Świeża krew

Piotr Kieraciński


W maju miało miejsce kilka ważnych wydarzeń. Ukonstytuowała się Krajowa Reprezentacja Doktorantów. Dotychczas ta dość liczna, bo 30−tysięczna grupa o dość niejasnym statusie pomiędzy pracownikiem naukowym a studentem, balansowała na krawędzi życia akademickiego. Z jednej strony byli studentami, co wiązało się z pewnymi przywilejami, z drugiej mieli obowiązek prowadzenia zajęć, za które zazwyczaj nie otrzymywali wynagrodzenia. Jako studentom przysługiwało im prawo do stypendiów, ale zwykle nie było na nie pieniędzy. Jednak nie mieli swoich przedstawicieli w ważnych instytucjach akademickich – studenci mają także samorząd.

Zmieniła to nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, wprowadzając przedstawicieli doktorantów do Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Teraz sami doktoranci zjednoczyli się, wyłaniając swoją reprezentację. Trzeba przypomnieć, że doktoranci to niezwykle twórcza grupa: są młodzi, nie mają jeszcze doświadczenia, ale za to bardzo wiele zapału oraz świeże, otwarte i twórcze umysły. Wiele ważnych odkryć naukowych zostało opublikowanych w doktoratach właśnie. Takim przykładem jest sposób przedstawienia dynamiki w postaci stanów kwantowych przez prof. Andrzeja Jamiołkowskiego w 1972 r. Propozycja z jego doktoratu zyskała uznanie po niemal trzydziestu latach, gdy w polu zainteresowań badaczy pojawiła się problematyka informacji kwantowej.

Doktoranci to świeża krew nauki. Trzeba o nich dbać. Ciekawe, czy wprowadzenie trójstopniowości kształcenia nie strywializuje tego stopnia i nie obniży poziomu doktoratów. Niektórzy uważają, że to dopiero nastąpi, inni twierdzą, że już obserwują takie zjawisko.

Mamy znów nowe ministerstwa. Edukacja została odłączona od szkolnictwa wyższego i nauki. Być może to, że sprawy uczelni i instytutów można będzie załatwić w jednym budynku, ułatwi życie uczonym. W każdym razie to znacznie rozsądniejsze niż łączenie edukacji i sportu. Sadzę, że sport w ogóle nie wymaga ministerstwa. To nie jest dziedzina, nad którą państwo musiałoby sprawować jakąś szczególną pieczę, kierować jej rozwojem czy ją finansować. Co innego kultura fizyczna młodzieży. Tę jednak postawiono na głowie – wprowadzono obowiązkowo wiele godzin zajęć, natomiast nie zapewniono zaplecza materialnego w postaci choćby sal gimnastycznych czy krytych pływalni.

Tymczasem szkoły wyższe borykają się z problemem tworzenia statutów, zgodnych z nowym prawem o szkolnictwie wyższym. Czas się kończy, senaty uczelni głosują.

Piotr Kieraciński