Szubrawcy i inni

Piotr Hübner


Procesowi instytucjonalizacji uczelni towarzyszyła od początku – mowa o przełomie XVIII i XIX wieku – formalizacja więzi towarzyskich. Było to swoiste antidotum na biurokratyzację, a zarazem forma podtrzymania tradycji wspólnoty akademickiej.

Józef Bieliński, pisząc o Uniwersytecie Wileńskim, o jego „życiu wewnętrznym i zewnętrznym”, wiele uwagi poświęcił „stowarzyszeniom stałym i zespoleniom doraźnym”. Już w 1805 roku Józef Twardowski, student, a z czasem rektor, zawiązał Towarzystwo Fizyczno−Matematyczne, przekształcone po paru miesiącach w Towarzystwo Nauk Moralnych. Odrębnie działało Grono Sztuk Wyzwolonych. Z połączenia wymienionych powstało w roku kolejnym Towarzystwo Nauk i Umiejętności. Jego statut, którego współautorem był Joachim Lelewel, przewidywał wzajemną pomoc i pilność członków w pracach badawczych. Typową formą pracy Towarzystwa Filomatów (tę nazwę ostatecznie przejęto) były – raz w miesiącu – posiedzenia, w czasie których czytano rozprawy. Początkowo nie przewidywano dyskusji, z czasem pojawiła się, dając początek krytyce naukowej, ale też przyczyniając się – według Lelewela – do sporów i kłótni. Najciekawsze prace drukowano w „Roczniku Towarzystwa”. Członkowie honorowi, czynni, towarzyszący oraz korespondenci pochodzili z wyboru (przy honorowych wymagano jednomyślności). Ten schemat działań przyjęto już parę lat wcześniej w Warszawie, a po dziesięcioleciu – w Krakowie.

Ferment intelektualny, zwłaszcza wśród studentów, skłonił Jana śniadeckiego do rozwiązania Towarzystwa Filomatów. Alternatywą stały się towarzystwa profesjonalne, grupujące z zasady profesorów. Takim było w Wilnie od 1806 roku Towarzystwo Lekarskie, które przetrwało epokę represji politycznych, a nawet zabory. Studenci natomiast zawiązali tajne koła – Filomatów, Promienistych i Filaretów. Na równi z wiedzą cenili walory moralne, ujęte w katalog cnót.

Formą podtrzymania dawnej wspólnoty nauczających i nauczanych stało się w Wilnie, założone w 1821 roku, Towarzystwo Wspierania Niedostatnich Uczniów Uniwersyteckich, represjonowane jednak przez władze rosyjskie, jako że działało nie tylko na rzecz podopiecznych, ale i – w perspektywie – kultury narodowej.

Odmienny wzorzec działań wytworzył nieformalny klub towarzyski nazwany przekornie Towarzystwem Szubrawców. Operując ironią prześmiewano „przywary i nałogi” ludzi nauki, w tym pijaństwo, grę w karty czy bilard, ale też „źle zrozumianą miłość narodowości” – chwalenie wszystkiego, „co własne i dawne”. Rzekomych szubrawców szczególnie wspierał Jędrzej śniadecki, co dokumentuje IV tom jego Dzieł (1840). Posługując się nazwą Literackie Towarzystwo Dobroczynności, planował, iż wystawi ono osobny gmach – zwany „czytalnią”, zaopatrzony nie tylko w książki, ale i w „dostatnią i dobrze uposażoną śpiżarnię i piwnicę” – wszystko po to, by „imię czytalni przechodzących nie odstraszało”. Jędrzej śniadecki dostrzegał też potrzeby towarzyskie grona – coraz liczniejszego – żon profesorów. Napisał więc żartobliwe ustawy Sentymentalnego Towarzystwa. Widział już dążenia dam do odrębnych spotkań, ucieczkę od „podlących robót” domowych, nadmiar ambicji (chcą być „duszą” – mężom przypisując rolę „ciała”), wrażliwość i sentymentalizm, zamiłowanie do czytania – ale literatury pięknej, a nawet – niechęć do karmienia piersią dzieci, „bo to psuje płeć delikatną i piękną kibić”. Ten nowy klub salonowy miał, według śniadeckiego, „przytłumić bakałarstwo, wytępić barbarzyństwo i gotyzm w myślach i uczuciach” – właściwy profesorom. Z tych dywagacji ostało się realnie tylko – powołane w 1818 roku – Towarzystwo Typograficzne, nie tylko prowadzące prace edytorskie, ale i upowszechniające „gust czytania” oraz „nabywania ksiąg pożytecznych” do domowych bibliotek.