W Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza kieruje Zakładem Stosunków Kulturalnych Polsko−Anglosaskich, natomiast w poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego – Pracownią Olimpizmu i Etnologii Sportu. – Zainteresowania historią sportu i historią kultury brytyjskiej mają ze sobą wiele wspólnego – tłumaczy. – Brytyjczycy są bardzo przywiązani do swoich tradycyjnych gier i sportów. Wiele z nich udało im się wypromować na świecie i wprowadzić do rozgrywek nawet jako dyscypliny olimpijskie. Myśmy o swoich tradycyjnych sportach zapomnieli.

KRÓL PALANTA

Dziś garstka etnologów sportu usiłuje ocalić je od zapomnienia. Prof. Lipoński jest jednym z nich. O tym, jak bogata jest polska tradycja, świadczą liczne zapisy naszych kronikarzy i etnologów, od Jana Długosza począwszy, przez Jędrzeja Kitowicza, Łukasza Gołębiewskiego czy Łukasza Górnickiego i Oskara Kolberga. Opisali oni mnóstwo gier uprawianych na terenie Polski przez różne warstwy społeczne. Dziś ta część naszego dziedzictwa nie tylko nie istnieje, ale prawie nikt o niej nie pamięta. Zdaniem prof. Lipońskiego, etnolodzy i etnografowie zbyt długo lekceważyli sport jako zjawisko kultury ludowej. W okresie międzywojennym prof. Eugeniusz Piasecki zebrał opisy ok. 2 tys. odmian różnych polskich gier i zabaw. Chciał wprowadzić je do szkolnego wychowania fizycznego w Polsce, podobnie jak uczyniły to inne kraje, które kształcą swą młodzież, wykorzystując własne tradycje w dziedzinie sportu i zabawy.

Prof. Lipoński napisał na zlecenie UNESCO obszerną encyklopedię sportów tradycyjnych (Encyklopedia sportów świata, 2001, a w późniejszych latach wersje anglojęzyczna i francuskojęzyczna). Wśród ponad 3 tys. różnych gier i sportów, wymienia kilkadziesiąt polskich. Są wśród nich np.: palant, rochwist, kułajki, krukwie, klipa, grele, cały szereg sportów konnych, strzeleckich i łuczniczych. Sporty te istnieją niemal wyłącznie w literaturze. Z wyjątkiem kilku wsi, nikt dziś ich nie uprawia. Najdłużej na „polu bitwy” ostał się najpopularniejszy sport, zarazem najbardziej rozwinięty – palant. W 1918 wprowadzono go do programów szkolnych. Istniał też system rozgrywek ligowych w palanta. W 1957 powstał Polski Związek Piłki Palantowej. Gra została jednak w 1967 ośmieszona na łamach „Polityki” przez Daniela Passenta. W 1978 PZPP został przekształcony w Polski Związek Baseballu i Softballu. To, co amerykańskie, okazało się „lepsze” od polskiego, mimo że bardzo podobne.

Mimo negatywnych skojarzeń słowa „palant”, gra przetrwała w pewnych rejonach kraju. Najbardziej znane rozgrywki palantowe odbywają się w miejscowości Grabów koło Łęczycy. Tytuł „palantowego króla” nie budzi tam żadnych negatywnych skojarzeń, a wręcz przeciwnie – jest wielce zaszczytny i pożądany. Rozgrywkom patronuje m.in. miejscowy proboszcz. Tradycja grabowieckiego palanta liczy co najmniej 300 lat – najstarsze zapiski o uprawianiu tego sportu w Grabowie pochodzą z XVII wieku. Prof. Lipoński jest uważnym obserwatorem i częstym gościem grabowieckich rozgrywek i uroczystości palantowych.

Zamiast dzwonu

Wiele tradycyjnych zabaw miało związek z obrzędami religijnymi. Pamiętam z dzieciństwa, ze wsi moich dziadków na Roztoczu, gonitwy konne z okazji Bożego Ciała. Dziś w tamtych stronach tradycja zanikła. – Wiele sportów i zabaw konnych związanych było z wojskiem – kawaleria była swego czasu podstawą armii – oraz warstwą szlachecką – mówi prof. Lipoński. Jednym z nich był rochwist, którego nazwy poznański uczony użył w tytule swojej książki poświęconej polskim grom i sportom tradycyjnym. Polegał na wyścigu konnym, rzadziej pieszym, do słupa umieszczonego na wzgórzu. Rochwist najdłużej kultywowany był w Laskowicach na Dolnym Śląsku. Tradycję tę przerwała ostatnia wojna. Dziś gry z udziałem koni i jeźdźców starają się odrodzić i kultywować kluby jeździeckie oraz stowarzyszenia odwołujące się do tradycji różnych formacji kawaleryjskich. Wiele narodów wprowadziło swoje sporty jeździeckie do rozgrywek międzynarodowych. – Paleta wyścigów konnych jest przez to coraz bogatsza. Może i nam udałoby się jakiś tradycyjny sport jeździecki odrodzić i spopularyzować nawet na arenie międzynarodowej? – zastanawia się prof. Lipoński.

Z wielkanocną obrzędowością wiąże się tradycja biegów z klekotkami. W Bukówcu Górnym kontynuowana jest do dziś, a początki tego obrzędu sięgają średniowiecza. Patronem biegów jest każdorazowo miejscowy proboszcz, a animatorką – nauczycielka Zofia Dragan. Klekotki zastępują w okresie wielkanocnym dzwony, których wtedy nie wolno używać. Żeby mi uzmysłowić dźwięk, który towarzyszy bukówieckim biegom, prof. Lipoński sięga na półkę w swoim gabinecie i bierze do ręki kołatkę przywiezioną wprost z Bukówca.

Boja w sieci

Mało kto zdaje sobie sprawę, że najpopularniejsze dziś sporty mają ludowe pochodzenie. Koszykówka powstała z przekształcenia zabawy amerykańskich farmerów polegającej na rzucaniu melonami do koszy. Kociewscy rybacy mieli zwyczaj rzucać bojami i pływakami do dziur w sieciach. Do tej tradycji nawiązał zapewne W. Robakowski, opracowując w 1936 zasady pierścieniówki. Jest ona podobna do siatkówki, z tym, że w siatce znajdują się trzy duże otwory (pierścienie – stąd nazwa), przez które należy przerzucić piłkę. Prof. Lipoński ze współpracownikami podjął ostatnio próbę popularyzacji tej gry. W Poznaniu odbyły się dwa turnieje pierścieniówki. Została też ona zaprezentowana podczas międzynarodowego kongresu w Santander w Hiszpanii we wrześniu 2006. Pokaz wciągnął widzów i przekształcił się w trzygodzinną spontaniczną zabawę. – Taki rozwój sytuacji to poważny argument za tą grą – uważa poznański uczony.

– Skoro malutka Albania ma kilka sportów tradycyjnych i potrafi organizować dla nich specjalny, narodowy festiwal, to dlaczego nie mielibyśmy postępować tak samo ze sportami staropolskimi? – pyta retorycznie uczony. Gdyby nawet nie udało się wprowadzić ich do międzynarodowych rozgrywek, mogłyby stanowić nie lada atrakcję dla nas samych, a zapewne także dla zagranicznych turystów. Taką rolę sporty i gry narodowe pełnią w promocji różnych regionów na Zachodzie, choćby w Baskonii, gdzie grywa się w pelotę, najpopularniejszy sport baskijski. Tamtejsi siłacze dźwigają przed publicznością ciężkie głazy, a drwale popisują się rąbaniem na wyścigi siekierą pni drewnianych. W Hiszpanii kultywuje się szereg odmian gry w kręgle, które są narodowym sportem tego kraju, a zawody kręglarskie są pod względem popularności na drugim miejscu po piłce nożnej. Czy i my doczekamy się polskiego sportu narodowego?