Wysoko nad glebą

Magdalena Bajer


W rodzinach inteligenckich przychodziły na świat postaci szybko rosnące ponad intelektualny horyzont swoich czasów. Przekraczające cały zasób tradycji, z jakiej mogły czerpać, wszystką żyzność duchowej gleby, która je karmiła. W takich przypadkach zastanawiamy się nad nierozstrzygniętym (pewnie nierozstrzygalnym) pytaniem o relację: geny – środowisko, co okazuje się o wiele mniej interesujące niż biografie wyjątkowych jednostek. Mnie interesują rody, zatem poszukałam wiadomości o domu Bronisława Malinowskiego – jednego z największych... tu zastanawiam się nad określeniem przypisującym go dyscyplinie czy dziedzinie nauki. Niech to będzie badacz kultury, choć antropologia, etnologia, etnografia, religioznawstwo, historia, filozofia mają prawo doń się przyznawać. Okazało się szybko, że trzeba i warto zobaczyć także szersze, pozarodzinne otoczenie, bo związki z nim wiele mówią o bohaterze. Michael Young, amerykański biograf Malinowskiego, odkrył nie tak dawno krótki tekst badacza, który był, jak się okazało, napisanym po angielsku w latach 30. ubiegłego wieku konspektem książki Kultura jako doświadczenie osobiste. Książka nie powstała, a z konspektu warto przytoczyć fragmenty. Przywołują ex post doświadczenia chłopca kilkuletniego, który z matką spędzał długie letnie okresy w odciętej od świata karpackiej wiosce i nieco starszego chłopca – z krakowskich profesorskich salonów. „Rodzina [tubylcza – M.B.] była prosta, szczera i surowa. W niedzielę odbywały się zebrania familijne, na których trudne sprawy – awantury i problemy związane z płcią – były rozwiązywane z patriarchalną rozwagą pod starą gruszą. (...). W Krakowie mieszkaliśmy w starym kamiennym budynku, będącym własnością uniwersytetu. Było to życie ubogo−dystyngowane, do tego w bardzo kulturalnym świecie, nie bez godności i honoru. (...) Tak więc nim skończyłem osiem lat, żyłem w dwu zupełnie różnych światach kulturowych, mówiąc dwoma różnymi językami, jedząc dwa różne rodzaje jedzenia, stosując dwa różne sposoby zachowania się przy stole, posiadając dwa różne rodzaje wrażliwości i ogłady, uczestnicząc w dwóch rodzajach rozrywek”. Myślę, że talentem, rozwiniętym w bardzo wysokim stopniu, należy tłumaczyć tę interpretację po latach, ale i po licznych doświadczeniach kulturowych wśród ludów pierwotnych. Każdy człowiek doświadcza kultury od początku do końca życia, jednakże intensywność i świadomość tego zależą, jak sądzę, od mnogości oraz różnorodności doświadczeń. Obie dane były przyszłemu badaczowi już w dzieciństwie. W domu państwa Malinowskich mówiono i czytano po francusku, śpiewano z upodobaniem francuskie piosenki, pielęgnowano frankofilstwo, które jedynak określił później jako „fałszywe i nierealistyczne”, uznając zarazem za swoje „trzecie medium kulturowe”.

konserwa i awangarda

Biografia ojca jest klasycznym przykładem rodowodu polskiej inteligencji. Rodzina ziemiańska z Lubelszczyzny utraciła majątek wskutek represji zaborców, ale też własnej niegospodarności, i przeniosła się do Lublina. Lucjan Malinowski musiał zarabiać na szkolną edukację, przerywając ją z braku środków. Ukończywszy jednak gimnazjum (z najwyższymi ocenami ze wszystkich przedmiotów) wstąpił do otwartej właśnie Szkoły Głównej w Warszawie i skończył studia na Wydziale Historyczno−Filologicznym w roku 1867. Brat Alfons był w Warszawie znanym pediatrą. Lucjan uzupełniał nauki w Berlinie, Jenie, Petersburgu i Moskwie, poświęcając się dialektologii i prowadząc badania na Śląsku oraz Spiszu. Pierwsze stały się później podstawą doktoratu obronionego w Lipsku. Od 1870 roku związany był do końca życia z Krakowem, poza krótką przerwą na nauczycielską pracę w stolicy Królestwa. Po powrocie uczył polskiego i języków klasycznych w gimnazjum św. Anny, kontynuując studia w UJ, gdzie po kilku latach objął Katedrę Filologii Słowiańskiej. Lucjana Malinowskiego historycy nauki nazywają „ojcem polskiej dialektologii”, czego zasadność, poza publikacjami, poświadczają postaci uczniów, m.in. Jana Bystronia i Kazimierza Nitscha. Tę specjalność syn niejako rozszerzył na inne obszary zróżnicowań, już nie tylko regionalnych, ale cywilizacyjnych, w humanistycznym rozumieniu tego słowa. Bronisław urodził się czwartego kwietnia 1884. Rodzice mieszkali wtedy w budynku Bursy Akademickiej, której ojciec był tzw. seniorem, czyli opiekunem z ramienia uniwersytetu. Czynnikiem różnicującym klimat krakowsko−profesorski były częste kontakty z warszawską rodziną matki i pobyty w górach, konieczne z uwagi na słabe zdrowie dziecka. W 1890 państwo Malinowscy wybudowali w Zakopanem dom, co otworzyło epokę doświadczeń kulturowych w tym szczególnym miejscu, zwanym w latach zaborów „czwartą częścią Polski”. Uniwersytet Jagielloński był w końcu XIX wieku zarówno ostoją konserwatyzmu, reprezentowanego głównie przez historyczną Szkołę Krakowską, jak i myśli daleko wyprzedzającej niektóre osiągnięcia światowe, zwłaszcza w obrębie najogólniej traktowanego przyrodoznawstwa. Przy tytułomanii i przestrzeganiu hierarchii szczebli akademickich, przy wtórze salonowych arbitraży, uprawianych przez panie profesorowe, toczyły się autentyczne, płodne intelektualnie dysputy i wykuwały koncepcje dotyczące materialnego oraz duchowego świata.

„nowocześni”

Otrzymawszy wiadomość o śmierci matki, Bronisław Malinowski pisał do narzeczonej: „Była pierwszą osobą mającą na mnie wpływ w dzieciństwie. I w młodości, położyła podstawy wszystkiego, co posiadam w sensie umysłowym. Ale miała zupełnie inny charakter: jej umiejętność kochania i głębia jej uczuć, ich stałość i intensywność były ogromne. (...) Wspierała mnie i pomagała mi przy ostatniej książce, którą napisałem (po polsku) wiosną 1914”. Pani Józefa z Łąckich bardzo się interesowała gronem przyjaciół swego syna, umacniając te przyjaźnie, które uważała za szczególnie wartościowe. W gimnazjum uczyła się razem z nim aż do czwartej klasy, a kiedy przed maturą zachorował na oczy, czytała mu podręczniki. „Bronio” miał celujące stopnie, choć bardziej od zadań domowych pociągały go dyskusje z Józefem Litwiniszynem, szkolnym kolegą, później znanym inżynierem górnictwa, o dziełach Montaigne’a i Emersona, o przyszłym życiu i powołaniu do nauki, czego obaj byli zupełnie pewni. Krakowsko−zakopiańskie przyjaźnie pokazują, jak formowało się w kręgach najstarszego uniwersytetu środowisko sprzyjające, a z czasem rozwijające nowoczesne prądy w nauce, sztuce, myśleniu o społeczeństwie. Należeli doń m.in.: Leon Chwistek, Tadeusz Boy−Żeleński, Stanisław Ignacy Witkiewicz (Malinowski stał się pierwowzorem jednego z bohaterów 622 upadków Bunga), Jan Kasprowicz, Aniela Zagórska (znakomita tłumaczka Conrada) i jej siostra, śpiewaczka, Karola, matematyk Władysław Ślebodziński. Wszyscy ci młodzi ludzie śledzili i chłonęli nowe prądy – w filozofii empiriokrytycyzm, w nauce pozytywizm, w sztuce formizm – dyskutując ze sobą, umacniając własne postawy poprzez wymianę argumentów, wzajemne próbowanie sił umysłu i ducha. Wyraźnej dystynkcji nauka – sztuka nie stosowano. Bronisław Malinowski uchodził również za artystę i pisał wiersze w manierze młodopolskiego kabaretu. Warto przywołać urywek tej poezji, o jaką nie podejrzewamy na ogół światowej miary uczonego: Lecz tylko z własnej męki poznasz dzieje, Przez które dusza wybrana przejść musi, Dopiero wówczas prawda Ci zadnieje, Do której pominięcia życie kusi, Wówczas już jasno przed Tobą widnieje, Jak wąż wszechwładzy ofiarę swą dusi: Niezrozumiałość najgłębszych praw bytu Przetapia w grozę niemego zachwytu (wiersz dla przyjaciela, Tadeusza Nalepińskiego, poety i publicysty)

ku źródłom

Lucjan Malinowski
W 1901 autor tych rymów wstąpił na Wydział Filozoficzny, który wówczas obejmował nauki ścisłe, obok filologii, historii i, naturalnie, filozofii, gdzie akurat ta ostatnia była w zastoju. Na początku mocno poświęcał się... matematyce. Po skończeniu studiów pojechał po dalsze nauki do Lipska i Londynu. Mając już doktorat z filozofii (UJ 1908), uzyskał tytuł doktora nauk uniwersytetu londyńskiego (w 1916). Po sześciu latach został docentem antropologii w London School of Economics and Political Sciences tejże uczelni. Antropologia była na początku XX wieku nauką młodą, po której wiele sobie obiecywano. Umysł wytrenowany w swobodnych dyskusjach, wszechstronnie otwarty, z bezbłędnym wyczuciem tego, co ważne, ciekawe, bogate w wielorakie perspektywy, skierował się ku tej szerokiej dziedzinie. Wykładał ją Bronisław Malinowski w Londynie na początku lat 20., obejmując kolejno katedry uniwersyteckie z antropologią w nazwie, zwykle z dodatkiem: społeczna. W latach 1930−38 kierował Instytutem Kultur i Języków Afryki, po czym przeniósł się do Yale University w New Haven, i tam, do śmierci w roku 1942, prowadził Katedrę Antropologii Społecznej. Na lata I wojny światowej przypadły wyprawy naukowe na Nową Gwineę i Wyspy Triobranda, uwieńczone wynikami, które zasadniczo odmieniły kierunek rozwoju nauk o człowieku, wprowadzając w ich paradygmat pojęcie funkcji jako narzędzia poznania, a badaczowi przyniosły światową sławę. Trzy lata temu ukazał się, po raz pierwszy w całości, Dziennik w ścisłym znaczeniu tego wyrazu Bronisława Malinowskiego. Jest to właściwie książka naukowa, choć tyle samo argumentów mają ci, którzy stawiają Dziennik w rzędzie dzieł literackich. Zaczyna się na początku roku 1908, kiedy autor pojechał na Wyspy Kanaryjskie. „– Program minimum: wzmacnianie woli (fizjologiczne). Ergo asceza, panowanie nad kojarzeniami, panowanie nad wrażeniami. Ten stan ciągłej czujności, napięcia (szarpania), walki, karności jest mi sam w sobie wyższą formą życia, która mi obecnie znacznie bardziej odpowiada”. Dalej mamy zapiski lipskie, angielskie, zakopiańskie, mailuskie (Australia). Ostatnie są z roku 1918 w Zeszycie triobrandzkim: „Wszystko przeniknięte Mamą: budzę się co chwila. Nad ranem zatopiony w smutku. Idę na drogę i płaczę – Nagle przebłyski rozumienia, wizja przeszłości. Życie przeszyte strzałą żalu, wyrzutów sumienia, rzeczy niepowrotnych – Drobne szczegóły i pamiątki, bielizna, którą mi Mama dała na wyprawę. Ciągłe wspomnienia i asocjacje”. Bronisław Malinowski notuje własne stany emocjonalne, wrażenia, skojarzenia, sny i odmiany intensywności przeżyć w bardzo różnym otoczeniu kulturowym, z naukową precyzją. Czyni je przedmiotem badania, niekiedy eksperymentu psychologicznego, konfrontując z elementami tradycji, mitów – tych zapamiętanych i tubylczych. Jego dzieło składa się z pierwszego opisu ludów zamieszkujących Melanezję, ale przede wszystkim z interpretacji ich życia codziennego, wyróżniającej istotne czynniki kultury: język, moralność, religię, wyobrażenia zbiorowe...
Cytaty w tekście za: Bronisław Malinowski, Dziennik w ścisłym znaczeniu tego wyrazu, wstęp i opr. Grażyna Kubica, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2002.