Mała zielona, zamiast większej czarnej

Piotr Kieraciński



Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji mamy w tym roku zmodyfikować standardy zarządzania uczelniami. Wprowadzenie plastikowej, chipowej elektronicznej legitymacji studenta może bowiem nie tylko zmienić druk identyfikacyjny, upoważniający do zniżek w komunikacji miejskiej czy PKP, ale także usprawnić funkcjonowanie studenta w uczelni, a tym samym – działanie szkoły. Już w tej chwili funkcjonują karty dostępowe w bibliotekach. W Politechnice Wrocławskiej rozstawiono e-kioski. Elektroniczne legitymacja mogą być „wejściówkami” do akademików. Umożliwią sprawdzenie rozkładu zajęć, syllabusów (o ile wykładowcy je udostępnią), sprawny kontakt z dziekanatami, bez wystawania w kolejkach po proste informacje. Czy możliwości te zostaną wykorzystane, zależy głównie od tego, jak sprawnie zarządzane są uczelnie. Każda może bowiem de facto w innym stopniu wykorzystać elektroniczną legitymację studenta. Zdaniem dr. hab. inż. Tadeusza Pomianka, rektora WSIiZ w Rzeszowie, która jako pierwsza wprowadziła ELS, funkcjonowanie tego dokumentu pozwoliło znacząco zmniejszyć zatrudnienie w administracji uczelni. W skali kraju mogłyby to być zmiany naprawdę ważne. Kolejna sprawa to koszty. Nawet przygotowana od wielu lat do „zabiegu” wymiany dokumentu studenckiej tożsamości rzeszowska uczelnia, poniosła koszty znacznie większe niż wynosił cennik ustalony przez ministra edukacji. Rektor Pomianek mówi, że będzie próbował tworzyć konsorcjum, które wspólnie dokona stosownych zakupów, aby obniżyć koszty. Podobnie państwowe szkoły wyższe zawiązują konsorcja, przygotowujące się do operacji wprowadzenia ELS. Interesującym przyczynkiem do problemu zarządzania uczelnią jest to, że jako pierwsza elektroniczną legitymację wprowadziła uczelnia niepaństwowa.