Humanistyka bez granic

Justyna Jakubczyk


Coraz więcej uczelni w Polsce proponuje studia w ramach MISH – Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych. I coraz więcej jest chętnych do tego trybu studiowania. A co to właściwie jest MISH? Są to studia dla tych, którzy mają wszechstronne zainteresowania humanistyczne i nie chcą ograniczać się do zdobywania wiedzy wyłącznie w ramach jednej dyscypliny. Studenci MISH wybierają wiodący kierunek, na którym realizują minimum programowe, konieczne, by uzyskać tytuł magistra. Oprócz tego uczestniczą w zajęciach z co najmniej trzech innych kierunków (przepisy określają liczbę godzin wykładów i konwersatoriów, na które trzeba uczęszczać tygodniowo, punktów ECTS i egzaminów niezbędnych do zaliczenia roku). Spośród nauczycieli akademickich student wybiera opiekuna naukowego (tutora), który m.in. pomaga opracować program studiów.

Studia te dają dużą dowolność w konstruowaniu planu zajęć – można zdobyć dyplom z historii, uczestnicząc jednocześnie w wykładach i konwersatoriach z filologii polskiej, filozofii, psychologii czy dziennikarstwa. Można zostać socjologiem, biorąc dodatkowo udział w zajęciach z psychologii, kulturoznawstwa czy filologii klasycznej i filozofii. Studenci mają możliwość wybrania dowolnych zajęć z zakresu nauk humanistycznych w danej uczelni. A coraz częściej nie tylko w jednej uczelni.

W 1999 roku rozpoczął się pewien eksperyment: rektorzy kilku uniwersytetów (KUL, UJ, UAM, UW i UWr.) podpisali porozumienie w sprawie utworzenia Międzyuczelnianych Indywidualnych Studiów Humanistycznych w ramach tzw. Akademii „Artes Liberales”. W późniejszych latach do porozumienia dołączały kolejne uczelnie – UMK, UŚ i UMCS.

– Zafascynowało mnie, skupione wokół twórcy AAL prof. Jerzego Axera z UW, środowisko osób pragnących wprowadzić twórczy ferment do sztywnego i schematycznego systemu edukacji w polskich uniwersytetach – opowiada o swojej współpracy z Akademią prof. Mirosława Hanusiewicz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, przedstawicielka tej uczelni w AAL – idea szczególnej opieki nad wybitnie utalentowanymi studentami, wczesnego wprowadzania ich w dojrzałe życie naukowe, a także integracji i współpracy środowisk naukowych już na poziomie przedsięwzięć dydaktycznych.

Akademia „Artes Liberales” szybko zdobyła zaufanie i w czerwcu 2002 roku uzyskała ważną przez pięć lat akredytację Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej.

Rekrutacja

Aby studiować w Akademii „Artes Liberales” należy najpierw dostać się na studia w jednym ze współtworzących AAL uniwersytetów i zaliczyć I rok z dobrymi wynikami. Początkowo studia trwały cztery i pół roku (dziewięć semestrów).

– Nabór do Akademii nigdy nie miał charakteru masowego, a od dwóch lat nie ma już rekrutacji na studia pięcioletnie – tłumaczy prof. Hanusiewicz. – Dostępne są w tej chwili studia dwuletnie, które mogą podjąć osoby po trzecim roku studiów w uczelniach macierzystych, a także program pilotażowy, przygotowujący do studiów doktoranckich. Studiować mogą ci, którzy pomyślnie przejdą niełatwą procedurę rekrutacyjną.

Nabór zaczyna się jesienią, a zajęcia – w semestrze letnim. Pierwszy etap rekrutacji to ocena projektu naukowego, który kandydat chce realizować podczas studiów. Drugi – rozmowa kwalifikacyjna, podczas której wybierane są osoby nadające się do tego typu studiów, czyli umiejące samodzielnie planować swoją karierę naukową.

– AAL stwarza studentom niezwykłą szansę współpracy z najwybitniejszymi przedstawicielami interesujących ich dyscyplin. Poznają potencjał różnych środowisk naukowych, stykają się osobiście z uczonymi, których w innym wypadku znaliby tylko jako autorów książek. Tym samym obserwują różne metodologie oraz sposoby kształtowania postawy interdyscyplinarności i samodzielności w rozwiązywaniu problemów naukowych – wymienia zalety AAL prof. Mirosława Hanusiewicz. – Akademia uczy też odpowiedzialności za własne wykształcenie, samodyscypliny i stawiania sobie celów ponadstandardowych. Wymaga jednak ogromnego wysiłku ze strony studenta, nawet fizycznego, związanego z systematycznymi wyjazdami na zajęcia w uczelni zewnętrznej. Przede wszystkim to też większe obciążenia związane z samym kształceniem. Studenci AAL nie tylko odbywają dodatkowe zajęcia, lecz także uczestniczą w specjalnych sesjach i warsztatach naukowych, piszą wiele prac, zdają egzaminy. Wymaga to naprawdę dużej motywacji i siły.

W AAL student wybiera dwóch tutorów – jednego w uczelni macierzystej, drugiego w zewnętrznej. Opiekunów można zmienić po roku lub współpracować z tymi samymi przez całe studia.

– Nie ma jednego modelu takiej współpracy, bo jest ona każdorazowo kształtowana przez konkretnych ludzi – opowiada o relacjach studentów z tutorami prof. Hanusiewicz. – Bywa relacją partnerską, zbudowaną nie tylko na udziale w określonych zajęciach, ale i na częstych osobistych dyskusjach. Najdojrzalszą postać przybiera w trakcie pracy nad przygotowywaną przez studenta rozprawą, esejem czy inną formą jego wypowiedzi naukowej. Ideą Akademii było odnowienie relacji mistrz – uczeń. W wielu wypadkach udaje się i trzeba to uznać za niewątpliwy sukces naszego przedsięwzięcia.

W semestrze letnim 2005 rozpoczęły się także Interdyscyplinarne Studia Doktoranckie dla doktorantów i osób planujących pisanie interdyscyplinarnych prac doktorskich.

Nowa czy stara humanistyka?

Już nieraz toczyły się dyskusje na temat kształcenia uniwersyteckiego, które staje się coraz bardziej kierunkowe, coraz bardziej zamknięte wokół jednej głównej dziedziny. Czy powinniśmy nadal kształcić specjalistów świetnych w swojej branży, ale nie potrafiących wyjść choćby krok poza nią? A jeśli ktoś dusi się studiując tylko jedną dziedzinę wiedzy, jeśli chce szerzej spojrzeć na świat niż tylko przez pryzmat historii, psychologii czy literatury? Może oczywiście rozpocząć drugi kierunek, ale co zrobić, gdy terminy zajęć na obu zaczną się pokrywać? Przydałby się indywidualny tok studiów, ten tryb jednak dalej traktowany jest jako wyjątek, przeznaczony dla kobiet w ciąży czy osób niepełnosprawnych. Ale nie było tak zawsze. Prof. Mirosław Żelazny, przedstawiciel UMK w Akademii „Artes Liberales”, przytoczył wypowiedź prof. Artura Hutnikiewicza, który wspominał przedwojenne studia we Lwowie, prowadzone właśnie w trybie indywidualnym: – Zamknięcie w gettach fakultetów określił jako relikt stalinizmu, gdzie zapoznano ideę Uniwersytetu, czyniąc z niego wyższą szkółkę zawodową.

– Obecne wykształcenie humanistyczne jest reliktem z czasów towarzysza Bieruta – żali się prof. Żelazny – zawodową szkółką nauczycielską, gdzie z góry wiadomo, że absolwent tylko historii ma być nauczycielem tylko historii, absolwent tylko polonistyki – tylko nauczycielem języka polskiego.

Prof. Żelazny tłumaczy, że w związku z brakiem etatów w szkołach i niżem demograficznym nawet ten model traci sens. Wspomina, że kiedyś w uniwersytetach kształcono humanistów i ci humaniści tworzyli polską kulturę, uosabianą przez takie postaci, jak Bruno Schulz, Witold Gombrowicz czy Jarosław Iwaszkiewicz. – Dziś szkoli się wykonawców zawodu nauczyciela, bibliotekarza itp. O sensowności szkolenia zawodowego w takich dyscyplinach jak kulturoznawstwo lub stosunki międzynarodowe nikt już nie mówi. A przecież kierunkom tym nie odpowiadają żadne zawody. Jaki jest więc sens zamykać studentów najpierw w klatce kierunku, a potem uczelni?

Nie dla wszystkich

Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne nie są więc żadnym nowoczesnym wytworem, choć pierwsze powojenne MISH powstały w Uniwersytecie Warszawskim dopiero (a może aż?) 13 lat temu. Dlaczego nie miałyby stać się powszechnym trybem kształcenia, tak jak dawniej?

– Pracownicy uczelni bez przerwy muszą dziś zmagać się z najróżniejszymi, mniej lub bardziej sensownymi pomysłami, jak rzekomo dostosować polskie studia uniwersyteckie do standardów Zachodu (np. pomysł podzielenia studiów na model 3+2, wprowadzany z taką powagą, jak gdyby od samej tej struktury miało cokolwiek zależeć, gdy idzie o sprawy merytoryczne) – komentuje sytuację w szkolnictwie wyższym prof. Żelazny i tłumaczy, że w większości europejskich i amerykańskich uniwersytetów studia humanistyczne realizowane są w trybie międzywydziałowym i indywidualnym, a studia międzyuczelniane są powszechne.

Może nie każdy poradziłby sobie z planowaniem swojego rozwoju intelektualnego. Może niektórzy wolą zamknąć się w jednej dziedzinie, bo wiedzą, że właśnie w tym będą najlepsi. Gorzej, jeśli to zamknięcie miałoby wynikać z lenistwa i traktowania studiów jedynie jako drogi do zdobycia „papierka”, który ma być przepustką do kariery. Prof. Żelazny zwraca uwagę na coraz większą komercjalizację procesu dydaktycznego, na traktowanie wiedzy jako towaru. – Z niepokojem obserwuję, że w ostatnim czasie, gdy idzie o wykształcenie, preferowany jest model cwaniaka, dostosowującego się do istniejących struktur, na przykład potrafiącego asertywnie zapytać szefa o podwyżkę. A więc nowoczesnego niewolnika systemu pracy. Akademia „Artes Liberales” stawia na szeroko pojęte wykształcenie twórczego humanisty. Daje studentowi możliwość kontaktu z najlepszymi w swej dziedzinie specjalistami w kraju, często reprezentującymi specjalizację nieobecną w ich macierzystej uczelni.

Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne w AAL to studia wymagające i dla wymagających. Jak mówi prof. Mirosława Hanusiewicz, program jest adresowany do osób wyróżniających się dojrzałością intelektualną, samodzielnych, kreatywnych, zdolnych do wzięcia odpowiedzialności za własny rozwój, takich, które „chcą więcej”. – I ogromnie cieszymy się, że takich studentów wciąż znajdujemy.

Ale to prawda, że nie są to studia dla wszystkich. – Jedyną słabą stroną studiów międzyuczelnianych jest ich elitarność – twierdzi prof. Żelazny. – Gdy pytamy, czy przeznaczeniem studiów jest raczej kształcenie jednostek, czy demokratyczne podnoszenie poziomu oświaty i kultury całego społeczeństwa, muszę odpowiedzieć, że między tymi celami nie widzę żadnego przeciwieństwa. Studia indywidualne i międzyuczelniane, na przykład w uczelniach niemieckich, realizują oba zadania. W polskich realiach, w ramach AAL, możemy realizować tylko jedno z nich, dbając o najwybitniejszych.

Wielu studentów zachęca młodszych kolegów, choć dostrzegają także minusy: – Na pewno jest to miła przygoda naukowa, intelektualna pewnie też. Możliwość pojeżdżenia po różnych uczelniach, spotkania ciekawych ludzi. Ale to ma swoją cenę. Wieczne rozjazdy, brak własnych grup, brak bliskich znajomych – zarówno w uczelni macierzystej, jak i zewnętrznej. To w miarę upływu czasu boli – żaliła się studentka AAL.

Aby skończyć studia w AAL, należy obronić pracę magisterską na kierunku, z którego zrealizowano minimum programowe. Do dyplomu magisterskiego absolwenta AAL dołączany jest dodatkowy dyplom podpisany przez rektorów wszystkich uczelni współtworzących Akademię „Artes Liberales” i zawierający spis studiowanych oraz zaliczonych przedmiotów.