Standardy, standardy

Andrzej Kraśniewski, Tadeusz Luty


Ostatnio w debacie nad standardami kształcenia coraz częściej prezentowany jest pogląd, że tradycyjny sposób definiowania standardów, oparty na minimach programowych, określających – dla każdego z kierunków studiów – zestaw i wymiar godzinowy przedmiotów występujących w planie studiów, nie jest dobrym rozwiązaniem. Takie podejście nie da się bowiem pogodzić ze zróżnicowaniem misji uczelni, form studiów (stacjonarne i niestacjonarne) i technik kształcenia (w tym kształcenia na odległość). Ponadto, sztywne minima programowe ograniczają możliwości wprowadzania istotnych innowacji w procesie dydaktycznym. Ten tok myślenia znalazł odzwierciedlenie w „Prawie o szkolnictwie wyższym”. Definiuje ono standardy kształcenia w bardziej elastyczny sposób niż poprzednio obowiązująca ustawa o szkolnictwie wyższym, odwołując się do „kwalifikacji absolwenta” i „ramowych treści kształcenia”.

Przedkładanie projektów standardów kształcenia jest obecnie ustawową kompetencją Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego (poprzednio jedynie je opiniowała). Rada stoi więc w obliczu olbrzymiego zadania przygotowania standardów zgodnych z nową ustawą. Toczące się prace nad standardami są przedmiotem zainteresowania całego środowiska akademickiego, treść oczekiwanego rozporządzenia ministra w tej sprawie określi bowiem kształt studiów dwustopniowych w polskich uczelniach.

KRASP ze szczególnym zainteresowaniem przyjęła wyniki prac prowadzonych przez zespół pod kierownictwem prof. Andrzeja Koźmińskiego w ramach projektu realizowanego przez Instytut Społeczeństwa Wiedzy przy wsparciu Fundacji Rektorów Polskich. Nie ma tu miejsca na szczegółowe omówienie wyników tych prac (zrobiła to Ewa Chmielecka w artykule Standardy na nowo, zamieszczonym w grudniowym numerze „Forum”), warto jednak wspomnieć o jednym – wzbudzającym zwykle największe emocje – aspekcie standardów, to znaczy o sposobie określania zawartości (treści) programów studiów.

Zespół proponuje, aby standardy, w swej części dotyczącej ramowych treści kształcenia, były definiowane w trzypoziomowej strukturze, obejmującej standardy ogólne, odnoszące się do wszystkich kierunków studiów (definiujące m.in. ramową strukturę kwalifikacji absolwentów oraz rodzaje dyplomów), standardy dziedzinowe, odnoszące się do dziedzin kształcenia (grup kierunków studiów, np. humanistycznych, matematyczno-fizyczno-chemicznych), i wreszcie standardy kierunkowe, odnoszące się do poszczególnych kierunków studiów, czy też studiów makrokierunkowych i międzykierunkowych. Na każdym poziomie tej hierarchicznej struktury standardy byłyby definiowane przez efekty kształcenia, odniesione do wiedzy, umiejętności i postaw. Na najniższym poziomie hierarchii, w standardach kierunkowych, wymagania byłyby wyrażone przy użyciu klas treści programowych. Każda z tych klas byłaby zdefiniowana przez możliwie szeroki, spójny merytorycznie zakres treści kształcenia i przyporządkowaną mu liczbę punktów ECTS. Wymagania dotyczące treści kształcenia związane z daną klasą byłyby realizowane z reguły w ramach kilku merytorycznie powiązanych przedmiotów. Tak zdefiniowane wymagania programowe, oparte na ocenie nakładu pracy studenta wyrażonej w punktach ECTS (a nie w godzinach zajęć), odnosiłyby się oczywiście do wszystkich rodzajów i form prowadzenia studiów. Takie podejście pozostawiałoby uczelniom znaczną swobodę w tworzeniu „autorskich” programów studiów i dobieraniu odpowiednich technik nauczania, a w szczególności w określaniu liczby, zestawu i sekwencji przedmiotów umieszczonych w planach studiów. Należy z zadowoleniem stwierdzić, że w tym kierunku zmierzają prace nowo wybranej RGSzW – wskazuje na to treść dokumentów przyjętych 16 lutego na jej posiedzeniu plenarnym.

Możliwe jest także definiowanie wymagań odnoszących się do programów studiów wyłącznie poprzez szczegółowo określone efekty kształcenia i liczbę punktów ECTS przypisanych odpowiednio nazwanym klasom treści programowych, bez odwoływania się do zawartości tych klas. Stworzyłoby to uczelniom jeszcze szersze możliwości eksperymentowania i wdrażania nowatorskich koncepcji dydaktycznych, a z drugiej strony gwarantowałoby pożądany efekt końcowy, tzn. „łatwo czytelne” i porównywalne kwalifikacje absolwenta. Taka metoda tworzenia standardów pozostaje w zgodzie z duchem tworzonych obecnie w wielu krajach, w wyniku ustaleń przyjętych przez ministrów na konferencji w Bergen w maju 2005, ramowych struktur kwalifikacji absolwentów, dostosowanych do wstępnych ustaleń dotyczących struktury europejskiej (European Qualification Framework). Jest ona także zgodna ze stanowiskiem uczelni stowarzyszonych w European University Association. Na sesji zamykającej zorganizowaną przez EUA Konwencję Uczelni Europejskich w Grazu w 2003, w podsumowaniu dyskusji postawiono bowiem tezę, że nie powinno się wprowadzać – ani na poziomie poszczególnych państw, ani Europy – regulacji wymagających uwspólnienia choćby części programów studiów przez uczelnie. Taka filozofia konstruowania wymagań dotyczących programów studiów i wykorzystywania tak stworzonych wymagań w procesie akredytacji nie jest niczym szczególnie oryginalnym – obowiązuje m.in. od 2000 przy akredytacji studiów technicznych w USA. W warunkach polskich takie podejście wydaje się jednak obecnie zbyt kontrowersyjne.

Problemy związane z tworzeniem standardów kształcenia będą przedmiotem obrad specjalnego posiedzenia Komisji ds. Organizacyjnych i Legislacyjnych KRASP, działającej pod przewodnictwem prof. Jerzego Woźnickiego, które odbędzie się w dniach 3-5 marca z udziałem przedstawicieli ministerstwa, RGSzW i PKA. Informacja o wynikach tego posiedzenia z pewnością znajdzie się na łamach „Forum”.