Uczelnia jak hipermarket
Motto: Na każde zagadnienie można spojrzeć przez mikroskop i przez teleskop
Globalizacja jest faktem. A z faktami się nie dyskutuje. Pojęcie globalizacji w powszechnym rozumieniu uznawane jest za proces tworzony przez zjawiska lub działania mające wymiar ogólnoświatowy. W znaczeniu ekonomicznym jest ono odnoszone do działalności gospodarczej, poszczególnych rynków, gałęzi, przedsiębiorstw oraz konkurencji. Powszechnie przyjmuje się także, że globalizacja jest wyższym, bardziej złożonym i zaawansowanym procesem umiędzynarodowiania gospodarki światowej.
Globalizacja jest różnie oceniana. Mimo niezaprzeczalnych pozytywów, nie jest sprawiedliwa, nie rozdziela korzyści równomiernie. Na globalizacji wygrywają najlepsi, najbogatsi, najbardziej konkurencyjni.
Globalizacja jest nieuchronna, nie można jej przeczekać, nie można od niej uciec ani się przed nią ukryć. Można natomiast znaleźć się w gronie wygranych, wśród narodów, które najwięcej skorzystają na nieuniknionych zmianach gospodarki światowej, wzbogacą swoje rynki narodowe, rozszerzą swoją obecność w świecie, ściągną kapitał i wiedzę, uzyskają dostęp do nowych technologii i rynków, wywalczą przestrzeń do ekspansji dla swoich firm, produktów, technologii i ludzi.
Globalizacja nieuchronnie wiąże się z konkurencją. I czy to się nam podoba, czy nie, jest wszechobecna w edukacji i nauce.
Nauka jest błogosławieństwem dwuznacznym. Mało kto rozumie, że wiedza nie opiera się wyłącznie na prawdzie, lecz także na błędach. Z wiedzą trzeba postępować ostrożnie. Wiedza daje pokorę wielkiemu, dziwi przeciętnego i nadyma małego. Wiedza daje początek mądrości. Mądrość z kolei uzależniona jest od osobowości, wiedzy i samokontroli. Wiedzę zdobywa się przez nauczanie. Trzeba jednak pamiętać, że choć nauczanie to wspaniała rzecz, to jedak nie sposób nauczyć tego, co naprawdę warto wiedzieć.
I z tym wszystkim musi sobie poradzić współczesna uczelnia w Polsce.
Mimo że wiek XXI nazywany jest stuleciem wiedzy, a hasło gospodarki opartej na wiedzy jest już obecne w naszym powszechnym słowniku, to właśnie ta wiedza zeszła z poziomu świętości, weszła na rynek, a jej zdobywanie stało się usługą. Mówimy o rynku edukacyjnym, o inwestycjach kapitałowych w naukę, o nakładach na dydaktykę, o ofercie edukacyjnej, o metodach marketingu uczelni, o promocji szkół, o bonusach, upustach, zachętach przy płaceniu czesnego itd., itd. Światowa Organizacja Handlu (WTO) dąży do włączenia szkolnictwa wyższego do sektora usług, zgodnie z układem GATS, co dodatkowo wzmocni procesy zaawansowanej konkurencji. Czyli: wypisz, wymaluj – czysta ekonomia.
A jeżeli tak, to uczelnia jest jak hipermarket, nauka jak towar, oferty edukacyjne leżą na półkach, a student jest przedmiotem wysokiej obróbki intelektualnej i wchodzi na rynek pracy jako wysoko przetworzony produkt.
W tym skomercjalizowanym świecie, po wejściu Polski do Unii Europejskiej, krajowemu szkolnictwu wyższemu grozi konkurencja uniwersytetów europejskich, poprzez wchodzenie uczelni zagranicznych na nasz rynek edukacyjny. W skrajnym przypadku, jeżeli nie podejmiemy systemowych działań wymuszających podnoszenie jakości kształcenia i konkurencyjności warunków nauczania, grozi nam marginalizacja, naukowa zaściankowość i pstrokacizna intelektualna. Przy realizacji Procesu Bolońskiego przez kraje UE, do marginalizacji polskich uczelni może przyczynić się także odpływ najlepszej polskiej młodzieży do uczelni zagranicznych, a w kraju zjawisko to pogłębi zbliżający się niż demograficzny. Konkurencji uczelni zagranicznych na polskim rynku nie można lekceważyć.
Otworzyło do tego drogę nowe „Prawo o szkolnictwie wyższym”. W art. 59 ust. 2 jest mowa o „przejęciu funkcji założyciela” za zgodą ministra. Ten niewinnie wyglądający zapis daje możliwość zbycia uczelni niemalże w każdej formie prawnej.
Jedną z form podniesienia konkurencyjności polskich uczelni jest związek uczelni, który przewiduje ustawa w art. 28. Połączone uczelnie mogą mieć różne formy prawne: konsorcjalną, holdingową lub połączenia czy fuzji, wzorem spółek prawa handlowego. Ich siła będzie w promocji nauki i jej rozwiązań, tworzeniu centrów czy inkubatorów nauki prowadzących drogie, długoletnie badania. Duża uczelnia będzie mogła zdobywać kapitał w różnej formie, od różnych inwestorów. Jej wielkość, potencjał naukowy i dydaktyczny oraz stabilność będą gwarancją siły, ekspansji i rozwoju. W mojej ocenie, pierwsze takie połączone uczelnie powstaną w dużych ośrodkach akademickich. Może będzie to np. Wszechnica Poznańska. Zapewne jeszcze trochę wody w polskich rzekach upłynie, zanim do tego dojdzie. Ale już dzisiaj można sobie wyobrazić reklamę telewizyjną: „Renomowany Uniwersytet (tu proszę wpisać dowolną nazwę dużej europejskiej uczelni) zaprasza młodych Polaków do studiowania w Filii Uniwersytetu w (tu dowolne duże miasto w Polsce). Pierwszy rok studiujesz za darmo. Spróbuj!!!” Itd., itd.
Słyszę już głosy: „Nie mogę sobie tego wyobrazić”. No cóż, to kwestia pojemności wyobraźni.
Komentarze
Tylko artykuły z ostatnich 12 miesięcy mogą być komentowane.