Uczelnie 2,0.
Przedstawione w ostatnim czasie przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Fundację Rektorów Polskich dwie strategie rozwoju szkolnictwa wyższego są doskonałym pretekstem do dyskusji nad przyszłością polskiej nauki i edukacji. - Rzadko zdarza się w debacie publicznej o tej tematyce usłyszeć głosy studentów, młodych naukowców, biznesmenów czy polityków, którzy de facto będą w przyszłości zbierać plon aktualnie przeprowadzanych zmian – wyjaśniał motywy organizacji seminarium dr Andrzej Rozmus z Samodzielnego Zakładu Badań nad Szkolnictwem Wyższym, które było organizatorem seminarium.
- Chciałbym zająć się kwestią podtytułu tego spotkania. W pewnym sensie to typowa akademicka ocena – 2,0 – jaką można polskim uczelniom dziś wystawić – powiedział dr Rozmus. Mówił, że Polskę stać na nowoczesne szkolnictwo wyższe. Trzeba jednak uwzględnić tzw. megatrendy, czyli platformy multimedialne, e-learningowe, gry decyzyjne, Internet. Trzeba stworzyć model spójnej edukacji (od przedszkola po doktorat), wreszcie - trzeba wprowadzić nowe systemy nauczania, elastyczne i interaktywne.
W czterech panelach dyskusyjnych o problemach szkolnictwa wyższego mówili młodzi naukowcy, studenci, przedsiębiorcy i politycy.
- 40 procent polskich uczelni prowadzi tylko jeden kierunek studiów – alarmował dr Piotr Ciżkowicz z Ernst&Young. Takich uczelni w tym kraju nie powinno być w ogóle. Gdyby pieniądze przez nie pochłaniane przeznaczyć na pozostałe uczelnie, z ich finansami byłoby zupełnie inaczej – kontynuował dr Ciżkowicz. Przedstawił też alarmujące dane, z których wynika, że w zasadzie od upadku komunizmu nic się w polskim szkolnictwie wyższym nie zmieniło. To jedyny taki sektor w Polsce.
Tomasz Lewiński z Koła Naukowego Badań nad Szkolnictwem Wyższym Uniwersytetu Warszawskiego mówił, że warunkiem postępu w sferze szkolnictwa wyższego jest zmiana mentalności – Uczelnie muszą nauczyć się konkurować o profesorów i o studentów. Studenci muszą konkurować o stypendia i o najlepsze zajęcia, a profesorowie o granty i środki na badania – przekonywał Lewiński. Prelegent zauważył, że obecnie działanie uczelni reguluje ponad 200 aktów prawnych. Apelował, by raporty Państwowej Komisji Akredytacyjnej były jawne dla maturzystów – mogłyby być ważnym kryterium wyboru uczelni. Wspomniał też o nowym „stypendium pierwszym”. Miałoby ono być przyznawane na podstawie wyników z matury. Uwolniłoby wielu zdolnych, ale biednych maturzystów przed lękiem o byt na studiach.
Dr Jan Staniłko z Instytutu Sobieskiego stwierdził, że innowacyjność powinna być mierzona liczbą patentów wdrożonych. Michał Wysocki z Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu doszedł do wniosku, że wiele polskich uczelni uczy tego, czego tak naprawdę nie ma. – Uczelnie 2,0 istnieją tylko w naszych głowach. Dobrze wiemy, czego chcemy, ale nie bardzo wiemy, jak to zrobić – powiedział. O zbliżeniu nauki i biznesu mówił Mateusz Wiktor z Technetium. Jest on przedstawicielem nielicznego grona biznesmenów, który chce pracować ze studentami i w nich widzi najważniejszy element rozwoju swojej firmy. Są młodzi, ambitni i szalenie kreatywni. - Czego przedsiębiorca może chcieć więcej? - pytał.