Nagany i przedawnienia

Marek Wroński




W końcu marca 2006 zakończyła się sprawa plagiatowego doktoratu w Instytucie Fizyki Politechniki Częstochowskiej („FA” 04/2005 i „FA” 11/2005). Orzeczeniem Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej na wniosek rzecznika dyscyplinarnego, prof. Stanisława Drobniaka, była doktorantka mgr Katarzyna Szewieczek otrzymała naganę. Rzecznik uznał, iż opiekun i niedoszły promotor tej pracy, dr hab. Ryszard Hrabański, powinien odpowiadać jedynie przed Uczelnianą Komisją Etyki. Ta, pod przewodnictwem dr. hab. Adama Kisiela, po kilku miesiącach obrad, przesłuchań i analizy dokumentów uznała, że promotor nie wykazał należytej staranności podczas redagowania i po końcowym zredagowaniu pracy doktorskiej przez swoją doktorantkę. Komisja stwierdziła, iż za niewłaściwe i niezgodne z etyką należy uznać również tolerowanie zapożyczeń, nawet z dorobku własnego i we wnioskach uznała, że dr hab. Ryszard Hrabański wykazał niedostateczną opiekę naukową nad doktorantką, przez co naruszył zasady etyki w zakresie opieki nad młodymi pracownikami nauki. W rezultacie prof. dr hab. January Bień, rektor PCz., udzielił mu nagany.

Na początku grudnia 2005 dr. Hrabańskiego dotknęła bardziej bolesna kara. Rada Wydziału Inżynierii Procesowej, Materiałowej i Fizyki Stosowanej nie przedłużyła mu drugiej, 5−letniej nominacji na stanowisku profesora uczelnianego. Powrócił zatem na stanowisko adiunkta, co dla tak ambitnej osoby zapewne jest dużym ciosem.

Z kolei w końcu stycznia 2006 studenci IV roku fizyki technicznej PCz. zwrócili się z niecodziennym listem do dyrektora Instytutu Fizyki prof. dr. hab. Kazimierza Dzilińskiego, prosząc go o zmianę prowadzącego przedmiot „Fizyka Ciała Stałego II” prof. dr hab. Ryszarda Hrabańskiego. Prośbę naszą motywujemy zdobytym doświadczeniem z ubiegłych lat, w których współpraca z prowadzącym wykłady prof. dr. hab. Ryszardem Hrabańskim nie układała się pomyślnie. W żadnym z trzech prowadzonych przedmiotów, Profesor nie spełniał naszych oczekiwań.

Tłumacząc to „z dyplomatycznego na normalny” język wynika, iż jego wykłady były tak słabe, że studenci się w końcu zbuntowali. Do prośby przychylono się i dr Hrabański przestał wykładać.

przedawniło Się

Dziwnym finałem ostatnio zakończyła się w Politechnice Radomskiej sprawa dyscyplinarna dr. hab. Andrzeja Słomki, który swoją obronioną w połowie 1998 pracę doktorską przedstawił na Wydziale Pedagogicznym słowackiego Uniwersytetu w Nitrze w końcu 2001 jako pracę habilitacyjną. Z dyplomem słowackiego docenta pedagogiki otrzymał zaświadczenie od ówczesnej minister Krystyny Łybackiej, że jest to równoważne z polską habilitacją.

Przypadek tego zgrabnego „recyklingu” opisałem (patrz: „FA” 10/2005), a rektor PR, prof. dr hab. Mirosław Luft, poinformował redakcję „FA”, że sprawę zlecił rzecznikowi dyscyplinarnemu dr. hab. inż. Adamowi Łuksie.

Formalne recenzje prof. Włodzimierza Białczyka z wrocławskiej Akademii Rolniczej i prof. Alicji Siemak−Tylikowskiej z Uniwersytetu Warszawskiego, stwierdzające, że habilitacja jest autoplagiatem doktoratu, politechnika otrzymała do połowy grudnia 2005. Prof. Słomka z końcem stycznia 2006, w 62. roku życia, przeszedł na „niespodziewaną” emeryturę, rezygnując z pracy w PR.

Prof. Łuksa dopiero 3 lutego 2006 napisał wniosek dyscyplinarny, który dotarł do Uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej po 14 dniach – 17 lutego 2006. W imieniu rektora domagano się w nim ukarania prof. Słomki srogą karą nagany, obwiniając go o opublikowanie w Wydawnictwie Politechniki Radomskiej swoich utworów stanowiących różne wersje tego samego dzieła jako oryginalne opracowania autorskie (Monografia nr 47 – 2000 i Monografia nr 58 – 2003), czym naruszył zasady rzetelności naukowej i prestiż Wydawnictwa.

O tym, że dr Słomka wyłudził od słowackiego uniwersytetu docenturę, a od polskiego ministra edukacji zaświadczenie o posiadaniu habilitacji, co pozwoliło mu z kolei otrzymać od PR stanowisko profesora uczelnianego i wiele tysięcy złotych podwyżki nienależnego wynagrodzenia, prof. Łuksa słowem nawet nie wspomniał...

Komisja Dyscyplinarna pod przewodnictwem dr. hab. inż. Zygmunta Strzyżakowskiego, 28 marca br. orzekła, że ponieważ od powiadomienia rektora Lufta o wykroczeniu prof. Słomki (co nastąpiło 27 września 2005 w piśmie prof. Boguckiego, który na moją prośbę przekazał rektorowi osobiście kserokopię doktoratu przesłanego z Nowego Jorku) do dnia złożenia wniosku dyscyplinarnego minęło więcej niż 4 miesiące, to na podstawie aktualnie obowiązujących przepisów sprawa jest przedawniona i podlega umorzeniu.

Przekonany jestem, że dr hab. Andrzej Słomka z początkiem nowego roku akademickiego ponownie podejmie pracę na stanowisku profesora w którejś z polskich wyższych uczelni.

Osierocone po nagłym odejściu dr. Słomki kierownictwo Katedry Wychowania Technicznego objął dr hab. Janusz Walasek, który jest fizykiem i z pedagogiką techniczną łączy go tylko stanowisko dziekana Wydziału Nauczycielskiego. Uczelnia bardzo stara się zapełnić wielką naukową pustkę, dlatego zatrudniono słowackiego profesora Ladislava Varkoly’ego. Ma on już wcześniejsze zasługi dla kieleckiej pedagogiki, bowiem jako kierownik Studium Doktoranckiego Uniwersytetu Mateja Beli w Bańskiej Bystrzycy pomógł prof. Henrykowi Budzeniowi zostać promotorem dwóch prac doktorskich, doprowadzając do ich obrony na początku listopada 2005. Dla przypomnienia – dr Budzeń to były kolega dr. Słomki z tej samej katedry. Obecnie jest profesorem w Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, zaś jego habilitacja – również obroniona w Uniwersytecie w Nitrze – jest „dziwnie zbieżna” z wcześniejszymi pracami prof. Kazimierskiego. Biedzi się właśnie nad tą „zbieżnością” w 5−osobowym składzie kielecka Komisja Dyscyplinarna pod przewodnictwem prof. Adama Massalskiego.

Przewody doktorskie w Bańskiej Bystrzycy prowadzi też prof. Słomka, więc zapewne niedługo i on będzie dumnym promotorem, przyczyniając się do prestiżu polskiej pedagogiki.

plagiaty w Olsztynie

Zniecierpliwionych Czytelników, dopytujących się o ustalenia rzecznika dyscyplinarnego Uniwersytetu Warmińsko−Mazurskiego prof. Zbigniewa Endlera, w sprawie zarzutów plagiatu habilitacji prodziekana Jana Kłobukowskiego oraz plagiatu doktoratu Danuty Wiśniewskiej−Pantak, chcę uspokoić, że minęły właśnie cztery miesiące, od kiedy rektor Ryszard Górecki publicznie oznajmił, iż sprawa zostanie dogłębnie wyjaśniona w ciągu miesiąca. Rzecznik już trzeci raz zmienił termin dostarczenia sprawozdania i na pewno pracuje nad nim w pocie czoła... Wszelkie kroki dyscyplinarne są jednak już przedawnione, bowiem rektor nie podjął żadnych działań kiedy rok temu otrzymał od prof. Romana Cichonia dość dobrze umotywowane powiadomienie o plagiatach.

Oczywiście, istnieje prawna konieczność cofnięcia obydwu stopni przez Radę Wydziału, bowiem obie dysertacje mają obszerne plagiatowe przejęcia z wcześniej obronionych prac magisterskich. Jednak władze Wydziału Nauki o Żywności (dziekan: prof. dr hab. Stefan Ziajka) do tego się nie palą. Dobrych parę tygodni temu każdy z członków Rady Wydziału otrzymał elektronicznie od prof. Romana Cichonia pismo wyjaśniające, na czym polegał plagiat habilitacji prof. Kłobukowskiego (z listą 6 prac magisterskich, z których zapożyczono tekst), jak również podobną informację o doktoracie, gdzie „czerpano wiedzę” z kolejnych 6 prac magisterskich.

Mimo dość dokładnych danych, żaden z 24 profesorów tytularnych oraz żaden z 20 doktorów habilitowanych (17 jest na stanowisku profesora uczelnianego), którzy wchodzą w skład Rady Wydziału, nie zgłosił żądania powołania dwóch oddzielnych komisji specjalnych Rady Wydziału celem oficjalnego potwierdzenia zarzutów i następnie rozpoczęcia procedury odbierania nierzetelnych stopni naukowych. Każdy świetnie wie, że oba te stopnie naukowe są tak mocno skażone plagiatem, iż nie sposób ich obronić, ale wszyscy milczą. Prodziekan Kłobukowski normalnie urzęduje i nikomu też nie przyszło do głowy, iż powinien przynajmniej zawiesić swój urząd, bo studenci widzą cały ten – zupełnie niedydaktyczny – spektakl naukowy.

To nie wszystko. Milczy też Senat uczelni, mimo że rektor Ryszard Górecki nie skierował sprawy tych plagiatów w kwietniu zeszłego roku do wyjaśnienia rzecznikowi dyscyplinarnemu. Właśnie dlatego, że cały Wydział Nauki o Żywności wie o tym, iż rektor nie podjął działań w konsekwencji doniesienia prof. Cichonia, to teraz wszyscy „schowali głowy w piasek” i nikt nie ma na tyle odwagi, aby zacząć naprawiać to, co kierownictwo uczelni popsuło.

Wszyscy się zapewne boją narazić rektorowi Góreckiemu, który już 7 rok dzierży władzę w uczelni i będzie dzierżył jeszcze dwa. Co więcej, został ostatnio senatorem Rzeczpospolitej, jak również jest członkiem−korespondentem Polskiej Akademii Nauk.

Plagiatorzy w Olsztynie mogą raczej spać spokojnie, chyba że w sprawę tę bardziej energicznie wmiesza się przewodniczący Centralnej Komisji ds. Stopni Naukowych, którego o to prosił ponad dwa miesiące temu prof. Roman Cichoń, dostarczając komplet materiałów. Nie otrzymał dotąd odpowiedzi. Panie Profesorze Tazbir, w Panu nasza ostatnia nadzieja...