Technicy w Akademii

Komisję Nauk Technicznych. Ryszard Tadeusiewicz


Polska Akademia Umiejętności jest jedną z najstarszych, jedną z najdostojniejszych i jedną z najbardziej zasłużonych instytucji w polskiej nauce. Mieści się w Krakowie i działa tam od 134 lat, to znaczy od dnia założenia, co ma swoje dobre i złe strony. Dobre wynikają ze specyfiki krakowskiego środowiska intelektualnego, w którym niezwykle silnie splecione są ze sobą wątki badań naukowych i twórczości artystycznej. Wątki te splatają się także w funkcjonowaniu Akademii, w której nazwie określenie „umiejętności” obejmuje zarówno wiedzę naukową, jak i kreatywność w sztuce. Takie połączenie wbrew pozorom jest bardzo naturalne, gdyż kreatywność naukowa i artystyczna mają bardzo wiele cech wspólnych.

Złe strony ulokowania PAU właśnie w Krakowie wynikają z tego, że trudno jest zbierać gremium uczonych i innych twórców pod Wawelem z prozaicznych, ale uciążliwych względów komunikacyjnych. Wprawdzie każdy Polak (no, może prawie każdy) deklaruje, że kocha piękny Kraków i chętnie go odwiedzi chociażby po to, żeby po raz kolejny nasycić się majestatem Collegium Maius i posłuchać hejnału na Rynku, ale te zapały szybko topnieją w konfrontacji z rozkładem jazdy.

Po tych uwagach wstępnych chciałbym przejść do omówienia tytułowego wydarzenia, jakim było powołanie w łonie PAU Międzywydziałowej Komisji Nauk Technicznych. Na pozór nie ma w tym nic szczególnego, jako że w PAU działa od dawna ponad dwadzieścia różnych komisji, więc jedna więcej... Jednak pozwalam sobie przedstawić pogląd, że powstanie tej właśnie komisji było wydarzeniem o historycznej randze.

Żeby uzasadnić tę tezę, spróbuję odrobinę przybliżyć Czytelnikom „FA” kwestię „PAU a technika”, sądząc, że jest to zagadnienie interesujące na tle szerokiego oglądu polskiej nauki i polskich instytucji naukowych. Właśnie dlatego, że wyjściowa sytuacja wyglądała tak, a nie inaczej, ośmielam się sądzić, że z faktem utworzenia w PAU Komisji Nauk Technicznych wiążą się daleko idące konsekwencje, które mogą, pośrednio lub bezpośrednio, dotyczyć wielu Czytelników „Forum Akademickiego” – jeśli nie natychmiast, to w przyszłości.

Akademia „czystej” nauki

Zacznę od stwierdzenia, które zdziwi zapewne wszystkich znających rolę, znaczenie, a także potencjał nauk technicznych w Polsce i na świecie. Otóż do momentu powołania wspomnianej komisji problematyka nauk technicznych była w PAU całkowicie nieobecna. To nie znaczy bynajmniej, że naukowcy zajmujący się badaniami w tej dziedzinie nie uczestniczyli w pracach PAU. Przeciwnie, wielu profesorów politechnik i instytutów badawczych koncentrujących się na badaniach technicznych zostało wybranych w poczet członków PAU. Na przykład niżej podpisany został wybrany w 1998 roku na członka korespondenta Wydziału III PAU (Matematyczno−Fizyczno−Chemicznego), przechodząc przez sito wielokrotnych tajnych głosowań. Jednak każdorazowe przyjęcie naukowca zajmującego się techniką w poczet członków PAU miało charakter pewnego odstępstwa od reguły, którą było zaliczanie do PAU wyłącznie przedstawicieli „czystej” nauki, z pewną delikatną preferencją dla dyscyplin humanistycznych.

Tak więc, gdy w 1872 roku powoływano w Krakowie Akademię Umiejętności (utworzoną w wyniku przekształcenia istniejącego od 1815 r. Towarzystwa Naukowego Krakowskiego), w jej strukturze wydziału nauk technicznych nie było. Nie uwzględniono także nauk technicznych w strukturze Akademii, gdy po pierwszej wojnie światowej, 22 listopada 1919 roku (a więc niemal dokładnie miesiąc po tym, jak Marszałek Piłsudski erygował moją macierzystą AGH), przemianowana ona została na Polską Akademię Umiejętności. Poprzednio nazywała się tylko Akademią Umiejętności i jej działanie formalnie ograniczało się wyłącznie do zaboru austriackiego, chociaż zasięgiem swojego działania obejmowała całą Polskę i była uznawana za reprezentację polskiej nauki również za granicą. Nie skorzystano także z możliwości uzupełnienia struktury Akademii o wydział nauk technicznych przy okazji wznawiania jej działalności w 1989 roku. Znowu niewtajemniczonym wyjaśnię, że wznowienie to było konieczne, bo w 1952 roku agendy i majątek PAU zostały przejęte decyzją władz komunistycznych na rzecz utworzonej wówczas Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Dlatego obecna struktura PAU obejmuje tylko sześć wydziałów: I – Filologiczny, II – Historyczno−Filozoficzny, III – Matematyczno−Fizyczno−Chemiczny, IV – Przyrodniczy, V – Lekarski oraz VI – Twórczości Artystycznej.

Nieobecność nauk technicznych w strukturze Akademii odrodzonej na fali przemian 1989 roku jest zastanawiająca. Ubolewam nad tym i twierdzę, że PAU w wyniku tego została zamknięta dla naprawdę ogromnej liczby utalentowanych i twórczych badaczy. Mało kto zadał sobie trud dokładnego policzenia. Dotarłem do odpowiednich statystyk i stwierdziłem, że przedstawiciele nauk technicznych stanowili w dniu odrodzenia PAU (1989) więcej niż jedną trzecią wszystkich osób zajmujących się w Polsce nauką. Dlaczego pozostawiono ich wszystkich „za burtą”?

Czy przesądziła o tym chęć odróżnienia się od PAN, zbudowanej podobno na wzór Radzieckiej Akademii Nauk (w której, jak wiadomo, jest Wydział Nauk Technicznych)? Takie odwoływanie się do sentymentów, a nie do racji, w sprawach związanych ze sferą nauki jest dla mnie tylko częściowym i nie do końca przekonującym argumentem. A może decydowała chęć zachowania „czystości” naukowej i oddzielenia sfery kreowania nauki od sfery stosowania nauki? Taki argument też nie wytrzymuje krytyki, ponieważ stworzono Wydział Lekarski niezależnie od istniejącego Wydziału Przyrodniczego, w którym jest cała biologia. A przecież nauki medyczne (które bardzo poważam i szanuję) są w jakimś sensie „biologią stosowaną”! Jednak dla uczonych lekarzy przewidziano miejsce w PAU i zasiadają oni w Akademii nawet wtedy, gdy ich tytuły profesorskie były zdobyte głównie poprzez osiągnięcia i działania praktyczne, co jest regułą na przykład w przypadku chirurgów. Dlaczego więc przedstawicieli nauk technicznych in gremio skazano na banicję?

ucho igielne techników

Być może ktoś z Czytelników żachnie się w tym momencie i powie, że przecież wielu wybitnych przedstawicieli nauk technicznych jest obecnie wśród członków PAU. Owszem, ale warto zauważyć, że większość z nich otrzymała to zaszczytne członkostwo w wyniku jednorazowej decyzji, że z chwilą wznowienia działalności PAU wszyscy członkowie Krakowskiego Oddziału PAN stali się członkami PAU. W PAN było wielu przedstawicieli nauk technicznych (bo cały Wydział IV PAN związany był z naukami technicznymi), więc z tego pierwszego naboru sporo wybitnych uczonych zajmujących się naukami technicznymi zasiliło szeregi PAU. Ale potem nadeszły dla techników gorsze czasy. To, że mogli liczyć na wybór i że bywali wybierani (niżej podpisany jest tego żywym dowodem), należy traktować jako wyjątek od reguły. Ci nieliczni docenieni przez PAU technicy bywali wybierani do Akademii zwykle na zasadzie życzliwego interpretowania ich działalności naukowej jako formy nauki stosowanej. Najwięcej badaczy i twórców techniki zostało przygarniętych na Wydziale Matematyczno−Fizyczno−Chemicznym. Naukowcy technicy zostali tam życzliwie przyjęci, jako zajmujący się „matematyką stosowaną” (informatycy), „fizyką stosowaną” (mechanicy) czy „chemią stosowaną” (metalurdzy). Na podobnej zasadzie Wydział Przyrodniczy przyjął kilku geologów i górników, jako uprawiających „wiedzę przyrodniczą stosowaną”. Ale na tym koniec!

Wielkoduszne stanowisko matematyków, fizyków i chemików, którzy byli skłonni zdobyć się na samoograniczenie i udzielić schronienia w swoim wydziale kilku technikom, nie zmieniało faktu, że dla wszystkich kandydatów z niesłychanie rozległego obszaru nauk technicznych stworzono wyjątkowo ciasne „ucho igielne”. Problem techników polega bowiem na tym, że w każdej sferze nauki i sztuki, objętej nazwami sześciu wydziałów PAU, jest bardzo wielu własnych godnych uhonorowania uczonych, uprawiających dokładnie te dziedziny nauki (lub sztuki), które są objęte nazwami poszczególnych wydziałów. Ponieważ jednocześnie łączna liczba wybieralnych członków PAU jest bardzo ściśle limitowana (każdy wydział może mieć najwyżej 27 członków czynnych, 36 członków korespondentów i nie więcej niż 41 członków zagranicznych), pojawia się naturalna i zrozumiała tendencja, by preferować przy wyborach osoby reprezentujące nauki podstawowe, a nie inżynierów aspirujących do członkostwa w tym właśnie wydziale, ale nie będących przedstawicielami „czystej” nauki. Nie muszę wyjaśniać, że w tej sytuacji naprawdę łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż technikowi dostać się do wydziału, który nie ma w swoim tytule słowa technika (a przecież żaden nie ma!).

Coś drgnęło

Od wielu lat w różnych miejscach, w różnej formie i z różnym skutkiem usiłuję przełamać pewien stereotyp, który zakorzenił się w Polsce, a który odbieram jako wyjątkowo niesprawiedliwy i nierozsądny. Stereotyp ten nakazuje szanować i doceniać dzieła wodzów („patrzy Kościuszko na nas z nieba”), artystów („bo Słowacki wielkim poetą był”) albo polityków (ulic i placów imienia Piłsudskiego jest dziś w Polsce więcej niż było wszystkich razem legionistów Marszałka), natomiast z lekceważeniem traktuje dokonania techników. Na zasadzie wyjątku zdarza się, że wybitny naukowiec czasem doczeka się uznania potomnych (Kopernik, Curie−Skłodowska itp.) natomiast najwybitniejszy nawet inżynier – nigdy.

Tymczasem to właśnie dzieła inżynierów, a nie wiersze poetów, hekatomby wojen wiedzionych przez genialnych wodzów czy sprytne kruczki polityków przeobraziły cały współczesny świat w tak radykalny sposób, że warunki życia dzisiejszych generacji są całkowicie odmienne od warunków życia pokolenia naszych rodziców lub dziadków. A jednak o tych, których dziełem są te dokonania, w istocie nikt nic nie wie. I co więcej – wcale się tego nie wstydzi!

Wracając od tej ogólnej dygresji do kwestii miejsca nauk technicznych w Polskiej Akademii Umiejętności, mam ogromną przyjemność, mogąc poinformować Czytelników „FA”, że „coś drgnęło”. Wielka w tym zasługa nieżyjącego wybitnego profesora Politechniki Krakowskiej, wieloletniego członka czynnego PAU, prof. Romana Ciesielskiego. To On zgromadził członków PAU wywodzących się z nauk technicznych i stworzył grupę założycielską, która wystąpiła (20 marca 2002 roku) do Zarządu PAU z dobrze umotywowanym wnioskiem, by w łonie Akademii powołać Komisję Nauk Technicznych. Zarząd PAU 15 października 2002 podjął decyzję o powołaniu takiej komisji, którą nazwano Komisją Międzywydziałową (w skrócie MKNT), gdyż z powodów, które były wyżej omówione, przedstawiciele nauk technicznych są członkami różnych wydziałów PAU. W skład komisji, która pod kierunkiem prof. Ciesielskiego ostatecznie ukonstytuowała się 13 października 2003 roku, weszli członkowie−założyciele (16 przedstawicieli nauk technicznych, którzy mieli już status członków PAU) oraz dodatkowo wybrano 13 stycznia 2004 roku 70 wybitnych uczonych, przedstawicieli różnych kierunków nauk technicznych, którzy uzyskali status członków komisji nie będąc członkami PAU. Niestety, 9 czerwca 2004 roku prof. Roman Ciesielski nieoczekiwanie zmarł, co na pewien czas wstrzymało prace Komisji Nauk Technicznych. Jednak 26 października 2004 w Małej Auli PAU odbyło się wyborcze posiedzenie członków−założycieli. Podczas tajnego głosowania na członków Zarządu (wiceprzewodniczących) MKNT wybrano profesorów Henryka Góreckiego i Jakuba Siemka, funkcję sekretarza otrzymał prof. Zbigniew Moser, a mnie przypadła w udziale funkcja przewodniczącego komisji.

Pierwsze zebranie pełnego składu komisji odbyło się 25 stycznia 2005 roku (referat zatytułowany Automatyczne rozumienie obrazów medycznych na tym inauguracyjnym posiedzeniu wygłosił niżej podpisany) i od tej pory prawie co miesiąc (oczywiście z wyłączeniem okresu wakacji) odbywają się kolejne posiedzenia naukowe komisji – zawsze z merytorycznym referatem dotyczącym najnowszych osiągnięć nauk technicznych, a często także z częścią poświęconą sprawom organizacyjnym, zwłaszcza z rozwojem MKNT.

Misja do spełnienia

Stałą troską zarządu jest poszerzanie struktury i składu komisji w kierunku lepszego pokrycia obszaru wszystkich dyscyplin wchodzących w zakres nauk technicznych oraz w kierunku pełniejszej reprezentacji wszystkich środowisk zajmujących się w Polsce dziedziną nauk technicznych. Nie jest to łatwe, ponieważ Zarząd PAU już teraz wskazuje nam, że MKNT, licząca 70 członków, jest najliczniejszą komisją w całej Akademii. Jednak nie zamierzamy ustawać w naszych staraniach, zwłaszcza w związku z tym, że musimy reprezentować w PAU bardzo liczne i szczególnie kreatywne środowisko naukowe.

Najnowszy Informator szkolnictwa wyższego podaje, że w Polsce funkcjonuje obecnie bardzo wiele uczelni, w których uprawia się badania i edukację w zakresie nauk technicznych. Warto je może wskazać. Dotyczy to (wśród samych tylko szkół państwowych) 18 politechnik, a także około 10 innych szkół wyższych zaliczanych do kategorii wyższych szkół technicznych. Wśród nich są 2 szkoły wojskowe o profilu technicznym, 2 szkoły morskie, Akademia Techniczno−Humanistyczna w Bielsku−Białej i Akademia Techniczno−Rolnicza w Bydgoszczy. Warto dodać, że bardzo silne wydziały techniczne występują w uniwersytetach Zielonogórskim i Warmińsko−Mazurskim, ponieważ oba te niedawno utworzone uniwersytety powstały z przekształcenia odpowiednich (silnych) politechnik, do których dołączono szkoły o profilu humanistycznym lub przyrodniczym. Mniejsze, ale w sumie także bardzo znaczące, wydziały lub instytuty techniczne występują również w większości akademii rolniczych, w państwowych wyższych szkołach zawodowych oraz w niektórych szkołach pedagogicznych. Do tego trzeba doliczyć kilkadziesiąt instytutów naukowych o profilu technicznym działających w strukturach Polskiej Akademii Nauk i kilkaset jednostek badawczo−rozwojowych, rozrzuconych w różnych resortach.

We wszystkich tych szkołach i innych instytucjach pracują liczni badacze, których specjalnością naukową jest technika. Nie wszyscy oni oczywiście mają osiągnięcia predestynujące ich do zaszczytnego członkostwa PAU, ale biorąc pod uwagę ich bardzo dużą liczbę (nawet bardzo ostrożne oszacowanie daje tu 25−30 tys. badaczy, w tym nie mniej niż 5 tys. profesorów) z czystej statystyki można wyciągnąć wniosek, że liczba osób zasługujących na to, żeby być członkami PAU jest znacznie większa niż uda się „upchać po kątach” w istniejących aktualnie wydziałach. Nie jest to oczywiście żaden argument merytoryczny, ale warto by może kiedyś zrobić statystykę, jaki odsetek stanowią aktualnie funkcjonujący członkowie PAU z poszczególnych dziedzin nauki w stosunku do członków PAN z tych samych dziedzin. Okaże się wtedy, że w naukach humanistycznych, przyrodniczych albo lekarskich stosunek jest prawie 1:1, natomiast w technice... lepiej nie mówić. Dlatego jako przewodniczący Międzywydziałowej Komisji Nauk Technicznych PAU uważam, że mam pewną misję do spełnienia i będę dążył do jej realizacji, dopóki będę miał po temu minimalne chociażby możliwości.

Prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz, specjalista w dziedzinie automatyki, informatyki i inżynierii biomedycznej, rektor AGH w latach 1998−2005, przewodniczący KRPUT w latach 1999−2002, jest przewodniczącym Międzywydziałowej Komisji Nauk Technicznych PAU.