Standardy dla doktorantów

Mateusz Molasy


W czasach ciągłej dyskusji nad modelem kariery akademickiej, wciąż niewiele mówi się o modelu kształcenia doktorantów, czyli sposobach odbywania studiów doktoranckich i dochodzenia do stopnia doktora. Stopnia, od którego przecież zaczyna się kariera akademicka. W jaki sposób kształcenie doktorantów odbywa się dzisiaj w poszczególnych uczelniach? W jakim kierunku powinno zmierzać? Na te pytania szukano odpowiedzi 6 kwietnia br. w Ministerstwie Edukacji i Nauki, gdzie pod auspicjami Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego odbyło się seminarium, w którym uczestniczyli przedstawiciele samorządów doktorantów z większości uczelni akademickich oraz zaproszeni goście.

Wymogi rynku

Jako pierwszy zabrał głos gospodarz prof. Jerzy Błażejowski, przewodniczący Rady Głównej, który uświadomił uczestnikom spotkania, jak wiele konsekwencji wiąże się z tym, iż studia doktoranckie zostały uznane za trzeci stopień kształcenia. Jedną z nich jest to, że bardzo się zmienił i wciąż się zmienia model kształcenia na tych studiach – coraz bardziej odbiega od modelu praktykowanego przez dziesiątki lat. Prof. Błażejowski wyraził opinię, że dobrze by się stało, gdyby środowiska akademickie wytworzyły swego rodzaju standardy kształcenia na studiach doktoranckich. Chociaż nie ma delegacji ustawowej, która regulowałaby tę kwestię i nie ma potrzeby wprowadzania takich przepisów, to pewien zarys standardów z pewnością przyczyniłyby się do poprawy jakości i trafności kształcenia doktorantów. Oczywiście, ów standard musiałby wziąć pod uwagę różne aspekty studiów doktoranckich – zarówno przygotowanie do zawodu poza uczelnią, do pracy twórczej, jak i kształcenie umiejętności do nauczania na najwyższym poziomie.

Prof. Andrzej Kraśniewski, sekretarz generalny KRASP, przedstawił słuchaczom referat na temat kształcenia młodych naukowców w kontekście tworzenia Europejskiej Przestrzeni Szkolnictwa Wyższego i Badań Naukowych. To, co się dzieje w sposobach kształcenia na studiach doktoranckich w Europie, można nazwać ogromną różnorodnością. Przejawia się ona nie tylko w statusie doktoranta i sposobach finansowania tychże studiów, ale także w charakterze kształcenia, formie czy instytucjach, które kształcenie przeprowadzają. Różnorodność wynika przede wszystkim ze zmieniającego się zapotrzebowania na rynku pracy. Jeśli zostanie zrealizowana Strategia Lizbońska, która zakłada w Unii Europejskiej w roku 2010 przeznaczanie 3 proc. rocznego PKB na badania naukowe, to na rynku pojawi się 700 tys. nowych miejsc pracy związanych z badaniami naukowymi, ale jedynie 10 proc. z nich w uczelniach. Sytuacja w Polsce nie jest inna – na 6 tys. absolwentów studiów doktoranckich rocznie, uczelnie są w stanie wchłonąć jedynie kilkuset młodych doktorów. Rynek pracy w gospodarce zgłasza natomiast nowe oczekiwania wobec absolwenta studiów III stopnia, takie, jak: umiejętności uczenia się, komunikowania się ze specjalistami, z mediami, zarządzania projektami, zespołami badawczymi, elastyczność czy przedsiębiorczość. W Europie coraz częściej zdarzają się przypadki, że uczelnie kształcą doktorantów wspólnie z przedsiębiorstwami i to tam się odbywa większość praktycznych zajęć oraz badań.

Prof. Kraśniewski nakreślił najistotniejsze ogólnoeuropejskie dylematy studiów doktoranckich. Są wśród nich nie tylko model kształcenia oraz status młodego naukowca, ale także sposoby finansowania studiów doktoranckich oraz problem, w jaki sposób dbać o jakość kształcenia w coraz nowszych jego formach. Kształcenie trzeba rozszerzać i stworzyć spójną strategię dotyczącą tego, na jakie nauki kłaść szczególny nacisk, aby zamiast duplikowania badań w „nasyconych” obszarach, rozwijać nowe, w których są braki.

Naukowy i zawodowy

Zdaniem prof. Janusza M. Pawlikowskiego, członka zespołu promotorów bolońskich, model kształcenia doktorantów musi być rozpatrywany łącznie z modelem kariery naukowej. Dlaczego? Otóż doktorat w gospodarce jest zakończeniem tejże kariery, natomiast w uczelni dopiero jej początkiem. Stąd wynika prosty wniosek: studia doktoranckie w obu ścieżkach powinny różnić się od siebie. Proces Boloński nie narzuca jednoznacznego modelu studiów doktoranckich, choć ze względu na potrzeby rynku pracy kładzie nacisk na to, aby były to w większej mierze studia, a nie tylko wykonywanie nauki. Pojawia się jednak pytanie: czym miałby być doktorat przy coraz bardziej zacierającej się nieocenionej relacji mistrz – uczeń? Jedynie potwierdzeniem odbycia studiów doktoranckich? Prof. Pawlikowski przedstawił szeroko dyskutowane Europejskie Ramy Kwalifikacji. Według nich, na poziomie doktorskim należy dążyć do: przekazania specjalistycznej wiedzy, umożliwiającej analizę, ocenę i dokonywanie syntezy nowych i złożonych idei; nabycia umiejętności przeprowadzania badań; kształtowania kompetencji i predyspozycji, m.in. w zakresie samodzielności, odpowiedzialności, zdolności uczenia się i komunikatywności.

Prof. Osman Achmatowicz, sekretarz Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, przedstawił model kształcenia doktorantów w Stanach Zjednoczonych. Zwrócił uwagę na to, że istnieją tam zarówno doktoraty naukowe ('Ph.D.' jako apogeum wykształcenia możliwego do uzyskania w uniwersytecie) oraz doktoraty zawodowe (np. edukacji, prawa, medycyny). Droga do osiągnięcia każdego stopnia jest oczywiście inna, towarzyszą jej inne wymagania oraz różny czas trwania. Doktorat w naukach ścisłych uzyskuje się średnio w 6 lat, natomiast w naukach humanistycznych nawet w 8. Istotnym elementem uzupełniającym studia doktoranckie są studia podoktorskie, które skupiają się w znacznej mierze na pracy badawczej i trwają 2−3 lata. Dopiero po nich można ubiegać się o stanowisko w uniwersytecie.

Mgr Katarzyna Martowska, doktorantka UKSW oraz członek prezydium Rady Głównej, przedstawiła swoją wizję kształcenia doktorantów. Jej zdaniem, przepisy w nowej ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym nie do końca współgrają z zaleceniami Procesu Bolońskiego. Według ustawy, studia doktoranckie przygotowują do samodzielnej pracy badawczej lub twórczej, natomiast pomijają aspekt przygotowania do pracy poza sektorem nauki. Do tego studia doktoranckie w dzisiejszych czasach tracą elitarność, a powstające doktoraty są coraz niższej jakości. Zdaniem mgr Martowskiej, masowe przyjęcia na studia doktoranckie to droga donikąd, zwłaszcza w świetle obecnych przepisów ustawowych. Rynek pracy nie jest w stanie wchłonąć rosnącej liczby absolwentów tych studiów. Antidotum na powyższy problem może być podział studiów doktoranckich na dwa profile: naukowy (ze staranną i rygorystyczną selekcją kandydatów, dla osób rokujących nadzieję na kontynuację pracy naukowej po uzyskaniu stopnia doktora) oraz zawodowy (szansa dla wszystkich innych, którzy chcą kontynuować edukację III stopnia). W każdym profilu inaczej powinna wyglądać praktyka: o ile w przypadku profilu naukowego uzasadnione jest prowadzenie zajęć dydaktycznych, o tyle w profilu zawodowym lepszy dla doktoranta byłby staż w firmach czy administracji.

Sylwetka młodego doktora

Podczas seminarium, w trakcie dyskusji, również pojawiło się wiele cennych uwag. Prof. Zbigniew Marciniak, przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej, narzekał na to, że obecny model kształcenia doktorantów nie sprzyja ich współzawodnictwu oraz przebojowości, które są czynnikami przyczyniającymi się do efektywności systemu. Prof. Marciniak zdecydowanie opowiedział się za mobilnością młodej kadry naukowej, która sprzyja rozwojowi zarówno jednostki, jak i całej nauki. Prof. Andrzej Strelau, wiceprezes PAN, zwrócił uwagę na to, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których studia doktoranckie odbywają się nie tylko w uczelniach, ale także w instytucjach PAN. Dobrodziejstwo tego rozwiązania, zdaniem prof. Strelaua, polega na tym, że instytucje PAN są przeważnie lepiej wyposażone niż uczelnie – w większości przypadków mają aparaturę, która odpowiada standardom światowym.

Prof. Ryszard Cach, prorektor UWr., zastanawiał się, w jaki sposób należy kształcić doktorantów według obowiązującej ustawy o szkolnictwie wyższym. Z jednej strony, aby doktorantowi przyznać stypendium za wyniki w nauce, należy systematycznie, podobnie, jak w przypadku studentów, oceniać jego udział w zajęciach zorganizowanych, a z drugiej strony, nie traktuje się go jak studenta, chociażby przez fakt nieuregulowania w ustawie kwestii zniżek komunikacyjnych. Problemem, zdaniem prof. Cacha, jest też obowiązkowa praktyka w postaci prowadzenia zajęć dydaktycznych, która przecież i tak nie daje przygotowania pedagogicznego, a obecnie wiele wydziałów przyjmuje tak dużą liczbę doktorantów tylko po to, aby niewielkim kosztem zapełnić braki w obsadzie kadrowej zajęć dydaktycznych. Tym bardziej nie jest więc potrzebna w przypadku doktorantów kształconych na potrzeby gospodarki. Kolejną kwestią jest brak uregulowania warunków wydawania świadectw ukończenia studiów doktoranckich.

W dyskusji zabrał również głos prof. Krzysztof Kurzydłowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki, przedstawiając perspektywy polskiej nauki. W tym roku budżet na badania naukowe jest większy o ok. 15 proc. niż w roku poprzednim i w kolejnych latach będzie rósł. Jest szansa, że w ciągu kilku lat potroi się. Prof. Kurzydłowski, przedstawiając różne konkursy i fundusze wspierające badania naukowe zapewnił, że ministerstwo ma plan bardzo intensywnego wsparcia właśnie młodych naukowców.

Swoimi spostrzeżeniami dzielili się także doktoranci. Zdaniem mgr. Aleksandra Anikowskiego z UMK w Toruniu, zajęcia zorganizowane dla doktorantów są potrzebne, ale pod warunkiem, że nie będą nudną powtórką tego samego materiału, z którym doktorant już się zapoznał w trakcie studiów magisterskich. Mgr Barbara Godlewska−Bujok z UW dzieliła się doświadczeniami wyniesionymi ze swojej uczelni, dotyczącymi realizowanych w formie kształcenia na odległość kursów dla doktorantów, m.in. z zakresu pedagogiki.

Wkrótce dyskusja nad modelem kształcenia doktorantów odbędzie się na plenarnym posiedzeniu Rady Głównej i jesienią tego roku powinna ukazać się uchwała w tej sprawie. Nie ma oczywiście mowy o stworzeniu standardów na studiach doktoranckich w takiej formie, w jakiej obowiązują one na I i II stopniu kształcenia, ale należy się zastanowić nad sylwetką młodego doktora. Moim zdaniem, wypracowanie nowego, jasnego i przejrzystego modelu zdobywania pierwszego stopnia naukowego to klucz i zarazem punkt wyjścia do wszelkich dyskusji nad karierą naukową i odpowiedzi na budzące najwięcej kontrowersji pytanie: co z tą habilitacją?

Mateusz Molasy jest doktorantem Politechniki Wrocławskiej i członkiem Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego.