Duch czy litera?

Piotr Kieraciński


Duch czy litera?

Staliśmy się ostatnio świadkami zdumiewającego zjawiska. Oto sąd od ponad dwóch lat szykanuje wezwaniami, groźbą aresztu i wysokimi grzywnami emerytowanego, schorowanego profesora, który był ofiarą grabieży. Jego prześladowcy – złodzieje – chodzą przez ten czas na wolności. Do grona ciemięzców dołączyły państwowe aparaty sądownictwa i ścigania.

Zaczęło się od tego, że sędzina nie zgodziła się na złożenie wyjaśnień przez prof. Bogusława Wolniewicza, na co ten zareagował wyjściem z sali. Postanowił, w ramach obywatelskiego protestu, więcej się nie pojawiać w sądzie, słusznie zakładając, że skoro na policji złożył już zeznanie, zidentyfikował przestępców i nie ma więcej nic do dodania, a próba złożenia oświadczenia została odrzucona przez sąd, ten może skazać przestępców bez udziału pokrzywdzonego. Ponieważ sytuacje, w których poszkodowani traktowani są przez sądy i policję znacznie gorzej niż przestępcy, zdarzają się w Polsce bardzo często – przynajmniej często donosi o nich prasa – rodzi się pytanie, kto i jak kształcił naszych sędziów?

Wiele było ostatnio mowy o dostępie do zawodów prawniczych, ale debatowano głównie na temat adwokatów i radców. W dyskusji pominięto sędziów. Sytuacja w polskim sądownictwie tymczasem jest odmienna niż w najbardziej rozwiniętych krajach świata. W Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii dość trudno znaleźć młodych sędziów, bo na to stanowisko trzeba zapracować. Żeby orzekać o czyjejś winie lub niewinności, nie wystarczy wykształcenie, wymaga się kultury osobistej, nienagannej reputacji – którą można zdobyć tylko podczas długiej praktyki – życiowego doświadczenia. Tymczasem u nas sędziowie to zazwyczaj ludzie młodzi, niemal wprost po studiach. Bo najłatwiej zostać sędzią. Zapewne właśnie dlatego młoda pani sędzia mogła tak arogancko potraktować starego profesora, ofiarę przestępstwa.

Wnioski z tych obserwacji? Prawnicy w Polsce są kształceni źle. Zapewne uczy się ich formułek i paragrafów, z pewnością jednak nie uczy się, że najważniejsze jest dobro i poczucie bezpieczeństwa ofiary przestępstwa, że to ją trzeba otoczyć opieką. Widocznie nie uczy się, że litera prawa służy tylko i wyłącznie dobrej realizacji ducha prawa. Skoro prawo się zmienia bardzo często, możemy domniemywać, że wciąż nie dopracowaliśmy się takiej litery, która oddawałaby nasze poczucie uczciwości i przyzwoitości. Tu już pojawia się pytanie nie tylko o kształcenie prawników, ale o rzetelność i kompetencje profesorów prawa jako tych, którzy mają wielki wpływ na jego powstawanie. Zastanawiające, że w pierwszych dniach po upublicznieniu sprawy prof. Wolniewicza żaden profesor prawa nie wyraził swojej opinii na ten temat.

Sędziów i prokuratorów nie zweryfikuje rynek, przy ich wyborze trzeba się kierować wyjątkową starannością. Inaczej w przypadku adwokatów, którzy sami będą dbali o swoją reputację i pieniądze, i starali się pracować rzetelnie na rzecz swoich klientów. Pod warunkiem, że znikną ograniczenia w dostępie do zawodów prawniczych i na tym rynku, w miejsce korporacyjnej zmowy, zapanuje prawdziwa konkurencja.

Piotr Kieraciński