Krajowy system oceny publikacji

Dr hab. Emanuel Kulczycki podczas panelu System publikowania w NSH – w poszukiwaniu porównywalności

Dr hab. Emanuel Kulczycki, Instytut Filozofii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Rada Młodych Naukowców

Dyskusja o systemie oceniania publikacji naukowych musi uwzględniać uwarunkowania, w których ten system funkcjonuje. W Polsce mamy system krajowy, który wymaga udoskonalenia. Zastanówmy się zatem jak go ulepszyć w oparciu o ewaluację dotychczasowego funkcjonowania oraz korzystając z doświadczeń innych krajów. Nie możemy mówić o całym systemie używanym do wszystkich grup nauk na podstawie jednostkowych dowodów anegdotycznych, takich jak np. „Kopernik nie dostałby punktów, ponieważ jego monografia nie była recenzowana”. W ten sposób każdą debatę możemy sprowadzić do absurdu. Skoro musimy oceniać publikacje, warto przytoczyć kilka liczb, aby uświadomić sobie skalę tego przedsięwzięcia.

Od kilku lat mamy rozbudowany system parametryczny, na który jesteśmy skazani. Po prostu nie stać nas na – tak często uznawany za model idealny – system ekspercki. Wystarczy przywołać proste zestawienie: ostatnia polska kategoryzacja jednostek naukowych kosztowała nasz rząd 3 mln złotych. Ostatnia edycja brytyjskiego eksperckiego systemu, tzw. REF2014, kosztowała brytyjski rząd 33 mln funtów. Jeśli policzymy również koszty po stronie uczelni, okazuje się, że koszt wyniósł 212 mln funtów (polskie szacunki są nieznane).

W krajowych systemach oceny nauki ocenia się dwa główne kanały komunikowania wyników: artykuły i książki. Niemalże wszystkie dziedziny nauki można ująć w jeden wspólny model oceny publikacji, przyjmując odpowiednie wagi, parametry oraz mając wysoki poziom tzw. pokrycia baz bibliograficznych.

Książek nie możemy oceniać ekspercko: nie mamy tylu ekspertów i nie mamy tylu pieniędzy. W poprzedniej kategoryzacji polscy naukowcy zgłosili jako swój dorobek 19 764 monografii, z czego 86,7% w języku polskim oraz 144 873 rozdziałów, z czego 77,4% w języku polskim. Książek nie powinniśmy też oceniać na podstawie kryteriów formalnych (np. liczby arkuszy), to bowiem zrodziło „drapieżny biznes monograficzny”, polegający na publikowaniu przez wydawnictwa czegokolwiek i nazywaniu tego monografią. Jeśli mamy nadal mieć krajowy system oceny monografii, pozostaje nam zrobienie rankingu prestiżowych wydawnictw: książka dziedziczyłaby prestiż wydawnictwa, tak jak artykuł dziedziczy prestiż czasopisma w przypadku Impact Factora – z całymi administracyjnymi zaletami oraz naukowymi i metodologicznymi wadami. Tak, oczywiście, świetnemu wydawnictwu zdarzy się opublikować gniot. Pamiętajmy jednak o skali.

Z czasopismami jest jeszcze gorzej. W ciągu czterech lat (2012–2015) na tzw. liście B przybyło 573 polskich czasopism punktowanych, których jest już obecnie 2212, z czego 1414 to czasopisma z nauk humanistyczno-społecznych. Ten przyrost świadczy o patologii, a nie o rozkwicie. Większość tych czasopism nie jest w rzeczywistości czasopismami: ukazują się nieregularnie (jeśli w ogóle!), nie spełniają elementarnych standardów wydawniczych i naukowych. Zbyt często są to quasi-czasopisma finansowane z budżetu tylko po to, aby generować punkty dla jednostek je wydających. Jaka jest alternatywa? Korzystać z uznanych, aktualizowanych baz danych. Skoro nasz system musi obejmować wszystkie dziedziny nauki, to w zasadzie nie mamy wyjścia: jesteśmy skazani na wybór bazy SCOPUS stosowanej w najważniejszych rankingach uniwersytetów.

Na zakończenie chciałbym rozwiać pewien mit, głoszący, że humaniści i przedstawiciele nauk społecznych na całym świecie publikują głównie w języku narodowym. Spójrzmy zatem na liczby tam, gdzie jest to możliwe (są po prostu zrobione badania). W Norwegii w latach 2010–2013 przedstawiciele nauk humanistycznych opublikowali w językach międzynarodowych 61,1% wszystkich swoich publikacji, a przedstawiciele nauk społecznych 71,7%. Nauka i humanistyka od zarania dziejów miała swoją lingua franca, wspominając chociażby o łacinie. Pisanie w językach narodowych rozwinęło się najmocniej na początku XX wieku. Nie wyparło jednak stosowania międzynarodowego (zmieniającego się) języka wspólnoty badaczy.

Dr hab. Emanuel Kulczycki , Instytut Filozofii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Rada Młodych Naukowców