Bardzo poważna zmiana sytemu

Rozmowa z prof. Michałem Seweryńskim,


Obecnie zajmuje się Pan, jako minister, węższym zakresem spraw niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej — bo tylko nauką i szkolnictwem wyższym. Czy to odłączenie nauki i szkolnictwa wyższego od edukacji jest korzystne?

– Myślę, że połączenie nauki i szkolnictwa wyższego w jednym ministerstwie to dobre rozwiązanie. Do tej sytuacji pasuje stare porzekadło: kto mniej obejmuje, ten ściska mocniej. Skoro nie muszę się już zajmować sprawami edukacji na niższych szczeblach, mogę więcej czasu poświęcić nauce i szkolnictwu wyższemu.

Jakie są plany ministra nauki i szkolnictwa wyższego w nowym roku akademickim?

– Najbliższe miesiące przyniosą wiele istotnych zmian w obu obszarach, za które odpowiadam. Minął właśnie rok, odkąd weszło w życie nowe Prawo o szkolnictwie wyższym, i mieliśmy w tym czasie okazję przyjrzeć się, jak funkcjonują nowe rozwiązania. Obserwacje zostały dokonane, pora wyciągnąć wnioski. Mówiąc najogólniej, zmiany mają na celu wyeliminowanie niedoskonałości Prawa o szkolnictwie wyższym, które się ujawniły w ostatnim czasie.

W jakim kierunku one pójdą?

– Przede wszystkim chcielibyśmy dokonać takich zmian przepisów ustawy, które nadadzą bardziej praktyczny i zawodowy charakter studiom licencjackim. Przy realizacji koncepcji bolońskiej studiów wyższych, podzielonych na trzy szczeble: licencjat, magisterium i doktorat, musimy większą uwagę poświęcić temu, aby studia zawodowe rzeczywiście przygotowywały do wykonywania pracy i umożliwiały łatwe wejście na rynek pracy. Obecnie zdarza się często, że studenci studiów licencjackich, którzy nie kontynuują nauki na studiach magisterskich, zmuszeni są zapisywać się na przeróżne kursy zawodowe, ponieważ otrzymują dyplom nie dający im zbyt dużych szans na rynku pracy. Chcielibyśmy tak zmienić profil programowy studiów licencjackich, aby dawały one gwarancję zdobycia rzeczywistych umiejętności zawodowych. Chcemy to uczynić między innymi przez większy udział w kształceniu studentów ludzi praktyki, a także przez zwiększenie wymiaru praktyk w programach studiów.

Rozumiem, że za tym pójdą także zmiany w standardach kształcenia i rozporządzeniach ministra.

– Potrzebne jest jedno i drugie. Drugi kierunek projektowanych zmian w ustawie ma sprawić, żeby uczelnie nie były przedmiotem obrotu handlowego.

Mówimy o uczelniach niepublicznych?

– Tak, mówimy o uczelniach niepublicznych. Jeśli stają się one przedmiotem obrotu handlowego, to wychodzi na jaw, że powodem ich założenia było przede wszystkim osiąganie zysku. Młodzież i jej kształcenie schodzą na dalszy plan.

Szkoła wyższa, także niepubliczna, teoretycznie działa na zasadach non profit.

– Tak jest, teoretycznie. W praktyce bywa inaczej, zwłaszcza jeżeli właścicielem uczelni staje się spółka prawa handlowego. Następną zmianą, o której myślimy, jest ułatwienie procesów integracyjnych, to znaczy wprowadzenie przepisów ułatwiających łączenie się szkół wyższych w silniejsze struktury.

Przepis o możliwości tworzenia związków uczelni w ustawie istnieje.

– Przepis istnieje, ale nie jest jasno powiedziane, jakie są konsekwencje prawne utworzenia takiego związku, na przykład: kto po takim połączeniu ma osobowość prawną, a co za tym idzie – możliwość kształcenia i wydawania dyplomów? Odpowiedź, w świetle istniejących przepisów, nie jest jednoznaczna. Mamy dużo szkół niewielkich, które nie są w stanie dobrze samodzielnie funkcjonować. Chcemy je skłaniać do łączenia się w większe struktury. Wiadomo, że w związku z wchodzącym w wiek studencki niżem demograficznym i wobec zmniejszającej się liczby uczniów w kolejnych rocznikach uczelnie mogą mieć trudności rekrutacyjne. Chcemy, aby mniejsze uczelnie łączyły się, zachowując szansę istnienia i kształcenia młodzieży także w mniejszych miastach.

Padła też zapowiedź umożliwienia okresowego zatrudnienia nauczycieli akademickich w ośrodkach i uczelniach, w których brakuje kadry.

– To również będzie przedmiotem proponowanych zmian. Nie ma bowiem obecnie przepisów dających możliwość czasowego przeniesienia nauczyciela akademickiego do innej uczelni, a dobrowolne ruchy kadrowe są hamowane tym, że zainteresowani nie chcieliby utracić zatrudnienia w swojej macierzystej uczelni — szkole, w której pracują od dawna, w której są zakorzenieni, która jest w większym ośrodku. Chcemy zaproponować rozwiązanie, aby taka osoba mogła być delegowana do innej uczelni z gwarancją powrotu, po określonym czasie, do swej macierzystej szkoły. Można się spodziewać, że część osób zechce zostać w nowym miejscu pracy, ale innym trzeba zagwarantować możliwość powrotu do macierzystej uczelni. Przemyślenia wymaga też kwestia zakładania zamiejscowych ośrodków kształcenia. Przy słusznym założeniu, aby nie mnożyć słabych placówek poza siedzibą uczelni, ustanowiono kryteria zbyt sformalizowane. Powinna decydować siła kadrowa uczelni, dzięki której także w jednostkach zamiejscowych zapewniony byłby wysoki poziom nauczania. Inny aspekt tej sprawy to rozmieszczenie punktów kształcenia poza granicami administracyjnymi danego miasta. Ścisłe rozumienie sformułowania „siedziba szkoły” w warunkach dużych aglomeracji miejskich, na przykład Śląska czy Trójmiasta, stwarza problem. Generalnie zmiany pójdą w kierunku ułatwienia uczelniom posiadającym dostateczną ilość kadry i uprawnienia do nadawania habilitacji tworzenia ośrodków zamiejscowych. Dziś ilość uprawnień do doktoryzowania jest także kryterium, od którego zależy status danej uczelni, również jej nazwa. Aby uczelnia mogła być uniwersytetem, wymagane jest dwanaście uprawnień do doktoryzowania w pięciu grupach przedmiotów. Oznacza to, po pierwsze, że uniwersytetem może być uczelnia nie posiadająca żadnego uprawnienia do nadawania habilitacji, a po drugie, nie zostanie nim uczelnia, która prowadzi mniejszą ilość kierunków, ale na bardzo dobrym poziomie, na przykład na wszystkich ma uprawnienia do habilitowania.

Zapowiadane są także zmiany w ustawie o finansowaniu nauki.

– Najważniejsza planowana zmiana to wprowadzenie zasady, że jednostka badawcza, która nie uzyska co najmniej drugiej kategorii w ocenie parametrycznej, nie będzie mogła samodzielnie występować o środki na badania naukowe. Takie jednostki będą mogły liczyć na środki spoza budżetu państwa albo występować jako współwykonawcy badań. Ma to na celu koncentrację środków na badania w naprawdę dobrych jednostkach i skłonienie pozostałych do restrukturyzacji i zmian, na przykład do łączenia się w silniejsze organizmy. To jest wyraźny sygnał, że stawiamy na duże i silne jednostki badawcze.

To byłaby rzeczywiście zmiana radykalna, ale wyniki oceny właśnie zakończonej oceny parametrycznej dalej budzą kontrowersje. To rodzi pytanie o przyjęte kryteria.

– Pamiętajmy, że ocenę przeprowadzali nie urzędnicy ministerstwa, a zespoły środowiskowe powołane przez Radę Nauki. Dyskusje na temat kryteriów trwały wiele miesięcy, dodatkowo postanowiliśmy w grudniu ubiegłego roku, uwzględniając liczne głosy, jeszcze raz je zweryfikować. Druga z ważnych zmian w ustawie o finansowaniu nauki to wprowadzenie kategorii regionalnych konsorcjów naukowo−przemysłowych. Chodzi o stymulowanie intensyfikacji związków nauka — gospodarka i wykorzystanie wyników badań do celów rozwojowych. Takie konsorcja miałyby pierwszeństwo w ubieganiu się o środki na badania naukowe. Często bywa tak, że partner przemysłowy nie dysponuje znaczącymi środkami na badania naukowe, a z kolei partner naukowy nie jest w stanie skomercjalizować wyniku badań i przełożyć go na praktyczne zastosowania. Chcielibyśmy ułatwić powstawanie tych związków. Przygotowujemy także pakiet rozwiązań, aby te badania naukowe, które dadzą się zastosować w praktyce, niekoniecznie w przemyśle, ale także na przykład w służbie zdrowia czy poprawie bezpieczeństwa, były odpowiednio preferowane. Zmianie ulegnie też procedura organizowania, finansowania i nadzorowania badań naukowych. Dzisiaj to ministerstwo podejmuje większość tych decyzji. Według naszych planów, będą one zapadały poza ministerstwem.

Rozumiem, że mówi Pan o powołaniu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju?

– Tak. Będzie to agencja organizująca i finansująca badania naukowe. Zajmie się badaniami aplikacyjnymi i działaniami dla rozwoju gospodarki i społeczeństwa. Agencja pomoże też w komercjalizacji wyników badań.

Zacznie działać od pierwszego stycznia przyszłego roku?

– Takie były pierwotne plany, ale w związku z tym, że mówimy o bardzo poważnej zmianie systemu finansowania badań naukowych, musimy to przygotować niezmiernie starannie i prawdopodobnie stanie się to później. Chcemy utworzyć także drugą agencję poza ministerstwem, która będzie się zajmować organizowaniem i finansowaniem badań podstawowych. Decyzje dotyczące badań naukowych powinny bowiem zapadać poza ministerstwem, aby uwolnić je od wpływów politycznych. Ministrowi należy tylko pozostawić funkcje strategiczne, czyli prowadzenie polityki naukowej państwa oraz funkcje regulacyjne, czyli przygotowywanie przepisów prawa i funkcje nadzorcze.

Ma być nowelizowana także ustawa o jednostkach badawczo−rozwojowych, czyli będziemy mieli niemal komplet nowelizacji najważniejszych aktów prawnych w obszarze nauki i szkolnictwa wyższego.

– Zmiany mają pomóc JBR−om w restrukturyzacji.

Ta restrukturyzacja trwa już ponad 15 lat.

– To prawda, ale jej dotychczasowe efekty oceniam jako niezadowalające, dlatego chcemy podjąć zdecydowane kroki. Mówiliśmy już o wprowadzeniu zasady, iż o finansowanie będą mogły ubiegać się wyłącznie jednostki posiadające pierwszą albo druga kategorię. Ma to być bardzo poważny impuls w kierunku łączenia się JBR–ów w duże i silne jednostki badawcze. Te spośród nich, które nie spełnią kryterium pierwszej lub drugiej kategorii, będą musiały szukać innej formuły działania. Może to być prywatyzacja, założenie na ich bazie zupełnie innych przedsięwzięć lub wręcz likwidacja jednostki. W projekcie jest też inna daleko idąca propozycja, a mianowicie podporządkowanie wszystkich JBR−ów o charakterze naukowym ministrowi nauki.

Jaka jest perspektywa czasowa wprowadzenia tych wszystkich zmian?

– Trzy projekty ustaw są już gotowe. Można się z nimi zapoznać na stronie internetowej ministerstwa. Jednak chcielibyśmy, aby wszystkie te zmiany układały się w spójną całość. Do tego potrzebna jest także odpowiedź na pytanie o miejsce instytutów Polskiej Akademii Nauk i o kształt samej Akademii. Trwają obecnie rozmowy i dyskusje środowiska w tej sprawie.

Pojawiła się koncepcja powołania Uniwersytetu Wschodnioeuropejskiego. Jak on będzie wyglądał?

– Uniwersytet Wschodnioeuropejski ma być przykładem integracji uczelni mniejszych w jeden większy, silny organizm. W jego skład wszedłby Uniwersytet Rzeszowski oraz państwowe szkoły zawodowe w Jarosławiu, Przemyślu i Sanoku, a może też Kolegium Polsko−Ukraińskie w Lublinie. Chcielibyśmy, aby tak ukształtowana uczelnia była otwarta także na studentów ze Wschodu, zwłaszcza o polskich korzeniach.

Przygotowywany jest w ministerstwie nowy algorytm finansowania szkół wyższych. Czy będzie on zakładał zróżnicowanie finansowania uczelni i czy wejdzie w życie od nowego roku?

– Algorytm jest już gotowy. Przewidzieliśmy w nim większy wzrost środków dla uczelni najlepszych. Ale aby był sens jego wprowadzenia, musimy uzyskać wzrost nakładów na szkolnictwo wyższe, ponieważ dochodząc do założonego modelu nie chcielibyśmy nikomu środków zabierać. Czynimy starania, aby w budżecie na rok 2007 rok takie środki finansowe się znalazły.

A nauka?

– Tutaj wiadomości są zdecydowanie lepsze — w budżecie państwa zaplanowano wzrost nakładów na naukę o 10 procent. Bardzo poważne pieniądze na naukę są także w programach europejskich. W wielu programach operacyjnych, na przykład w programie innowacyjna gospodarka. Ja się wręcz obawiam, czy zdołamy wykorzystać wszystkie tego rodzaju środki, ponieważ procedury ich pozyskiwania i wykorzystania są dość skomplikowane i czasochłonne. Rozpoczyna się także siódmy europejski Program Ramowy. Mam nadzieję, że polscy naukowcy skorzystają z niego w znacznie większym stopniu aniżeli z poprzednich programów ramowych Unii Europejskiej.

Rozmawiał Andrzej Świć