Bolonizacja

Stanisław Chwirot


W tym roku mija sześć lat od podpisania Deklaracji Bolońskiej. Przez kilka lat udawaliśmy w Polsce, że nic się nie stało, ale od roku−dwóch sprawy nabierają tempa. Środowiskowe komisje akredytacyjne wyprzedziły czas, gdy już u zarania swojej działalności aktywnie promowały Proces Boloński – nawet przed jego efektywnym rozpoczęciem. Już w 1998 uznaliśmy w UKA wprowadzenie punktów kredytowych ECTS oraz wewnętrznego systemu zarządzania jakością kształcenia za niezbędne warunki wnioskowania o nasze akredytacje. To dzięki wprowadzeniu systemu ECTS mogliśmy również rozpocząć program MOST pozwalający każdego roku około tysiącowi studentów spędzić od jednego do dwóch semestrów poza murami macierzystej uczelni. Samochwalstwo nie byłoby pełne, gdyby nie dodać, że w 2004 Konferencja Rektorów Uniwersytetów Polskich wydała przygotowany przez UKA pierwszy w Polsce zbiór dokumentów związanych z Procesem Bolońskim.

Dziś mamy już o wiele więcej materiałów dotyczących „bolonizacji”. Prof. Tadeusz Szulc, który aktywnie promował ten proces jako wiceminister, obecnie kontynuuje tę pracę jako przewodniczący Komisji Akredytacyjnej KRASP i w marcu zorganizował seminarium bolońskie dla Polski południowo−zachodniej, a kolejne, dla Polski północno−wschodniej, ma się odbyć niebawem. Na seminarium we Wrocławiu o Procesie Bolońskim mówili wszyscy aktywnie zaangażowani w jego wprowadzanie: prof. Stefan Jurga, wiceminister, prof. Jerzy Błażejowski, przewodniczący Rady Głównej, a także przewodniczący środowiskowych komisji akredytacyjnych, sekretarz PKA i inni. Co istotne, dopisała również frekwencja – wydaje się, że w końcu dotarł do nas wszystkich fakt, że dalej udawać nie można i pora zmierzyć się z tym, co niesie przyszłość.

Tu właśnie pojawia się stare pytanie: co robić i jak? Czekać na wydanie kolejnych rozporządzeń i regulacji czy działać już? A jeśli już, to kto i co ma robić? Na pustym do niedawna polu zaczyna się robić tłok i pora chyba określić role i zadania. Czy w sytuacji, gdy okrzepła już PKA i aktywnie działają ministerstwo i Rada Główna, jest sens utrzymywać działalność komisji środowiskowych? Czy nie uległa wyczerpaniu misja UKA i podobnych komisji? Uważamy, że nie. Podobnego zdania są rektorzy naszych uczelni, którzy jednoznacznie uznali celowość pracy komisji środowiskowych i aktywnie wspierają naszą działalność. Argumentów można znaleźć wiele i szerokie ich omówienie zasługiwałoby na oddzielny artykuł. Argument podstawowy to po prostu fakt, że przy dobrowolności tej akredytacji, wciąż są chętni do ubiegania się o nasze certyfikaty, do poddania się ocenom i poniesienia kosztów.

Wydaje się jednak, że warto wspomnieć o jednym – wszyscy mamy już dość zmian, reform, transformacji itd. Reagujemy alergicznie na kolejne informacje o zmianach przepisów, formularzy wniosków, programów kształcenia. Stan ten pogarsza, nie ma co ukrywać, niezałatwiona wciąż sprawa standardów kształcenia. W takich warunkach rzeczywiste – podkreślam: rzeczywiste, a nie formalne – wprowadzenie zmian wynikających z „bolonizacji” kształcenia może się powieść tylko wtedy, gdy uda się zmobilizować całą naszą społeczność do podjęcia kolejnego wysiłku. Nie da się tego zrobić zarządzeniem. Zmiany powiodą się, gdy zostaną uznane za konieczne, potrzebne i sensowne – a to będzie możliwe tylko wówczas, gdy zostaną uznane za własne. Takim właśnie przedsięwzięciem było wprowadzenie akredytacji środowiskowych w okresie, gdy nie było żadnych formalnych wymogów, setki (oceniam, że ok. 2000) zapracowanych osób, w większości znamienitych profesorów, dobrowolnie podjęło się olbrzymiej pracy związanej z wprowadzeniem własnych, akceptowanych przez środowisko standardów i procedur. To grono zebrało doświadczenia, których nie można i nie wolno zmarnować. Właśnie poprzez to grono najłatwiej będzie promować i wprowadzać zmiany, które wprowadzić trzeba koniecznie, szybko i sprawnie. Nie czas teraz na spory kompetencyjne i badanie podstaw prawnych. Moim zdaniem, jednym z najpilniejszych zadań wszystkich osób i instytucji zaangażowanych w kolejną reformę szkolnictwa wyższego jest znalezienie dróg najefektywniejszego zużytkowania tego potencjału. Wymagać to będzie jednak nie tylko słów zachęty, ale również konkretnych działań organizacyjnych i, nie da się ukryć, przekazania środków finansowych. Ze swojej strony mogę tylko zadeklarować, że UKA i pozostałe komisje z pewnością nie uchylą się od działań w takim wspólnym programie.

Prof. dr hab. Stanisław Chwirot jest przewodniczącym UKA.