×

Serwis forumakademickie.pl wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystanie plików cookies w celach statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki internetowej.

Tutor z Oxfordu

Nowoczesny Wykładowca – tutor i coach
5 października 2010

Rozmowa z Marcinem Szalą, trenerem w Projekcie Nowoczesny Wykładowca – tutor i coach, wicedyrektorem ds. strategii i rozwoju Szkół ETE

Wyższa Szkoła Pedagogiczna TWP w Warszawie realizuje projekt Nowoczesny Wykładowca – tutor i coach, którego głównym celem jest podniesienie jakości kształcenia oraz wdrożenie nowoczesnych metod nauczania poprzez opracowanie innowacyjnego Systemu Tutoringu Akademickiego (STA). Jest Pan jednym z trenerów przygotowujących kadrę akademicką do podjęcia tego wyzwania, ma Pan także ogląd na sprawę tutoriali od strony studenta. Gdzie po raz pierwszy zetknął się Pan z metodą pracy nauczyciela akademickiego opartą na relacji mistrz – uczeń?

– W Uniwersytecie Oksfordzkim, który jest sztandarowym ośrodkiem wykorzystującym system tutoringu jako podstawę całego procesu nauczania.

Jak rozpoczęła się Pana przygoda z Uniwersytetem w Oksfordzie?

– Wyjechałem na stypendium przyznawane przez Towarzystwo Szkół Zjednoczonego Świata (United World Colleges). W ostatnim etapie zmagań pojawiła się możliwość podjęcia kształcenia w Anglii. Ukończyłem tamtejszą szkołę średnią, zdałem maturę i złożyłem dokumenty na trzy uniwersytety. Ostatecznie dostałem się na Uniwersytet w Oksfordzie.

Jak wyglądał proces kwalifikacji studentów do tutoriali? Czy studenci sami zgłaszali swoją gotowość do przystąpienia do takiej formy kształcenia, czy podlegali swego rodzaju obserwacji przez wykładowcę i wybrane osoby były zapraszane przez niego do udziału w tutorialach?

– W Oksfordzie i Cambridge tutoriale stanowią integralną część kształcenia, więc wszyscy studenci biorą w nich udział. Praca studenta odbywa się w – można powiedzieć – trzech obszarach: udział w wykładach, praca własna i wreszcie trzecia – praca w tutorialach, przy czym to, co się dzieje w tutorialach, to kumulacja pracy własnej i tego, czego byliśmy świadkiem na wykładach. Są to trzy podstawowe formy pracy studenta, dodatkowo – w przypadku nauk ścisłych – mogą to być, na przykład, laboratoria.

Tutor to bardzo istotna osoba w procesie kształcenia, sam tutorial to przecież praca oparta na bliskiej współpracy pomiędzy studentem a wykładowcą na zasadzie mistrz-uczeń. Mistrz, którego uczeń musi zaakceptować, darzyć zaufaniem, szacunkiem. Czy student miał możliwość wyboru tutora, czy dostawał go niejako „z urzędu”?

– Uczelnia jako całość podzielona jest z jednej strony na departamenty (nauk fizycznych, filozofii itd.), a z drugiej strony składa się z kolegiów. Organizacja tutoriali spoczywa właśnie na kolegium. W każdym kolegium jest zazwyczaj dwóch lub trzech tutorów, którzy prowadzą całą grupę studiującą dany przedmiot (w ciągu 3 lat studenci uczą się kilkunastu przedmiotów na jednym kierunku). Zazwyczaj w obrębie jednego przedmiotu realizowanych jest od 8 do 12 spotkań z tutorem, czyli w ciągu tygodnia odbywają się 2-3 tutoriale, podczas których student przygotowuje się z danego działu, z którego później będzie egzaminowany.

Jak przebiega spotkanie z tutorem? Czy student przygotowuje esej, który staje się podstawą rozmowy?

– Zasada na wszystkich tutorialach jest taka sama. Aby tutorial był skuteczny i dobry, student musi się dobrze przygotować, musi włożyć dużo samodzielnej pracy przed spotkaniem. Sam tutorial to ukoronowanie jego wcześniejszej pracy. Różnica polega na tym, że w naukach humanistycznych to esej jest podstawowym narzędziem pracy, w naukach ścisłych zazwyczaj są to zestawy zadań. Zarówno zestaw zadań, jak i esej, z jednej strony pokazuje czy pewne podstawowe umiejętności student już opanował, z drugiej otwiera drogę do dalszego dialogu. Tutorial zazwyczaj trwa około godziny. Może to być spotkanie w układzie jeden profesor – jeden student, chociaż częściej jest to dwóch, trzech studentów na jednego prowadzącego. Tutorial rozpoczyna się od zaprezentowania przez studenta własnej pracy. Sposób tej prezentacji zależy od tutora. O ile wcześniej spotkanie rzeczywiście zaczynało się od przeczytania przez studenta eseju, o tyle dzisiaj raczej odchodzi się od takiej formy prezentacji na rzecz przedstawienia głównych tez, zrobienia krótkiej 5-10-minutowej prezentacji. Potem następuje dyskusja.

Zatem student przychodzi z gotowym pomysłem, problemem i to stanowi punkt wyjścia do dalszej pracy z tutorem?

– Tak

Czy podczas tutoriali dochodzi do korekty – przez tutora – założonych przez studenta tez?

– Wszystko zależy od tutora i roku studiów, ale także od możliwości samego studenta. Trzeba jednak podkreślić, że tutoriale nie są ze sobą ściśle powiązane. Spotkania dotyczą np. filozofii kontynentalnej. W jednym tygodniu przedmiotem dyskusji będzie filozofia Kartezjusza, w drugim Gottfrieda Leibniza i choć będziemy się odwoływać do zdobytej wiedzy w ubiegłym tygodniu, to nie będzie ona stanowiła głównej podstawy do budowania kolejnych wniosków. Zadaniem tutora na spotkaniach jest zwrócenie uwagi studenta na rzeczy, na które nie zwrócił uwagi, błędy, które popełnił. Najczęściej jednak na rzeczy, które przyjął za oczywiste, a oczywistymi nie są – tak np. było na moich tutorialach z filozofii. Sama idea tutoriali kładzie większy nacisk na wykształcenie umiejętności myślenia, analizowania, argumentowania, niż na samo przekazywanie wiedzy. Oczywiście wiedza jest niezbędna do obrony swojego zdania.

Jeśli w tutorialu bierze udział dwóch lub więcej studentów, czy wszyscy uczestniczą w dyskusji czy raczej są tylko obserwatorami?

– To oczywiście znów zależy od tutora. Zazwyczaj jest to jednak wspólna dyskusja. To przecież kolejny wspaniały moment do wymiany doświadczeń. Dlatego grupa 2-3 studentów to optymalne rozwiązanie, umożliwiające rzeczową dyskusję.

Czy tutoriale trwają przez cały okres studiów czy rozpoczynają się na przykład po pierwszym roku studiów?

– Tutoriale rozpoczynają się już w pierwszym tygodniu roku akademickiego i trwają przez cały okres studiów. W zasadzie jest to element wyróżniający Oxford i Cambridge. Ten intensywny model pracy zakłada, że student jest w stanie wykonać znaczną część pracy samodzielnie. Często bywało tak, że temat tutorialu był zadany – może nie w oderwaniu od wykładów, ale niekoniecznie tematycznie blisko z nim związany – albo wyprzedzał program wykładów. Zatem student sam musiał pogłębić swoją wiedzę. Na koniec tutorialu podawany był kolejny temat spotkania oraz lista pozycji do przeczytania. To mogły być 2-3 monografie, 5 i więcej artykułów naukowych. To rzeczywiście bardzo intensywna praca, stąd w Oksfordzie i Cambridge biblioteki otwarte są 24 godziny na dobę, bo tego potrzebują studenci. Jedną z piękniejszych rzeczy było to, że w ogóle nie występował problem zaliczenia tutoriali. Bardzo niewielu studentów oblewa egzaminy. Prawie wszystkie osoby, które podchodzą do egzaminu końcowego – zdają go. Znaczenie ma tylko ocena. W systemie oksfordzkim, sytuacja, w której 80 proc. studentów nie zalicza egzaminu, jest niemożliwa. Świadczyłoby to o tym, że zaburzona jest relacja między studentem a nauczycielem. Poza tym bliski kontakt tutora ze studentem pozwala na dosyć szybkie wychwytywanie obszarów, w których pojawiają się problemy. Zdarza się, że osoby proszone są o zmianę uczelni, co może jest trudne, ale w konsekwencji oszczędza studentom frustracji.

Czy bywały sytuacje, kiedy nie nastąpiło nawiązanie dobrych relacji między profesorem a studentem i wspólna praca nie była możliwa do tego stopnia, że zachodziła konieczność zmiany tutora? A może w ogóle ten problem nie występuje, bo wykładowcy są doskonale przygotowani do tego rodzaju pracy ze studentami?

– Nigdy nie słyszałem o zmianie tutora. Być może wynika to także z faktu, że tutorzy są przydzielani na trymestr (8 tygodni), czyli jest to sytuacja „do przeżycia”. Inna sprawa, że uczelnie przygotowują tutorów do tego rodzaju starć. Były oczywiście osoby, które opuszczały tutoriale ze łzami w oczach. Trzeba jednak pamiętać, że to może wynikać z wielu czynników. Do tych uniwersytetów trafiają ludzie, którzy w swoich dotychczasowych szkołach uważani byli za najlepszych. Nagle okazuje się, że tutaj wszyscy są najlepsi. To jedna rzecz. Po drugie niektórzy tutorzy – zwłaszcza ci starszej daty – są niezwykle wymagający. Być może jest to związane z cechą charakterystyczną dla Anglików – nie są skorzy do pochwał. Fakt dobrego wykonania zadania uznają za coś oczywistego, co nie wymaga dodatkowego komentarza. Jeśli coś zostało źle zrobione, należy to poprawić. Nigdy jednak nie spotkałem się z niesprawiedliwością, złośliwością czy z próbą „ukrócenia” studenta. Jednak zderzenie z bardzo konstruktywną, bardzo rzeczową krytyką kolejny i kolejny raz może być bardzo ciężkim przeżyciem. Tutorzy byli niezwykle wymagający, ale zawsze traktowali nas jak partnerów. Zawsze z uwagą wysłuchiwali naszych opinii. Niesamowite było to, że z jednej strony, widząc wielkość tych umysłów, człowiek zdawał sobie sprawę, że jakkolwiek ciężko by pracował, nigdy im nie dorówna podczas studiów. Oni poświęcili na doskonalenie siebie dużo więcej czasu, a jednak ich kultura pozwalała im na traktowanie nas jako partnerów. Było to zaufanie, które nas motywowało i powodowało, że darzyliśmy ich ogromnym szacunkiem i nie wyobrażaliśmy sobie, że można ich zawieść. Mieliśmy pełną świadomość, że brak przygotowania z naszej strony, to zmarnowana okazja pracy z wielkimi umysłami.

Jaki charakter ma spotkanie z tutorem? W Szwecji metoda tutoringu jest już praktykowana na poziomie przedszkola i oczywiście kontynuowana na kolejnych etapach kształcenia. Na poziomie uniwersyteckim, tutor jest do dyspozycji studenta praktycznie 24 godziny na dobę, student ma prywatny numer telefonu tutora, często spotykają się poza murami uczelni, razem wyjeżdżają. Ciężko mi sobie wyobrazić tak dużą bliskość tutora ze studentem Oksfordu.

– Gros tych kontaktów odbywa się w gabinecie czy biurze tutora w otoczeniu książek. Ale nie wszystkie. Zdarzało się, że braliśmy książki, notatki i szliśmy do ogrodu czy kawiarni. Najczęściej przed egzaminami tutor zabierał swoją grupę, którą się opiekował i wyjeżdżali poza uniwersytet, żeby czytać, dyskutować. Nie jest to jednak tak bliski kontakt, jak w Szwecji.

W niektórych uczelniach w Stanach Zjednoczonych nie każdy może być tutorem, przynajmniej nie od razu. Wykładowca chcąc być tutorem, oprócz wypełnienia szczegółowej ankiety, pogłębia swój warsztat u starszego tutora. Pozytywna ocena senior tutora jest przepustką do jego dalszej samodzielnej pracy już jako tutora.

– W Oksfordzie nie ma formalnego procesu rekrutacji tutorów. Sądzę, że przyjęto, iż zdecydowana część pracowników naukowych będzie prowadziła takiego typu zajęcia i choć wprowadza się pewne zajęcia przygotowujące wykładowcę do pracy jako tutora, to jednak nie w takim stopniu, jak choćby w WSP TWP w Warszawie, gdzie w ramach projektu Nowoczesny Wykładowca – tutor i coach przewidziano znaczną liczbę godzin na szkolenia wykładowców i później – wsparcie podczas wdrażania Systemu Tutoringu Akademickiego.

Czy w Pana opinii każdy może zostać tutorem? Czy sądzi Pan, że wykładowca musi mieć pewne cechy, które są niezbędne w pracy tutora?

– Chciałoby się powiedzieć, że każdy wykładowca powinien być zdolny do prowadzenia tutoriali, ale oczywiście pewne osoby będą lepiej przygotowane niż inne. Duża część osób będzie mogła lepiej pracować dzięki szkoleniom i przede wszystkim refleksją nad sobą samym. Im lepiej siebie zrozumiemy, tym bardziej będziemy w stanie pomagać innym. Oczywiście mogą zdarzyć się sytuacje, w których nawiązanie relacji partnerskich nie będzie możliwe. Może to wynikać zarówno z własnych doświadczeń nauczyciela, jak i jego przekonań, co w konsekwencji nie pozwoli na zbudowanie zdrowych relacji z uczniem, relacji, która nie jest spoufalaniem się ale oparta jest na partnerstwie, na prawdziwym szacunku, na prawdziwym zaufaniu.

Wspomniał Pan o relacjach partnerskich. To wbrew pozorom bardzo trudna relacja. Może pojawić się zagrożenie, że nie zawsze partnerstwo zostanie właściwie zrozumiane, a subtelna granica przekroczona.

– Tak. I takie sytuacje pokazują wielkość tutora, który potrafi skorygować zachowanie studenta, jednocześnie nie niszcząc tej relacji. To jest partnerstwo, ale partnerstwo w pewnym sensie nierówne. Być może to brzmi jak zaprzeczenie samo w sobie, ale to nie jest „kumpelstwo”. Jest oczywista różnica między prowadzącym a studentem, ale nie jest też tak, że tutor jest tym, który tylko daje, a student tym, który wyłącznie bierze. Tutor w tej relacji także dużo otrzymuje. Dobre tutoriale przypominają wykładowcom po co w ogóle nimi zostali. Uświadamiają, że zadaniem nauczycieli nie jest tylko prowadzenie badań naukowych, ale również kształcenie.

Kolegium Tutorów, którego jest Pan jednym z trenerów, po raz pierwszy na taką skalę – na poziomie uczelni wyższej – rozpoczęło szkolenia przygotowujące kadrę dydaktyczną do prowadzenia tutoriali.

– Mamy już doświadczenia na poziomie uczelni wyższej z wprowadzaniem metody tutoringu, jednak poprzednie projekty nie przewidywały kompleksowego wdrażania systemu tutoringu akademickiego, w przeciwieństwie do projektu realizowanego przez WSP TWP w Warszawie, co postrzegam jako jego ogromną siłę. Mam nadzieję, że szkolenia, w których uczestniczą zarówno wykładowcy, jak i studenci, będą pomocne przy wdrażaniu systemu tutoringu w uczelni. Mamy jednak świadomość, że to, nad czym pracujemy z wykładowcami – niezależnie od przyszłości – będzie użyteczne dla uczestników. Prawdziwa jednak zmiana nastąpi, jeśli uda nam się zmienić postrzeganie studentów przez wykładowców. Nie będzie to projekt nakładka, ale coś, co zmieni sposób pracy uczelni od środka. Ten projekt ma taki potencjał. Mam nadzieję, że się uda.

Przygotowujemy wykładowców do bycia tutorami. Czy jednak studenci są przygotowani do takiego rodzaju pracy, bardzo intensywniej i bardzo samodzielnej? Z moich rozmów z młodymi ludźmi wynika, że ich wiedza na temat tutoringu jest znikoma. Nie wiedzą, jakie korzyści płyną z uczestnictwa w tutorialach.

– Rzeczywiście tak jest i to jest jedno z wyzwań projektu. Pomysł ten nie jest całkiem nowy w polskich uczelniach. Mamy przecież studia międzywydziałowe. Znakomitym miejscem, gdzie relacja mistrz – uczeń mogłaby się rozwinąć, są seminaria magisterskie. Niemniej jest to wciąż obca forma pracy, więc musimy zostać ambasadorami tutoringu. Ogromnym zadaniem będzie zachęcenie studentów do udziału w tutorialach, przekonanie ich, że taki model pracy jest niezwykle ciekawy.

Dlaczego warto brać dział w tutorialach?

– Sensem tutorialu jest rozwój studenta. Oczywiście lektura książek, podręczników, udział w wykładach pogłębiają wiedzę, ale wiedza jest coraz powszechniej dostępna. Rzecz w tym, żeby nauczyć się ją oswajać. Trzeba się nauczyć budować siebie. Uczyć się, uczyć! Trzeba uruchomić własny, indywidualny proces permanentnego dostrajania się do świata współczesnego. Tutorial uczy budować własne zdanie na argumentach, a także przyjmować argumenty od rozmówcy. Praca z tutorem będzie procentować, kiedy absolwent uniwersytetu podejmie własną pracę. Pracodawca bardzo szybko zauważy, że taka osoba jest po prostu lepiej przygotowana. Większość pracodawców woli przyjąć do pracy lepszego kandydata, bo sensem wszelkiej działalności biznesowej jest rozwój, a nie trzeba udowadniać, że przebywanie z lepszymi czyni nas lepszymi.

Rozmawiała Jolanta Konopelska

Marcin Szala – jako stypendysta Szkół Zjednoczonego Świata ukończył szkołę średnią (Clifton College, Bristol) w Anglii, a potem studiował Fizykę i Filozofię na Uniwersytecie Oksfordzkim (St John’s College) gdzie uzyskał tytuły BA, MA (Oxon). Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Dan Everard Partnership w Cambridge, z którego wyodrębniono Dragonmobility Ltd, gdzie powierzono mu stanowisko kierownicze (General Manager). Dragonmobility jest firmą badawczo-produkcyjną wytwarzającą wysoko-wyspecjalizowane wózki dla osób niepełnosprawnych. Marcin pomógł rozwinąć firmę – w czasie dwóch lat podwojono zatrudnienie, a firma zaczęła dostarczać produkty do klientów w USA oraz na kontynencie europejskim. W 2007 Marcin przeniósł się do Gliwic, gdzie objął stanowisko Wicedyrektora ds. strategii i rozwoju Szkół ETE. W swojej obecnej pracy koncentruje się na podnoszeniu jakości nauczania poprzez strategiczną analizę procesu edukacyjnego oraz rozszerzeniu oferty edukacyjnej. W swojej pracy łączy koncepcyjne opracowywanie strategii rozwoju razem z przewodzeniem w jej wdrażaniu w zespole pedagogicznym. Poza pracą zawodową Marcin pisuje do kwartalnika „Warto”, lubi gotować i słuchać jazzu.

Źródło: WSP TWP Warszawa